2014-10-09

Martwi nic ci nie zrobią, to żywych należy się bać

Kruszysz się. Niszczejesz. Życie, które miałaś wieść nigdy nie istniało. Stopniowo zmierzasz ku przepaści. Zmianom, które swoim ciężarem wgniatają w ziemię. Toniesz, łapczywie próbując zaczerpnąć życiodajnego powietrza. 

(c) soup

Wyszłaś za mąż. Kilka miesięcy przed moimi narodzinami. Elegancki mężczyzna, kulturalny, z dalekich mazurskich stron, oczarował i skradł Twoje serce. Miałaś piękną, kremową suknię. Długi welon zasłaniał wypełnione nadzieją oczy. Na życie, które miało być wypełnione szczęściem i miłością. Chłód październikowego wieczoru wdzierał się i syczał między kościelnymi, szarymi ławkami. Złote światło migotało niepewnie, odbijając się w złotej obrączce na Twojej, drobnej dłoni. 
Weselni goście, alkohol, uśmiechy. Oglądając czarno-białe zdjęcia z tego dnia i nocy, czułam niepewność. Chciałabym się cofnąć w czasie i Cię powstrzymać. Uratować.

Minęło długich dwadzieścia sześć lat. Nie pamiętam kiedy śmiałaś się tak po prostu, spontanicznie. Zawsze starasz się udawać. Nie martwić nikogo, ale ja wiem. Wiem, jak wielki ból i strach zagnieździł się w Twoim sercu. Mur, którym się otoczyłaś, pęka pod kolejnymi uderzeniami jego pięści. Każdy kolejny siniak tuszujesz kłamstwem. Strzepujesz ze swoich ramion kolejne okruchy potłuczonych marzeń. Już zapomniałaś jak to jest mieć jakieś. 

Dzwonisz do mnie, godzina czwarta nad ranem. Płaczesz roztrzęsiona. Nie wiesz, co masz robić. Desperacko próbuję pomóc. Podtrzymać na siłach. Wlać nadzieję na nowe, lepsze życie. Po wielu, naprawdę wielu latach, masz dość. Zaczynasz zbierać siły. Jesteś już tym wszystkim przemęczona. Widzisz cierpienie swoich dzieci. Czujesz ból miażdżący serce, gdy oglądasz pocięte ręce córki. Czujesz, jakbyś się budziła z transu. Z odrętwienia, w które zapadłaś w dniu swojego ślubu. Jakbyś lunatykowała przez te ćwierć wieku, ale gdy pękła oddzielająca Ciebie od świata, przezroczysta powłoka ochronna, zaczęłaś dostrzegać nowe możliwości. Odważyłaś się w końcu zapragnąć zmiany. Szczęścia dla siebie i swoich dzieci. Podjęłaś kroki, które zmienią wszystko. 

Nie będzie już nocy wypełnionych strachem przed osobą, którą kiedyś kochałaś i której ślepo wierzyłaś. Nie będzie już znęcania psychicznego. 


Odpoczniesz, odnajdziesz siebie. Zasłużyłaś na to, mamo. Jestem z Ciebie dumna. Kocham Cię.


________________
Post czysto prywatny. O największej bohaterce, jaką znam. O mojej mamie. O decyzji, którą musiała podjąć. O tym, czego pragnę dla niej najmocniej na świecie. Nie musicie rozumieć. Po prostu uwierzcie.

Chciałabym zrobić więcej, dla każdej kobiety, która znajduje się w takiej sytuacji. Szukam pomocy dla mojej mamy, dla najlepszej kobiety, człowieka jaką udało mi się kiedykolwiek znać. Największa wojowniczka, dla której zawsze byliśmy na pierwszym miejscu. W dniu urodzin mojej mamy, w przededniu zmian, które muszą zajść, apeluję do Was, każdego, kto tutaj zajrzy: wyrwijcie się z kajdan, które nałożył dla Was Wasz partner. Wyrwijcie się z życia, które sprawia, że boicie się wracać do domu. To jest trudne, sama wiem to ze swojego otoczenia. Da się to jednak zrobić, odważcie się na zmiany. Dla siebie, dla Waszych dzieci. Dla szczęścia, nawet jeśli to szczęście będzie ciepłą zupą na obiad w atmosferze nieporównywalnie innej niż dotąd, w atmosferze miłości, szacunku i szczęścia. Jestem z Wami duchem i wierzę, że potraficie zawalczyć o to wszystko. Krok po kroczku. Nabierając siły i odwagi, by wreszcie powiedzieć STOP.


7 komentarzy:

  1. jakie to smutne :( to są zapewne nieodpowiednie słowa, ale "pięknie to napisałaś" .... bardzo serdecznie pozdrawiam Ciebie i Mamę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie :* Ludzie często nie potrafią o tym mówić, chciałam przerwać milczenie, chciałam, być może uchronić kogoś, chociaż jedną osobę przed tym całym cierpieniem - nie warto.

      Usuń
  2. Zycze siły do walki! (tak, rozpłakałam się)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przydadzą się każde życzenia, dziękuję Ci, naprawdę dziękuję :*

      Usuń
  3. Piękne słowa. Bardzo smutne, ale szczere.Co najważniejsze to pamiętać, że zawsze jest czas na zmiany i na walkę. Przystawanie na cierpienie jest poddaniem się. Tulę, mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana, też mam taką nadzieję :* Nie wolno się nigdy poddawać, zwłaszcza, gdy krzywdzi nas osoba, którą KOCHAMY...

      Cieplutko pozdrawiam!

      Usuń
  4. Twoja mama na szczęście mają taką córkę! uwierz!

    OdpowiedzUsuń

Follow