2011-09-27

Uczelniany, pierwszy stosik.

W przerwach między chodzeniem na wykłady/ćwiczenia/konserwatoria i poznawaniem swoich uczelnianych współtowarzyszy korzystam z chwilki wolnego czasu i piszę. Muszę powiedzieć, że czuję się bardzo dobrze na moim nowym kierunku : Informacja Naukowa i Bibliotekoznawstwo, w końcu mogę bez zahamowań rozmawiać z ludźmi o książkach- w dodatku wiedzą o jakie książki mi chodzi! Jestem w niebie! *_______*
W każdym bądź razie, dostaliśmy już listę kilku książek obowiązkowych- udało mi się je właśnie dzisiaj wypożyczyć :)


Od góry:
1. "Zarys dziejów książki", Barbara Bieńkowska i Halina Chamerska
4. "Przepisy katalogowania książek", Maria Lenartiowicz
5. "Katalogowanie alfabetyczne zbiorów bibliotecznych", Dorota Grabowska

Ciekawa jestem, czy mi się te książki spodobają (mimo, że niektóre są stricte zawodowe) :)
A wy czytaliście może którąś z wyżej wymienionych książek?

2011-09-26

SPRZEDAJĘ! :)

Hej kochani!
Dzisiaj notka krótka, zapraszam do kupna:

Mam nadzieję, że się komuś na coś przydadzą, bo szkoda mi wyrzucać (zwłaszcza podręczniki) :)
Kontakt, jakby co, ze mną to: mia.89@wp.pl :)

2011-09-23

TOP 10: Dziesięć ulubionych lektur szkolnych.




Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.  Pomysłodawczynią jest Kreatywna :)

Przez te wszystkie lata, mało było lektur szkolnych, które naprawdę mnie urzekły i wzbudziły zachwyt. Wybór więc będzie naprawdę bardzo prosty, chociaż wolałabym mieć w czym wybierać...
Może kiedyś kanon lektur szkolnych zostanie wzbogacony w więcej książek współczesnych?



"Ania z Zielonego Wzgórza", Lucy Mound Montgomery 



Pamiętam, jak byłam nią zachwycona. Przerabialiśmy ją w szóstej klasie, a Ania stała się moją inspiracją. Później nawet moja koleżanka z wioski nazywała mnie imieniem głównej bohaterki tej pełnej ciepła powieści. Dla mnie jest jedną z najlepszych powieści, jakie kiedykolwiek dane mi było przeczytać z listy lektur szkolnych.




"Przygody Tomka Sawyera", Mark Twain



 Przygody tego niesfornego i pechowego chłopca były jednymi z pierwszych, które udało mi się przeczytać do końca z naprawdę wielkim zaciekawieniem. Było to w czwartej klasie podstawówki, a lektura była nieobowiązkowa. Później przerabialiśmy ją w szóstej klasie i wówczas ponownie po nią sięgnęłam.




"Zemsta", Aleksander Fredro



Zawsze bawił mnie ten dramat (w końcu po to był napisany :D), jeden z lepszych jakie było mi dane w życiu przeczytać :) I nawet w jeden ze scenek udało mi się wcielić w Klarę! :)





                                    "Dziady", Adam Mickiewicz



Tak, tak. To może zdziwić, ale prawdą jest, że "Pana Tadeusza" (mój chłopak za to uwielbia tą lekturę ;P) zdzierżyć nie mogłam, natomiast "Dziady" pochłonęłam w jeden dzień! (Potem dwa dni chodziłam non stop i mówiłam wierszem!) Lubię tajemniczość "Dziadów" i ich mrok.





"Mistrz i Małgorzata", Michaił Bułhakow



Tutaj raczej zaskoczenia nie ma. Powieść jest naprawdę dobra (serial powstały na podstawie powieści również!), posłużyła mi nawet pomocą przy prezentacji maturalnej i wielbię ją do dziś.






"Zdążyć przed Panem Bogiem", Hanna Krall



Jedna z tych lektur, po których zostaje cierpki posmak w ustach, w głowie kłębią się myśli, a serce bije przyspieszonym rytmem nienaturalnie wyprzedzając myśli. Oglądałam adaptację książki w szczycieńskim MDK'u, spektakl był mierną kopią. 




"Wybór wierszy", Krzysztof Kamil Baczyński


Nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu jednego z moich ulubionych, polskich poetów. Potrafił mnie wzruszyć, przerazić... Prowadził mnie w odmęty wojny, walki o przetrwanie... Ze skrajności w skrajność. Piękna i mocy tych wierszy nie sposób  pojąć.




"Romeo i Julia", William Szekspir



Jedna z najpiękniejszych i najbardziej tragicznych historii miłosnych wzruszała mnie w gimnazjum i stała się ulubionym dramatem Szekspira po dziś dzień. (nie wspominając już o filmie z udziałem młodego Leonadra DiCaprio :D)






"Kamienie na szaniec", Aleksander Kamiński



Wzruszała mnie przyjaźń i oddanie tych wszystkich młodych ludzi. Ich odwaga i nieustająca wola walki. Moja sympatia do bohaterów walczących o wolną Polskę potęgował fakt, że książka powstała na autentycznych wydarzeniach, opisuje realnych ludzi. Piorunujące wrażenie. (Film na podstawie tej książki też jest całkiem interesujący.)



                     "Antygona", Sofokles



Czy już kiedyś wspominałam, że moją ulubioną epoką (nie tylko literacką) jest starożytność? Dlatego ostatnią lekturą w moim skromnym rankingu jest "Antygona"- jedna z tych książek, które nigdy nie zostają zapomniane, a same stają się inspiracją do powstania wielu innych. Uwielbiam! :)






A jakie są Wasze ulubione lektury szkolne? 

2011-09-21

Hobbit, czyli tam i z powrotem, J.R.R.Tolkien

Jeszcze w gimnazjum "Hobbit..." był moją lekturą, której nie udało nam się przerobić- myślę, że to dobrze, rozkład na czynniki pierwsze tak magicznej opowieści zabiłby cały jej czar.
Jestem fanką twórczości Tolkiena, "Władcę Pierścieni", czytałam wieki temu, ale "Hobbit..." zawsze spędzał mi sen z powiek... jakoś nigdy nie mogłam się do niej przekonać... aż w końcu postanowiłam dać jej szansę... opłacało się!

John Ronald Reuel Tolkien, powszechnie znany w skrótowej pisowni imion jako J. R. R. Tolkien - angielski filolog, filozof chrześcijański i jeden z prekursorów gatunku fantasy. Mitotwórca. Twórca najbardziej znanego w fantastyce literackiego świata - Śródziemia (Middle-earth).

Autor trzech opowieści dziejących się w tym mitycznym świecie - eposu „Władca Pierścieni”, mitologii Silmarillion i baśni Hobbit oraz kilku krótkich form, opowiadań baśniowych nie związanych, lub luźno związanych z wielką mitologią tzw. Legendarium Śródziemia (zawartej w 12-tomowej "History of the Middle-earth", opracowanej i wydanej przez Christophera Tolkiena).

Był profesorem języka staroangielskiego na uniwersytecie w Oxfordzie. Przez kilka lat pracował również na uniwersytecie w Leeds. Opublikował ponad 100 prac z dziedziny filologii i literatury dawnej, współpracował przy powstaniu największego słownika języka angielskiego, wydawanego zaraz po I wojnie, „Oxford English Dictionary”. Znał (w różnym stopniu) ponad 30 języków, głównie wymarłych, języków germańskich i celtyckich. (m.in. niemiecki, łacinę, starożytną grekę, gocki, staroislandzki, nordycki, staroirlandzki, walijski, anglosaski, hebrajski, francuski, rosyjski, fiński, holenderski, włoski i również polski).


Tłumaczenie: Maria Skibniewska
Tytuł oryginału: The Hobbit or There and Back Again
Wydawnictwo: ISKRY
Data wydania: 2004 (data przybliżona)
ISBN: 83-207-1474-5
Liczba stron: 315

Historia przygód hobbita Bilbo Bagginsa rozpoczyna się z chwilą pojawienia się przed Pagórkiem czarodzieja, Gandalfa. Wówczas, nasz mały, znacznie mniejszy od krasnoludów (ale większy od liliputów) bohater nie spodziewa się nawet jakie przygody ma dla niego los. Zaprasza, niewinnie, Gandalfa na herbatkę, a ten zjawia się z całą zgrają (trzynastu) krasnoludów. Grupa ta, zmierza do Samotnej góry, gdzie znajduje się skarb strzegący przez Smauga- smoka, który bestialsko pozabijał tamtejszego władcę i całą jego świtę i od wieków zostaje niepokonany... Bilbo wyrusza wraz z nimi, choć sam nie wie dlaczego- szanowany hobbit, to hobbit, który nie podąża za przygodami i innymi dziwactwami... A przygód spotka ich niemało...

„Kto szuka, ten najczęściej coś znajduje,
 niestety czasem zgoła nie to, czego mu potrzeba.”
{cytat pochodzi z tej powieści}

"Hobbit, czyli tam i z powrotem" to ciepła historia o wartkiej akcji, pełnej zasadzek, zagadek i tajemnic. Czyta się ją, jakby się słuchało opowieści poczciwego starego dziadka tuż przed zaśnięciem- lekko, zabawnie, ale niekiedy również poważnie... Trzyma w napięciu i niesamowicie ciekawi. Jest idealnie skomponowana: nie ma przydługich opisów miejsc i przyrody (są one jednak idealnie wyważone- nasza wyobraźnia ma więcej miejsca do działania), dialogi dopełniają całą fabułę i dodają szczyptę humoru.   
Jest to jedna z tych lektur, której nie powinno się czytać na przymus ( zastanawiam się czy to dobrze, że jest/była (?) w kanonie lektur szkolnych... ), trzeba mieć chęć sięgnąć po dzieła Tolkiena. Może nie każdemu się spodoba styl opowieści, ale ja jestem nim zachwycona :)

Moja ocena: 5

2011-09-20

Ania Dąbrowska, Ania Movie (2010)

Na chłodne, jesienne wieczory ta płyta jak znalazł. Jest jedną z tych płyt, do których sezonowo wraca się z tym większym sentymentem. Cieszę się, że na polskim rynku muzycznym pojawiła się taka płyta, pełna nowych aranżacji tak dobrze znanych filmowych hitów.

Ania Dąbrowska (urodzona 7 stycznia 1981 w Chełmie) - Znana jako Ania - polska piosenkarka, autorka tekstów i muzyki, poprzez udział w pierwszej edycji Idola podpisała kontrakt płytowy z BMG. Współpracowała m.in. z Krzysztofem Krawczykiem, Marylą Rodowicz, Andrzejem Smolikiem i Moniką Brodką.

Oficjalna strona piosenkarki: http://www.aniade.pl/

Dyskografia:
* 2004: Samotność po zmierzchu
* 2006: Kilka historii na ten sam temat
* 2008: W spodniach czy w sukience?
* 2010: Ania Movie

O Albumie:

Wytwórnia płytowa: Sony Music Entertainment
Wydany: 22 III 2010
Ilość utworów znajdujących się na płycie: 9
Czas trwania płyty: 40:01


Lista utworów:
1. Bang Bang *
2. Everybody's Talkin' *
3. Give Me Your Love
4. Across 110th Street *
5. Suicide Is Painless
6. Silent Sigh
7. Strawberry Fields Forever *
8. Deeper And Deeper
9. Sound Of Silence

* moje ulubione utwory z tej płyty


Klimatyczna jest to płyta, bardzo klimatyczna. Widać, że dopracowana i dźwiękowo, jak i aranżacyjnie. Melodyjność każdej z tych piosenek zniewala, każda może stać się potencjalnym hitem. Każda "ubrana" w nowe wdzianko z pięknych nut i dźwięków odżywa na nowo. Jeszcze nigdy nie słyszałam tak dobrych coverów, które zachowały cząstkę ze swojego pierwszego jestestwa, a jednocześnie były odrębnym tworem muzycznym. Naprawdę, bardzo dobre wydawnictwo. Doskonale współgrające z jesienną pogodą na zewnątrz, melancholijne, delikatne i sugestywne. Takie jak lubię najbardziej.

Muszę przyznać, że Ania Dąbrowska przeszła długą drogę od Idola, dojrzała twórczo i stała się świadomym twórcą. Cenię ją za to. I cenię za odwagę eksperymentowania.

Album oceniam na: 5

Na sam koniec, promujący płytę teledysk:


Szalone zakupy.

Ostatnimi czasy nie mam w ogóle chęci na gotowanie, zadowalam się kanapkami i obiadami, które gotuje moja przyszła teściowa... a że razem z moim Łukaszem lubujemy się w odkrywaniu nowych smaków/produktów/przypraw itp. tą notkę poświęcę naszym wczorajszym zakupom:

1. Tajski napój kokosowo- ananasowy :


Muszę przyznać, że w smaku czuć bardziej kokos niż ananas. Strasznie słodki i muszę przyznać, że mi nie smakował. Przeszkadzały mi również kawałki miąższu, które pływają w napoju.

Cena ok. 7 zł
Ocena: dst. -

2. Diet Coke o smaku wiśni, produkt brytyjski:



Smak napoju bardzo wiśniowy. Smaczny, choć nie aż tak, by się nim zachwycić. Dodatkowy plus za brak cukru- choć wcale tego nie czuć.

Cena: ok. 3 zł
Ocena: dobry +

3. Zupki OYAKATA:


Zupki w dwóch smakach: soi (czerwona) oraz kurczaka (niebieska).

Do jednej z nich dodana była japońska karta kolekcjonerska.
Zdziwiła mnie jakość tych zupek, wiadomo przecież, że one zazwyczaj nie są zbyt pożywne, lecz te tutaj są całkiem inne- pożywniejsze i smaczniejsze. Zwłaszcza z kurczaka, która smakowała mi najbardziej.

Cena: ok. 2 zł
Ocena: dobry +

4. Sos Wasabi, próbka.


Sos chrzanowy, zielony i ostry, którego nie miałam zamiaru próbować ;) Ale za to moja teściowa była nim naprawdę zachwycona. :)

Cena: kilkadziesiąt groszy
Ocena: brak.

5. Garam Masala, mieszanka przypraw.


Jedna z moich ulubionych, bardzo aromatycznych przypraw. 
Zawiera bardzo dużo przypraw, w doskonałej harmonii współgrające ze sobą.

Cena: ok. 6 zł
Ocena: bdb.

Notka pisana na szybko, troszkę nieskładna, dlatego proszę o wybaczenie, ale czas nagli, a jeszcze wiele rzeczy do zrobienia przede mną, a nie chcę by ten blog został opuszczony na znacznie dłuższy czas niż przewidywałam.

Macie jakieś swoje ciekawe odkrycia kulinarne? A może również lubujecie się w takich dziwnych, niespotykanych w naszym kraju produktach spożywczych?

Stosik jesienny.

Dzisiaj notka na szybko. Stosik, który ostatnio udało mi się upolować na: http://targzksiazkami.blogspot.com/ :) Dziękuję wszystkim dziewczynom za bezproblemowe zakupy! :)
Polowałam na te książki już od dłuższego czasu, więc tym bardziej jestem szczęśliwa :>



1. "Ulica tysiąca kwiatów", Gail Tsukiyama
4. "Dogonić tęczę", Fannie Flagg

Już nie mogę się doczekać, aż zacznę czytać ^^
Czytaliście którąś z tych książek? I jak? :D

2011-09-18

Stary człowiek i morze, Ernest Hemingway

Zawsze chciałam przeczytać tą książkę, jest jedną z ulubionych mojego ojca. Znalazłam ją, podniszczoną z pożółkłymi kartkami w rodzinnej biblioteczce i postanowiłam zagłębić się w ten całkiem odmienny świat...
Było ciężko dobrnąć do końca, to muszę przyznać od razu. Wiem, jednak za co się ją ceni i dlaczego autor dostał za nią Nobla w roku 1954.


Ernest Hemingway - pisarz amerykański, prozaik. Został laureatem Nagrody Pulitzera za opowiadanie "Stary człowiek i morze" w 1953 roku oraz Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w roku 1954. Miał pięcioro rodzeństwa: cztery siostry i brata. Jego mottem przewodnim było "Należy dobrze walczyć, nawet w przegranej sprawie." Popełnił samobójstwo strzelając sobie w usta z dubeltówki. Są dwie tezy odnośnie do przyczyny tego zachowania: pierwsza - że chciał sam decydować o swoim losie i sam wybrać moment, kiedy to pożegna się z tym światem, natomiast druga - że osiągnął już wszystko, co mógł w życiu osiągnąć (był bogaty, sławny i szczęśliwy), więc mogłoby mu się przydarzyć już tylko nieszczęście, czego chciał uniknąć. Życie uważał za grę, którą wygrał i w odpowiednim momencie zakończył.



Tłumaczenie: Bronisław Zieliński
Tytuł oryginału: The Old Man and the Sea
Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 1987 (data przybliżona)
ISBN: 83-207-0885-0
Liczba stron: 72

"Stary człowiek i morze" to historia pełna tragizmu, ale i woli walki wobec przeciwności losu. Santiago jest  starym rybakiem, który codziennie wypływa swoją stara łodzią na morze. Codziennie ma nadzieję, że uda mu się złowić wystarczająco dużo ryb, by mógł wyżyć kilka dni. Niestety ostatnimi czasy ma pecha- co wieczór wraca z pustymi rękami. Chłopiec, który kocha go jak własnego ojca często mu pomaga, przynosi kawę i coś do jedzenia i dba o niego, bo wie, że Santiago nie ma nikogo, kto mógłby się nim zająć. Pewnego dnia, stary rybak wypływa na morze, udaje mu się złowić największą rybę jaką widział na oczy (wielkością przekracza wielkość jego poczciwej, starej łódki), ta jednak nie chce się poddać i walczy zawzięcie. Rybak spędza na morzu wiele godzin, wyczerpany, głodny i spragniony... ma wciąż nadzieję. I wolę walki.

Książkę czytało mi się dosyć ciężko, nie wciągnęła mnie aż tak bardzo, jak chciałabym. Umiem dostrzec w niej jednak głębię, która mnie oczarowała. Upór Santiago mnie wzruszył. Walczył o ideały i swoje życie do końca. Upór godny polecenia, zwłaszcza w dzisiejszych, pełnych niezdecydowania i zmienności czasach. Nigdy jeszcze nie czytałam książki o rybaku- poszerzyła mi troszkę horyzonty, zwłaszcza, że morze i nadmorskie rejony zawsze mnie fascynują i są moim drugim domem. 

Nie powinno się jej czytać na siłę, trzeba do niej dojrzeć.

Moja ocena: 4-

2011-09-11

Trzy Wierzby. Opowieść o przyjaźni, Ann Brashares

Pamiętam, że wieki temu kupiłam tą książkę w Empiku z sentymentu, bowiem "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów"- serii książek dla młodzieży, których autorką jest Ann Brashares, są jednymi z moich najukochańszych książek. Bałam się rozczarować tą powieścią. Bałam się, że wyrosłam z takich książek... Muszę jednak przyznać, że gdy zaczęłam czytać tą książkę zwątpiłam... aż w końcu całkiem niedawno postanowiłam dać jej drugą szansę. I jestem zachwycona!
Ann Brashares od lat pracuje jako redaktor w branży wydawniczej. Mieszka wraz z mężem i dziećmi w Nowym Jorku. Wciąż ma w swej szafie parę dżinsów z dziesiątej klasy. Niestety, nie są magiczne, więc dawno przestała się w nie mieścić.

Jej debiutancka książka Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów ujrzała światło dzienne feralnego 11 września 2001, ale zbieżność dat z nowojorską tragedią nie zaszkodziła jej popularności.

Tłumaczenie: Barbara Górecka
Tytuł oryginału: 3 Willows. The Sisterhood Grows
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2009 (data przybliżona)
ISBN: 9788323774570
Liczba stron: 304


Ama, Jo i Polly były przyjaciółkami od trzeciej klasy, niemalże od dzieciństwa. Cały swój wolny czas spędzały razem ze sobą, bawiąc się i pielęgnując trzy sadzonki wierzby, które posadziły nieopodal wzgórza Pony Hill. Z czasem więzi, które je łączyły rozluźniły się a ich stosunki stały się chłodniejsze.  Gdy przyszło lato, każda z dziewczyn spędza je samotnie, Jo pracując nad morzem w restauracji, Ama wyruszając na obóz, na który wcale się nie zapisała, a Polly podążając za marzeniami wyrusza na obóz dla modelek.
Każda z nich stopniowo dochodzi do pewnej prawdy- nie mogą żyć bez przyjaciół. Zwłaszcza tych prawdziwych, od serca.

„Miłość niekoniecznie wygląda tak, 
jak byśmy się spodziewali.”
{cytat pochodzi z tej książki}

Książka może i nie jest tak przebojowa i ciekawa jak "Stowarzyszenie..." i na początku mnie trochę nudziła, z czasem jednak coraz bardziej wciąga. I wzrusza. Losy przyjaciółek coraz bardziej się komplikują, stają się bardziej wyraziste. Czyta się tą książkę bardzo przyjemnie- nie jest typową, stereotypowo płytką książką dla nastolatek, tylko mądrą i z morałem. Irytowały mnie tylko 'wstawki' dotyczące bohaterek "Stowarzyszenia..."- chciałam i byłam przekonana, że ta książka jest czymś odrębnym, nie wplecionym w świat Leny, Carmen, Tibby i Bridget... Jakoś mi nie pasowały, po prostu. ;)

Moja ocena: 4+

2011-09-09

Pokuta, Anne Rice

Powiem szczerze, że bałam się tej książki (co nie zmienia faktu, że byłam jej niesamowicie ciekawa!). Anne Rice jest moją ulubioną pisarką od gimnazjum- kocham jej książki, kocham mrok i wielowymiarowość jej książek. Mimo to bałam się tej książki, może dlatego, że bałam się że ta książka jest za bardzo religijna, a takich książek nie lubię. Ale na szczęście, Anne Rice pozytywnie mnie zaskoczyła...
O Anne Rice już pisałam w związku z moją poprzednią recenzją jej książki, pt.: "Wampir Vittorio", którą możecie przeczytać tutaj. :)
Tłumaczenie: Grażyna Smosna
Tytuł oryginału: Angel Time
Seria/cykl wydawniczy: Czas Aniołów tom 1
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: wrzesień 2011
ISBN: 978-83-7515-152-7
Liczba stron: 304


Czasy współczesne. Młody Toby O'Dare, syn matki alkoholiczki i ojca Policjanta, mieszkający w Nowym Orleanie odkrywa w sobie talent,a dzięki pomocy i wielkoduszności nauczycieli muzyki rozwija go grając bez przerwy na ukochanym instrumencie, którym jest lutnia. Wszystko zaczyna się układać, Toby ma szansę spełnić swoje marzenie... Jego los potoczył się jednak inaczej, ucieka z Nowego Orleanu do Nowego Jorku, gdzie poznaje Pana Sprawiedliwego i zostaje wynajętym przez niego płatnym mordercą- Lucky'm. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że życie zaczyna mu ciążyć. Podczas jednego z morderstw objawia mu się Malachiasz- Anioł, który przynosi mu odkupienie i pewną propozycję...
Wiek XIII. Fluria i jej mąż Meier mają poważne kłopoty. Ich życie i życie żydowskiej społeczności w Norwich jest zagrożone. Przybywa im, jednak z pomocą Brat Toby...

"Pokuta" jest pierwszą powieścią z nowego cyklu stworzonego przez Anne Rice- Czas Aniołów i muszę przyznać, że pokochałam Anioły Rice od razu.  Powieść jest skonstruowana bardzo ciekawie- częste retrospekcje z młodości Toby'ego przybliżają nam jego prawdziwą naturę i dobroć, którą w sobie skrywa, która jest całkowicie odmienna od tej, którą poznajemy od pierwszych stron powieści. Anne Rice zaskoczyła mnie, poruszyła moją duszę, wzruszyła i pokazała naprawdę wysoką klasę. Śmiem stwierdzić, że to jest jej najlepsza powieść od czasów wydania "Wywiadu z wampirem" , czuć w niej lekkość i czyta się ją niezwykle szybko. Średniowieczna Anglia i opisy, które zawarła w książce Anne Rice są naprawdę dobre i szczegółowe. Dzięki temu powieść zyskuje dodatkowy, autentyczny wymiar.

Nie będę ukrywać, że jestem nią zachwycona! :)

Moja ocena: 6

Serdecznie dziękuję za egzemplarz recenzyjny!

2011-09-05

WYNIKI LOSOWANIA!

Witajcie kochani! :)
Bardzo dziękuję za tak żywe zainteresowanie moim skromnym CANDY! :)
Wzięło udział 19 osób:
Z czego wylosowano:
A z tego z kolei wynika, że moje pierwsze blogowe CANDY wygrywa...

SERDECZNIE GRATULUJĘ!!
Proszę o przesłanie adresu na e-mail: mia.89@wp.pl! :)


(Świadkiem całego losowania jest mój ukochany, który dzielnie mi towarzyszył ^^)

PS Przy okazji chciałam Was zaprosić na mojego bloga kulinarnego! :D
K L I K

Szybkie ciasto z malinami.

Witajcie na moim kulinarnym blogu! ^^ 
Po wielu, wielu namowach postanowiłam w końcu go założyć, by dzielić się z Wami swoimi doświadczeniami i pomysłami kulinarnymi! :)

Dzisiaj upiekłam ciasto z malinami. Moja przyszła teściowa ma w swoim ogródku krzaczki tych przepysznych owoców, z których praktycznie nic nie robi nigdy- od czasu do czasu kompot, czy sok... postanowiłam je w końcu wykorzystać i na szybko spłodziłam ciasto z tego przepisu: klik.


Składniki:
5 jajek (osobno białka i żółtka)
140g cukru pudru
200g mąki pszennej
2 kopiaste łyżki mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3/4 łyżeczki aromatu śmietankowego
szczypta soli
600g malin


1. Wymieszać razem obie mąki i proszek do pieczenia.

2. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę, ciągle miksując, stopniowo dodawać cukier puder, a następnie po jednym żółtku. Dodać aromat śmietankowy i partiami mąkę, bardzo delikatnie mieszając.

3. Ciasto przełożyć do tortownicy o średnicy 24cm wyłożonej papierem do pieczenia, na wierzchu poukładać maliny i delikatnie docisnąć. Piec w temperaturze 160 stopni na funkcji termoobieg przez 60 minut (przed wyjęciem sprawdzić, czy się upiekło, delikatnie naciskając środek, jeśli będzie „galaretowate”, wstawić jeszcze do pieca na 10-15 minut, można z wierzchu przykryć folią spożywczą, żeby za bardzo się nie spiekło).

4. Przed podaniem można posypać cukrem pudrem.



Szczerze powiedziawszy coś dzisiaj nie chciało mi wyjść takie, jak powinno to ciasto... piana nie ubiła się, nie miałam aromatu śmietankowego, więc dodałam waniliowy... i dodałam znacznie więcej malin (za dużo?) :) Muszę przyznać jednak, że wyszło naprawdę dobre! ^^ Czasami sama potrafię się zaskoczyć, zwłaszcza, że zazwyczaj nie używam przepisów ;)

A jakie są Wasze ulubione desery/ciasta z malinami? :)

2011-09-04

Gdzie jest Jennifer?, Anne Cassidy

Najpierw przeczytała tę książkę moja młodsza, trzynastoletnia siostra. Nie mogła się od niej oderwać, choć za czytaniem książek wcale nie przepada. Kończąc ją miała łzy w oczach. Była nią oczarowana i polecała ją swoim koleżankom. Zaintrygowała mnie. I może przez to źle się do niej nastawiłam? 

Anne Cassidy zanim poświęciła się wyłącznie pisarstwu, przez kilka lat pracowała jako nauczycielka. Jej specjalnością są kryminały i dreszczowce dla nastolatków. Napisała aż osiem książek należących do tego gatunku. Pisuje także powieści obyczajowe dla młodych czytelników. Zajmuje się w nich problemami trudnego dzieciństwa i skomplikowanymi życiowymi decyzjami, które muszą podejmować nastolatki. Cassidy świetnie rozumie swoich bohaterów, potrafi głęboko wnikać w ich sprawy i bez względu na wszystko zawsze staje po ich stronie.

Tłumaczenie: Marta Ostrowska
Tytuł oryginału: Looking for JJ.
Wydawnictwo: Stentor
Data wydania: 2007 (data przybliżona)
ISBN: 978-83-89-31594-6
Liczba stron: 267

W wietrzny wiosenny dzień, trzy dziewczynki wybrały się do lasu nieopodal miejscowości Berwick Waters. Wróciły jednak tylko dwie z nich: Lucy, młodsza o rok od pozostałych dwóch dziewczynek i Jennifer- główna i tytułowa zarazem bohaterka. Od tamtego dnia wszystko się zmieniło... 
Alice Tully zamieszkała z Rosie, pracownikiem Opieki Społecznej, z którą od razu nawiązała nić porozumienia i sympatii. Znalazła pracę, a od września miała iść na studia. Kochający mężczyzna, Frankie nie odstępował jej na krok- czy może pragnąć czegoś więcej? Przeszłość jednak nie dawała jej spokoju. Coraz więcej, dziwnych zbiegów okoliczności przypominało jej o wydarzeniach, które rozegrały się sześć lat temu... 

"Gdzie jest Jennifer?" jest historią pełną emocji i nadziei na lepsze życie. Sam pomysł na fabułę jest naprawdę świetny- pełen napięcia, ciekawych postaci i historii, która ciekawi. Rozdziały poprzeplatane są retrospekcjami z życia głównej bohaterki, które pomagają nam zrozumieć w swoim czasie realia całego zajścia, życie dziewczynki, które nigdy nie było stabilne. 
Mimo to jakoś nie mogłam się wciągnąć w tą książkę- zły czas i miejsce? Sama nie wiem... Ta książka ma wszystko, co najlepsze- świetny styl pisarski, pełną napięcia fabułę, która powinna nie pozwolić mi się od niej oderwać... Polubiłam bohaterów i świat, który stworzyła autorka, ale czegoś mi zabrakło- jakiejś iskierki.
Mimo wszystko uważam, że warto po nią sięgnąć :) Zwłaszcza, że z taką historią się jeszcze nigdy nie spotkałam. :)

Zapomnieć. Takie proste słowo. Gdyby część jej mózgu potrafiła od tak, po prostu wymazać informację bez śladu. Tak jak zapomniała o drobiazgach: wysłaniu życzeń, oddaniu książki do biblioteki, kupieniu pasty do zębów podczas zakupów w supermarkecie. Z wielkimi wydarzeniami nie jest już jednak tak łatwo. Wyryły się w pamięci na zawsze. Żyją w tkankach mózgu, pod skórą, we krwi. Zwinięte w kłębek, drzemią w nieświadomości, do czasu, aż coś je zbudzi. Ni stąd ni zowąd wspomnienia ożywają, wypełniając głowę obrazami przeszłości.”
{cytat pochodzi z tej książki}

Moja ocena: 4

Za egzemplarz serdecznie dziękuję!

PS Przypominam, że do dzisiaj można zapisywać się na moje losowanie! :) KLIKNIJ i spróbuj szczęścia! :)
Follow