2011-11-18

30 Seconds To Mars, Łódź, 8.11.2011 r.

To było jak spełnienie marzenia, które od tak dawna gdzieś we mnie się gnieździło i nie miało siły dojść do głosu i zostać spełnione. W końcu, po tylu latach udało się!


We wtorkowy poranek, ledwo co zwlekłam się z łóżka- nie mogłam w ogóle zasnąć. Może to z podekscytowania? Udało nam się na szczęście, zdążyć na pociąg o godzinie 9:01 do Łodzi :) Razem z ukochanym, gdy tylko dojechaliśmy do Łodzi z Wrocławia (około 4 godzin jazdy pociągiem) postanowiliśmy troszkę pozwiedzać :) Na dworcu zaskoczył nas automat do robienia frytek, a sama Łódź przywitała niesamowicie piękną i słoneczną pogodą! Pochodziliśmy troszkę po centrum, wstąpiliśmy na pizzę (bardzo dobrą, swoją drogą) do Galerii Łódzkiej (która przypomina Galerię Dominikańską we Wrocławiu! Oo"), porobiliśmy zdjęcia, a potem poczłapaliśmy pod Atlas Arenę <3 Oczywiście kolejki były niesamowicie długie, ale że mój Łukasz i ja znaliśmy jednego z pracowników Eventimu, Marcina, wpuścił nas dużo szybciej i cudem, naprawdę udało nam się przemycić lustrzankę! *____*

Mieliśmy dzięki Dorotce naprawdę fajne miejsca, gdzie widzieliśmy dokładnie to, co działo się na scenie! :) A działo się niesamowicie dużo!

Nie znałam supportu, który grał przed Marsami, spodobała mi się rytmika muzyki i energia, z wokalistą gorzej ;) W każdym bądź razie, miałam nadzieję, że szybko skończą... Grali ok. 40 minut :)

Gdy tylko zabrzmiały pierwsze dźwięki "This is War" ogarnęła mnie dziwna radość i niesamowita energia! *_______* To było moje marzenie, malutkie marzenie odkąd tylko usłyszałam o nich, będąc jeszcze w liceum i kiedy nie byli jeszcze tak bardzo znani. Śledziłam każde poczynania, a oni swoją muzyką uśmierzali ból, pomagali się podnieść. Uzależniłam się od ich ostatniej płyty i słucham jej non stop (a teraz jeszcze bardziej... podsycam wspomnienia!). Sam koncert Marsów trwał ponad dwie godziny. Jared zarażał swoją energią wszystkich! Nikt na trybunach (nie wspominając już o płycie!) nie siedział, KAŻDY się bawił, nawet osoby starsze! Połączyła nas muzyka tych trzech sympatycznych facetów! Jared skakał po scenie, wrzeszczał, żartował, mówił, że Polska jest jego drugim domem, podziękował nam, fanom chyba z sześć razy mówiąc "thank you" a potem ucząc się od jednego chłopaka wyciągniętego z publiki na scenę polskiego "dziękuję"! <3 I nauczył się sam z siebie wymawiać nazwę miasta, w którym aktualnie był.

W pewnym momencie światła zgasły, grało cichutko intro, a Jared (niezauważony przez nikogo!) znalazł się na końcu płyty z mikrofonem i gitarą- strasznie miły gest, teraz wszyscy mogli zobaczyć go z bliska - narcyzek! ^^ W pewnym momencie rzucił gitarę w tłum, a sam zaczął biegać po sali (spanikowani ochroniarze, biegali za nim jak szaleni!), a wszystkie napalone dziewoje za nim! Aż któraś ściągnęła z niego koszulkę! *_______* Poza tym było mnóstwo różnych fajnych "efektów", rzucanie czerwonych balonów, sam Jared wyrzucił balony w kształcie rekinów, krokodyli i żółwi! :) Albo podczas śpiewania jednej z piosenek, Jared poprosił wszystkich, którzy znali tą piosenkę (bodajże "Alibi" <3) aby zaświecili komórkami, dało to niesamowity efekt! Było piękne! *________* Potem jedną z akcji było rzucanie glowestickami na scenę, co dało w ciemnościach efekt różnokolorowych iskierek <333


W pewnym momencie, gdy Jared wrócił na scenę, poprosił by ten, kto zabrał jego mikrofon mu go oddał (nie wiem dokładnie o co chodziło, może zostawił go gdzieś, albo nim rzucił itp.), nikt raczej nie reflektował na to, aż posłużył się "szantażem"- jeśli mikrofon nie zostanie oddany pójdzie sobie do domu ;) W końcu ktoś z sektora zaczął krzyczeć "oddaj mikrofon" i reszta sali też to podchwyciła xD
Na finałowej pisence "Kings and Queens", oczywiście powybierał kilkanaście (?) osób, by weszły na scenę i razem z nim zaśpiewały tą piosenkę <3 Wystrzeliły serpentyny, światła zgasły... czas było zbierać się na dworzec... a na dworcu czekaliśmy ponad pięć godzin na pociąg. Mimo to warto było! :D

1 komentarz:

  1. To musiało być świetne doświadczenie słuchać ich na żywo:) Bardzo fajna relacja, ciekawy blog, liczę na to, że pojawi się tu niedługo jakiś nowy post ;D

    OdpowiedzUsuń

Follow