Moja historia z tą książką jest zaskakująco prosta, jeśli się spojrzy na to z perspektywy czasu. Od momentu, w którym dowiedziałam się, że syn mojej ukochanej pisarki, Anne Rice, poszedł w jej ślady i wydał swoją pierwszą książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Potem dowiedziałam się, że już jakiś czas temu została wydana w Polsce. Zastanawiam się, czemu właściwie ta książka przeszła bez większego rozgłosu i, nawet po lekturze książki, nadal się nad tym zastanawiam. Książkę upolowałam we wrocławskim Dedalusie za cenę 12 zł i niemal od razu się za nią zabrałam. I nie mogłam się od niej oderwać. Chociaż minęło już tyle czasu, nadal czuję to napięcie, które budowała.
Przygodę z naszymi bohaterami rozpoczynamy w klimatycznym Nowym Orleanie. Poznajemy w nim czwórkę przyjaciół z dzieciństwa: Grega, Brandona, Stephena i Meredith. Przyjaźń ta, z biegiem czasu i po pewnych wydarzeniach, przeradza się w zimną, przepełnioną agresją, relację. Stephen pozostaje wycofanym outsiderem nie mogącym pogodzić się z całym tym okrucieństwem dawnych przyjaciół, Meredith stara się być neutralna w relacjach, ale niknie pod pierzyną uwielbienia, które spada na Grega i Brandona, gdy ci stają się gwiazdami szkolnej drużyny futbolu amerykańskiego. Każdy z nich skrywa tajemnicę, która z biegiem czasu wychodzi na jaw. Tajemnicę, która niszczy ich relacje. Katastrofa wisi w powietrzu, a każdy z bohaterów musi radzić sobie z konsekwencjami swoich wyborów sam.
Gęstwina dusz, na zaledwie 292 stronach rozprawia się ze stereotypami, skomplikowanymi relacjami młodych ludzi, problemami, które pisze samo życie. W sposób realistyczny plądruje psychikę każdego bohatera, nakreśla ich charakter, rzetelnie przedstawia uczucia bohaterów. Christoper Rice nie bawi się w uogólnienia czy zbyteczne ozdobniki. Sprawia wrażenie jakby opowiadał historię swoim znajomym przy piwie, historię, która wciąga i wyciska z czytelnika wachlarz różnorodnych emocji i odczuć.
Rozdziały są podzielone na bohaterów, dzięki czemu możemy poznać historię z różnych perspektyw. Historię, w której śmierć i erotyzm, wieczne problemy i tajemnice są na porządku dziennym.
Gęstwina dusz jest książką, którą ciężko pojąć. Dzieje się w niej tak wiele różnych zdarzeń, jest w niej wiele różnych emocji, że zapiera dech w piersiach. Pierwszy raz spotkałam się u siebie z tak emocjonalnych odebraniem jakiejkolwiek powieści. Po skończeniu czytania przez bardzo długi czas siedziałam bez ruchu i wpatrywałam się w przestrzeń. To było przeżycie tak piękne i tak inne od tego co wcześniej doświadczałam, że nie mogłam się pozbierać przez kilka dni, a kac fabularny, nawet teraz, po niemalże roku od pierwszego czytania, nadal mnie trzyma. Ten świat, ci bohaterowie i cały ten chaos wydarzeń i jego tempo, które z każdym rozdziałem wzrastało do ostatnich stron, wbijało mnie w fotel.
Z ciekawostek około książkowych: gdy Christopher skończył pisanie tej książki, swojej pierwszej, debiutanckiej, podrzucił rękopis swojej mamie, do przeczytania. Zawarł w niej bowiem elementy autobiograficzne, literacki sposób na "wyjście z szafy". Podobno Anne Rice, była zachwycona, rozemocjonowana do tego stopnia, że płakała.
Mogę śmiało polecić Wam Gęstwinę dusz i muszę przyznać, że syn przewyższył swoim kunsztem własną matkę - jest to powieść, według mnie idealna. Ale tylko dla osób, które nie boją się silnych emocji.