2012-06-01

Skafander i motyl, Jean-Dominique Bauby

Zanim sięgnęłam po książkę, obejrzałam film pod tym samym tytułem. Co najdziwniejsze, do filmu odnoszę się z dziwną i niczym nieuzasadnioną niechęcią- nie dlatego, że był kiepski, ale dlatego, że był przejmujący do szpiku kości. Poraził mnie, zasmucił i wprowadził w naprawdę dziwny nastrój. Mimo, że minęło zaledwie kilka lat od tego momentu, kiedy mieszkając na stancji, w samotności obejrzałam ten film, wrażenie to nie zatarło się ani trochę. Sięgnęłam po książkę, znając fabułę, znając tę historię niemal od podszewki, spodziewałam się, że niczym mnie nie zaskoczy... jakże się myliłam... 


Jean-Dominique Bauby , (ur. 23 kwietnia 1952, zm. 9 marca 1997) - francuski dziennikarz, redaktor ELLE .W 1995 roku zapadł na tzw. syndrom zamknięcia (locked-in syndrom), w wyniku czego został zupełnie sparaliżowany. Mógł jedynie niewiele poruszać głową, chrząkać i mrugać lewym okiem (prawe zostało mu zaszyte z powodu wysokiego prawdopodobieństwa zapalenia spojówki). Pozostając w tym stanie napisał książkę Skafander i motyl. Pomagająca mu kobieta, wysłana z wydawnictwa, z którym podpisał kontrakt (jeszcze przed chorobą) recytowała specjalnie ułożony alfabet, a on mrugał okiem, kiedy wypowiedziała żądaną literę, po czym rozpoczynała alfabet od nowa. W ten sposób, litera po literze, stworzył całą książkę, zmarł 10 dni po jej ukazaniu. 

Ta drobna, cienka książeczka o błękitnej okładce niesie ze sobą ładunek emocjonalny, który ciężko unieść. Ładunek emocjonalny tak wielu uczuć i emocji, które szarpią za serce i ryją w nim głęboką ranę. Książkę tę, na zawsze zapiszę w swoistym kanonie książek, które każdy z nas powinien przeczytać w życiu (też macie takie swoje listy?). Stała się jedną z tych, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci.




Tłumaczenie: Krzysztof Rutkowski
Tytuł oryginału: Le scaphandre et le papillon
Cykl wydawniczy: Rzeczy literackie
Data wydania: 1997 
ISBN: 83-87316-30-X
Liczba stron: 128


 "Skafander i motyl" to zapis myśli i wspomnień człowieka, który został więźniem we własnego ciała. Syndrom zamknięcia skutecznie odizolował go od świata, mimo to nie poddał się. Jego czarne myśli z czasem zaczęły ustępować tym jaśniejszym, które utrzymywały go przy zdrowych zmysłach. Jean-Dominique opisując swoje odczucia, zaprasza nas do swojego świata. Nie jest to świat, tylko przepełniony bólem i żalem. To świat, gdzie nadzieja bije z każdej ze stron. Rozdział po rozdziale, poznajemy naszego narratora coraz bardziej. Poznajemy rutynę panującą w szpitalu, w którym się znajduje. Poznajemy rodzinę, przyjaciół... i wspomnienia, które odżywają w dłużących się godzinach.
Ładunek emocjonalny, niesiony przez książkę, wprawia czytelnika w zakłopotanie- człowiek, który jest sparaliżowany niemalże w całości, wykazuje więcej silnej woli i chęci walki, niż niejeden z nas, w pełni sprawnych. Jean-Dominique porusza ważne tematy, przełamuje tabu i stereotypy, którymi najczęściej się kierujemy.


"Mój świat dzieli się pomiędzy tych, którzy mnie znali wcześniej, i tych, którzy poznali mnie potem. Kim jestem dla jednych, kim jestem dla drugich?"
(str. 86)

Wieczne pytania i wieczny brak odpowiedzi. To nie jest życie w ciszy, ale niemoc komunikowania się sprawia, że życie staje się nad wyraz ciężkie i samotne. Ileż musi być w człowieku cierpliwości i samozaparcia, by pomimo wszelkich trudności w komunikowaniu się, napisać książkę. I to nie byle jaką książkę! Książkę, która niesie ze sobą przesłania, dla każdego pewnie inne. Każdy bowiem, będzie odnajdywał w niej cząstkę dla siebie.

Polecam, każdemu bez wyjątku.

Moja ocena: 5

5 komentarzy:

  1. Jeśli zostanie na zawsze w twojej pamięci - to znaczy że warto przeczytać - pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją w planach od dawna. Dzięki, że mi o niej przypomniałaś:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :) Będę oczekiwać teraz recenzji ^^

      Usuń
  3. Pożyczysz mi ją kiedyś ;) K. ;*

    OdpowiedzUsuń

Follow