"Atramentowe serce" chciałam przeczytać już kawałek czasu temu, niestety, jakoś nigdy nie wpadła w moje ręce. Za to łatwiej było mi obejrzeć film, o tym samym tytule (jakieś trzy lata temu). Miałam nadzieję, że po tym czasie niewiele będę pamiętać, a książka przyniesie mi niemałą przyjemność, niestety, pomyliłam się. Adaptacja filmowa była na tyle dobra, że większość przedstawionych w książce wydarzeń dobrze znałam ;) Niemniej, świat wyczarowany przez autorkę, Cornelię Funke sprawił, że na kilka chwil zapomniałam o wszystkim innym (coś ostatnio często mi się to zdarza :D), a bohaterowie stali się moimi druhami.
Cornelia Funke, autorka książek dla dzieci i młodzieży, nazywana "niemiecką Rowling". Z wykształcenia pedagog oraz ilustratorka książek, pracowała jako przedszkolanka. Ilustrowanie książek zainspirowało ją do pisania własnych tekstów.
Międzynarodową sławę w 2002 roku przyniósł jej Król Złodziei, którego pierwsze brytyjskie wydanie zostało wykupione w ciągu jednego dnia.
Sięgając po tę książkę, nie tak jak w przypadku innych, wiedziałam czego się spodziewać. O tej książce mówiono już wiele, wiele z Was pewnie ją już czytało. Znałam fabułę, znałam bohaterów, jedyne co mnie zaskoczyło to styl pisania autorki. Przystępny, dokładny i naprawdę sympatyczny. Już dawno nie czytałam powieści, która w sposób niebywały zaciekawiała i sprawiała, że chciało się ciągle wracać do tgo świata.
Akcja "Atramentowego serca" rozpoczyna się w momencie, kiedy do domu Mo, utalentowanego introligatora, lekarza książek i jego córki, Meggie przybywa tajemniczy jegomość, Smolipaluch. Po rozmowie za zamkniętymi drzwiami, Mo decyduje o wyjeździe do ciotki dziewczynki. Od tamtej pory akcja nabiera tempa i nie zwalnia chociaż na chwilkę. Nie zdradzając zbyt wiele z fabuły, napomknę tylko, że powieść obfituje w dziwne stworzenia, magiczne wydarzenia i... w przerażające wydarzenia.
Cornelia Funke doskonale uchwyciła piękno miłości rodzicielskiej, które urzekło mnie na równi z fabułą. Mo, a właściwie Mortimer, kocha swoją córkę nad życie i dla niej poświęciłby wszystko. A to jeden z wielu wątków, które porusza autorka w swojej, wielowymiarowej powieści dla młodzieży- nie da się ukryć, że jest głównie skierowana do młodszego czytelnika. Co prawda, ja nastolatką przestałam być już kilka lat temu, a powieść niemniej wywarła na mnie wrażenie.
Zaczynając czytać czułam się, jakbym wracała do domu, czułam się w nim swojsko. Meggie i Mo oczarowali mnie, wzbudzając sympatię. Każda z postaci miała swój niepowtarzalny charakter, który wyróżniał ją na tle innych.
Sięgając po "Atramentowe serce" można być pewnym, że znalazło się książkę, która zaciekawi i, którą pochłonie się błyskawicznie. Niestety moje uczucia lekko otępiał film, który dobrze pamiętałam. Nie pozwolił mi cieszyć się tą książką. Od tej pory obiecałam sobie- nigdy film przed książką. Niszczy to tylko odbiór.
Polecam, zwłaszcza, dla tych, którzy marzą, by historie, które czytają były prawdziwe... ;)
Moja ocena: 4+
Raczej nie dla mnie
OdpowiedzUsuńtrudno ;)
Usuńksiążki nie czytałam
OdpowiedzUsuńfilmu też nie oglądałam
może kiedyś :)
Mam w planach tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją, podobnie jak Ty, już po filmie. I nadal bardzo mi się podobała. Pewnie, że czuję się, że to powieść raczej młodzieżowa, ale Atramentowy świat jest tak wzruszający, baśniowy i urzekający, że nie sposób nie pokochać pisania C. Funke. Sama bardzo bym chciała wyczytać swoich ukochanych bohaterów. Polecam również pozostałe dwa tomy - nie są już tak cukierkowe, jak pierwszy.
OdpowiedzUsuńNajpierw czytałam książkę, już kilka lat temu. Baaardzo mi się podobała - świat, który wyczarowała Funke jest wspaniały. No i sam pomysł! Następne części też są dobre. Za to film - nie, nie, nie.
OdpowiedzUsuńNa razie mam co czytać, jak znajdę chwilę to może sięgnę :)
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałem, oglądałem za to film. Raczej w odwrotnej kolejności ciężko mi już będzie siegnąć po pierwowzór, tym bardziej, że film mnie nie powalił, ale może kiedyś się skuszę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
oj nie znam, nie znam ;) kieedyś być może to zmienię
OdpowiedzUsuńA ja nie słyszałam o tej książce, ani filmie, ale mam nadzieję, że szybko to zmienię, gdyż przyznam, iż zaciekawiłaś mnie swą recenzją ogromnie.
OdpowiedzUsuńWiele o tej książce słyszałam, jednak jakoś nigdy nie czułam do niej mięty ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://ksiazka-na-kazdy-dzien.blogspot.com/
Czytałam pierwszą część i byłam nią po prostu zachwycona ;))
OdpowiedzUsuńCzytałam 'Atramentowe serce' i przyznam się, że podobała mi się, ale jakoś nie mam serca, aby zabrać się za kolejne dwie części.
OdpowiedzUsuń