Dzisiejsza lektura jest niesamowicie złożona. Przeraziła mnie, zbiła z tropu, gdy miałam nadzieję na dobre zakończenie, zaskoczyła a jednocześnie przeniosła w świat, który w pewnym sensie jest dobrze znany każdemu z nas... świat, gdzie kobiety muszą być silne, gdzie każdy coś ukrywa, a strach nigdy nie opuszcza. "Dziewczęta z Szanghaju" to opowieść skomplikowana w wydarzeniach na przełomach lat, jak i w relacjach międzyludzkich.
O samej autorce można przeczytać pod postem, który napisałam kilka miesięcy wstecz, gdy recenzowałam "Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz"- obie wywarły na mnie podobne wrażenie.
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 368
"Dziewczęta z Szanghaju" to historia dwóch chińskich sióstr, modelek pozujących malarzom robiącym kalendarze, nazywane są powszechnie "Pięknymi dziewczętami". Ich rodzinie się powodzi, nie mają żadnych trosk... do czasu. Wszystko nabiera rozpędu, najpierw ślub z powodu długów ojca, potem ucieczka z kraju ogarniętego wojną... Tempo powieści jest niemal zawrotne. Śmierć przeplata się z cierpieniem i troskami chińskich obywateli i cudzoziemców, którzy utknęli w kraju ogarniętym wojną. Główne bohaterki Pearl i May mogą liczyć tylko na siebie, razem nie poddały się i wyemigrowały do Stanów Zjednoczonych, by odnaleźć swoich mężów- jedyną żyjącą rodzinę, do której mogą się zwrócić.
Powieść ta jest pełna ludzkich cierpień, ale i siły, na jaką może zdobyć się człowiek, by przetrwać nawet najgorsze piekło. Za tło całej opowiedzianej historii służą wydarzenia historyczne: atak Japonii na Chiny, wojna domowa i rządy Mao... mimo, że bohaterki ze swoimi mężami i ich krewnymi mieszkają w Los Angeles, tam również dochodzą do nich cierpienia kraju, który musiały zostawić.
"Dziewczęta z Szanghaju" to opowieść również o dyskryminacji, szczęściu przeplatającym się z ludzkimi smutkami i ziemskimi troskami, o pogodzeniu się ze swoim losem i strachu, który raz zasiany w końcu wydaje plony... i o miłości: siostrzanej, matczynej, żony do męża, synowej do teścia i teściowej- każde cierpienie jest spoiwem dla rodziny, która ma siłę, by się podnieść i walczyć z poświęceniem o szczęście.
Muszę przyznać, że już dawno nie czytałam tak prawdziwej powieści. Umocniła we mnie przekonanie o talencie samej pisarki i tym, że umie słuchać innych i oddać klimat rodzimych Chin.
Moja ocena nie może być inna: 6
Polecam każdemu, ale tylko tym, którzy lubią powieści, które wciskają w fotel u wyciskają łzy...
"Dziewczęta z Szanghaju" zdecydowanie muszę przeczytać i dzięki za przypomnienie mi o tej książce:). Ciekawa recenzja. Pozdrawiam!!
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę niedawno i wywołała u mnie bardzo duże poruszenie. Wiele emocji od radości aż po wściekłość na bohaterów i autorkę, że tak im to życie komplikuje. Zakończenie, moim zdaniem, aż prosi się o napisanie kolejnej części, więc mam nadzieję, że takowa już powstaje. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMyślałam o niej kiedyś nawet ;)
OdpowiedzUsuńRozglądam się za nią od pewnego czasu;))
OdpowiedzUsuńLubię książki tej autorki. Za mną Miłość Peonii, Na złotej górze oraz Kwiat śniegu i sekretny wachlarz. Nie może być inaczej -"Dziewczęta z Szanghaju" muszę koniecznie przeczytać
OdpowiedzUsuń"Kwiat śniegu i sekretny wachlarz" mi się podobał. Nie aż tak jak Tobie, ale jednak. I nawet mam ochotę na "Dziewczęta z Szanghaju".
OdpowiedzUsuńCzytałam, czytałam;)
OdpowiedzUsuńTutaj masz wszystkie:
http://shczooreczek.blogspot.com/search/label/Wydawnictwo%20Kojro
Dziewczęta z Szanghaju, to mocna książka. Tym razem ominęłam opisy krępowania stóp. Wystarczająco się już naczytałam w Sekretnym wachlarzu. Jedyną książką pani See, przez którą nie mogłam przebrnąć, to Miłość Peoni. A tak z innej beczki, to bardzo dobrze, że Świat Książki puszcza raz na jakiś czas, takie tanie edycje kieszonkowe. To dobry pomysł. W Stanach duża część rynku, to takie tanie publikacje.
OdpowiedzUsuń