2012-11-09

Skrzydła nad Delft, Aubrey Flegg

Czasem macie tak, że jakaś jedna książka już od pierwszych stron zamienia się w jedną z Waszych ulubionych książek? Czy, kiedykolwiek mieliście poczucie, że ta książka doskonale wpasowała się w miejsce i czas, w którym się znaleźliście? "Skrzydła nad Delft" może nie do końca są właśnie taką książką, ale doskonale umiliły mi dziewięciogodzinną podróż pociągiem i sprawiły, że zapomniałam o upływającym czasie. 

Aubrey Flegg urodził się w Dublinie, wczesne dzieciństwo spędził na farmie w hrabstwie Sligo, później przeniósł się na jakiś czas do Anglii, by kontynuować naukę. Przez kilka lat przebywał też w Kenii, prowadząc badania naukowe.

Obecnie razem z żoną mieszka w swoim rodzinnym mieście, a wcześniejszą emeryturę
wykorzystuje na realizację pisarskich pasji.  "Skrzydła nad Delft" to pierwsza część trylogii o losach Louise i jej portretu.
Sięgając po tę książkę miałam głównie na uwadze jej tematykę, bowiem, już za czasów licealnych (i czasów, kiedy po raz pierwszy przeczytałam i obejrzałam "Dziewczynę z perłą") zaintrygowała mnie historia XV-XVII wiecznej Holandii. Lubowałam się w książkach, które opowiadały o tamtym okresie i tamtym regionie, ale wciąż jest ich niewiele w naszym kraju. Dlatego też, gdy tylko dowiedziałam się, że na polski rynek wchodzą "Skrzydła nad Delft" uśmiech nie schodził mi z ust. A czas pokazał, że ta tematyka potrafi zafascynować mnie na nowo...


Tłumaczenie: Krzysztof Mazurek
Tytuł oryginału: Wings Over Delft
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: maj 2012
ISBN: 978-83-61989-82-0
Liczba stron: 256
Louise Eeden jest córką znanego i cenionego w całym kraju wytwórcy porcelany. Kiedy ojciec zleca słynnemu malarzowi Haitinkowi namalowanie portretu córki, nikt nie spodziewa się, że w konsekwencji, portret ten stanie się źródłem mnogich emocji i zdarzeń. Louise staje przed trudnym wyborem, poświęcić się dla dobra rodzinnych interesów, czy znaleźć ukojenie idąc drogą, którą wyznacza jej serce? Sprawy się komplikują, rozwiązanie staje się coraz bardziej trudne... 


"Skrzydła nad Delft" to nie tylko powieść o pracy przy tworzeniu portretu, o pracy w XVII'wiecznej pracowni malarskiej, co oczywiście jest naprawdę ciekawe (zawsze ciekawił mnie proces twórczy). Nie jest to też historia sama w sobie o XVII'wiecznej Holandii, czy mieście holenderskim z tego okresu. To wszystko to niesamowita otoczka, która wzbogaca fabułę. Książka ta jest tak naprawdę o miłości. Miłości, która objawia się w stosunku do wielu osób, do ojca, do matki głównej bohaterki, do niani... aż w końcu do czeladnika, który pokazał jej całkiem inny świat. Jest to również historia o zawiści i nietolerancji religijnej, która w tamtym okresie nadal była na porządku dziennym.

Autor doskonale ubrał słowa w zdania, język jego jest stosunkowo prosty, dzięki czemu książkę czyta się jednym tchem. Plastyczność opisów, dodatkowo wzbogaca fabułę, a barwne postacie, żywe dialogi sprawiają, że przez chwilę nie czyta się książki, tylko się ją ogląda- zupełnie, jakby stało się z boku i przyglądało scenie. Fascynujące, ile w tej troszkę ponad dwustu stronicowej książce emocji, zdarzeń i piękna. 

Należy jednak pamiętać, że to jest fikcja literacka. Część nazwisk, które znajdują się w książce, to nazwiska autentyczne, które autor wykorzystał, by nadać powieści znacznie głębszego i rzeczywistego wymiaru. Miejsca opisane w książce również istnieją, choć nie wszystkie. O tym, zresztą sam autor pisze i wcale nie zuboża to odczuć, czy doznań literackich.

Naprawdę dobry kawałek prozy, z pasją- dokładnie taki, jaki lubię najbardziej.



Moja ocena: 4+


Za egzemplarz serdecznie dziękuję!

10 komentarzy:

  1. Książkę tę czytałam i z ciekawości wróciłam na moment do mojej recenzji sprzed paru miesięcy. Znalazłam tam takie zdanie: "Nie będę udawać, że uwiodła mnie magia tej książki – ja jej tam po prostu nie znalazłam", było też o tym, że lektura trochę mnie nudziła i tym podobne stwierdzenia. Ogólnie (jak dobrze pamiętam) byłam nieco rozczarowana tą publikacją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie wręcz odwrotnie. Może dlatego, że tematyka ta jest mi bliska z zainteresowania. :)

      Usuń
  2. Mam w planach od jakiegoś czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś czas temu natknęłam się na tę książkę, okładka zwróciła mą uwagę , jednak wzmianka o Holandii sprowadziła mnie na ziemię ;] Kompletnie nie mój klimat, z jakiegoś bliżej niezidentyfikowanego powodu nie lubię tego kraju ; o
    Więc raczej się za nią nie chwycę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naczytałam się już tylu recenzji tej książki, że nie zliczę. Większość bardzo pochlebna. Dlatego też sama chętnie bym ją przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Również mam w planach na bliżej nieokreśloną przyszłość ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś mnie ciągnie do tej książki, więc pewnie prędzej czy później po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam tę książkę w planach. Może nie jest to priorytetowa dla mnie lektura, ale lubię takie historie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. okładka jest przesympatyczna ;) i bardzo podoba mi sie przedstawiony przez Ciebie zarys fabuły.

    OdpowiedzUsuń
  9. Powieść niesamowicie przypominała mi książkę "Dziewczyna z perłą", jednak mimo wszystko bardzo mi się podobała ;)

    OdpowiedzUsuń

Follow