2013-06-27

Wrocław Fashion Meeting 2013 - fotorelacja

Czerwiec jest miesiącem, który dla mnie był niezwykle burzliwy i zapracowany. Kolejne sesje zdjęciowe, wydarzenia kulturalne... I takim też było wydarzenie, na które zostałam zaproszona dzięki Pani Izie: Wrocław Fashion Meeting. Jedna z niewielu modowych imprez jakie mają miejsce w moim mieście, bardzo się cieszyłam, że mogę w niej uczestniczyć. Na imprezę zawitałam z lekkim opóźnieniem, ominęło mnie kilka pokazów, ale nadal było co oglądać i co podziwiać! 

Razem z Dżoolką (klik, klik) , obeszłyśmy wszystkich wystawców, zbierając wizytówki, rozmawiając i - przede wszystkim - podziwiając te wszystkie piękne wyroby! Oto kilka z nich, które najbardziej przykuły moją uwagę + zdjęcia całej imprezy:





Więcej zdjęć znajdziecie  t u t a j.

Muszę przyznać, że wszystko miało dobrą oprawę. Bardzo fajna przestrzeń (choć, wydaje mi się nie do końca wykorzystana w pełni) sali biznesowo-konferencyjnej Stadionu Miejskiego. Mała liczba wystawców (spodziewałam się, że będzie ich naprawdę znacznie więcej), same pokazy były bardzo dobrze przygotowane: dobre oświetlenie, nagłośnienie... Nie jestem stałą bywalczynią na tego typu imprezach i może właśnie to wpływa na odbiór pokazowych kolekcji, ale przyznam się szczerze, że tylko kilka zaskarbiło sobie miejsce w moim serduszku, oto przykładowe zdjęcia z tych pokazów:

  1. Pokaz: le GIA
  2. Pokaz: Né Comme Ça
  3. Pokaz: Gavel
  4. Pokaz: Joanna Hawrot - boutique & atelier
Więcej zdjęć z pokazów  t u t a j.

Z tego co wiem i z tego, co słyszałam od innych, impreza ta z roku na rok się rozrasta. Nie mogę się doczekać kolejnej edycji, mimo drobnych mankamentów. Bawiłam się bardzo dobrze, choć, pewnie, gdybym przyszła sama, nie znalazłabym sobie zajęcia, pomiędzy pokazami...

Niemniej, bardzo miło będę wspominać to pierwsze moje Wrocław Fashion Meeting

A Wy? Byliście? :)

Gia (1998)

Tytuł oryg.: taki sam
Reżyseria: Michael Cristofer
Scenariusz: Michael Cristofer, Jay McInerney
Zdjęcia: Rodrigo García
Rok produkcji: 1998
Produkcja: USA
Gatunek: biograficzny, dramat
Czas trwania: 120 minut
Obsada: Angelina Jolie (Gia); Elizabeth Mitchell (Linda), Edmund Genest (Francesco)
Wiele osób słyszało o tej słynnej całkowicie odbiegającej od kanonów modelek wówczas spotykanych, buńczucznej i pełniej nieodpartego uroku kobiecie, która zrewolucjonizowała branżę modelingu jako takiego. Ja poznałam ją i jej historie dopiero teraz.

Siedemnastoletnia Gia mieszka w Filadelfii, wiedzie dosyć ekscentryczne życie (jak na lata '80 XX wieku), ubiera się jak motocyklistka, nosi kolorowe włosy, nie stroni od papierosów... Wydawałoby się, że nic ją w życiu nigdy nie zaskoczy - tymczasem życie podarowało jej szansę, została wypatrzona przez fotografa na ulicy, zaproszona na zdjęcia... Od tamtej pory wszystko potoczyło się szybko, być może za szybko...


Gia boryka się z wieloma problemami: narkotyki, niezrównoważenie psychiczne spowodowane przeciążeniem i nieszczęśliwym dzieciństwem. W filmie została pokazana jako ofiara sławy, ofiara ludzi, którzy powinni być dla niej oparciem a nie byli nim wcale, ofiara złych wyborów... Gia, jako nastolatka została obarczona nagle zbyt dużą odpowiedzialnością, zbyt dużym obciążeniem psychicznym... nie znalazła prawie nikogo, kto byłby z nią i do kogo mogłaby zwrócić się o pomoc...

Film mógłby stać się mistrzostwem kina: gra aktorska rewelacyjna (nie tylko Jolie, która idealnie wpasowała się w rolę Gii), rewelacyjnie skomponowany scenariusz, który fabularnie w ogóle nie nudzi... Strasznie nie pasowała mi otoczka, w którą obleczony został film. Niby dokument, a jednak wyglądało to wszystko, poprzez muzykę i zdjęcia, jakbym miała przed oczami, na monitorze laptopa bajkę. Mdła muzyka, która całkowicie psuła klimat i odbiór filmu. Pierwszy raz w życiu spotykam się z muzyką, która przeszkadza w odbiorze.

Przez te drobne mankamenty film przestał mnie ciekawić po godzinie, muzyka zaczęła drażnić - nie wiem właściwie jaką rolę miała odgrywać; może w tamtych czasach taka była "modna" czy powszechnie wykorzystywana...

Niemniej, film, a właściwie odegrane role wzbudzają emocje, historia doskonale przedstawia również kulisy modowego biznesu, który bywa dość krwawy, nawet u swoich początków.

Czy polecam? To kwestia czy ktoś lubi filmy o modelkach, czy ktoś lubi filmowe biografie z nutką dramatu. Obejrzeć nie zaszkodzi z pewnością, zwłaszcza, by zobaczyć fenomenalną Jolie, ale nie oczekujcie zachwycających scen czy też scen, które wzbudzą w Was naprawdę silne emocje. Ten obraz to coś pomiędzy, coś średniego. I taką też ocenę dostał.

ocena: 3+

2013-06-26

Prasówka, czyli przegląd czytanej prasy #3

Cykl ten, dość krótki ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi magazyny i czasopisma, w których się zaczytuję i, które mnie inspirują.
Posty na temat czasopism zostały podzielone na kilka części, zdjęcia numerów nie odpowiadają miesiącowi bieżącemu (wybrałam losowe pozycje); w zestawieniu nie pojawiają się "Nowa Fantastyka" oraz "Zwierciadło", bo o nich już pisałam/piszę nadal.

Dzisiaj, chciałabym opowiedzieć Wam o odkryciu ostatnich miesięcy, magazyn, w którym rozkochałam się bezgranicznie ze względu na formę i treści w nim zawarte. "Slow" jest, bowiem czasopismem, który zmusza do zatrzymania się w tym pędzącym świecie i refleksji. 


"Slow" to nietypowe miejsce. Zatrzymuje czas. Przez chwilę znajdujemy się w całkiem innym świecie - świecie, który otula mydlana bańka. Odrywamy się od codziennych trosk i zanurzamy w pasjonujących artykułach z szerokiej gamy tematycznej, "Slow" jest jednym z tych magazynów, gdzie znajdziemy wszystko (innymi słowy: każdy znajdzie coś dla siebie): i kulturę, i design/sztukę, i felietony; i artykuły tematyczne o np. ekologii; i przepiękne sesje zdjęciowe, w których się zakochuję (zwłaszcza, że większość z tych młodych autorów znam od kilku lat za pośrednictwem fotobloga - to strasznie miłe widzieć ich sukcesy i cieszyć się razem z nimi!). Wydawnictwo YOSO razem z redakcją odwaliło naprawdę dobrą robotę: i typograficznie pięknie skomponowany magazyn i treściowo idealnie dopasowany do rytmu ludzkiego życia. I do nas samych, zabieganych.

Oto przykładowe strony z tego numeru:


Zdjęcie by Marcin Nagraba - Photography & Art 



Bawi mnie, potrafi zmusić do refleksji. Zwraca uwagę na zmieniający się świat. Krzepi i jednoczy ludzi, którzy mają już dość pędzącego świata, chcieliby w końcu odpocząć, znaleźć chwilkę na odetchnięcie. I właśnie to im oferuje "Slow" - chwilę zapomnienia. 


A co Wy sądzicie? Czytacie?



Inne posty w tym cyklu:


2013-06-24

Irena, Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska

Siadając z tą książką do lektury byłam przekonana, że natrafiłam na lekką i przyjemną książkę o urzekającej okładce. Książkę, która w jakiś sposób oderwie mnie od wszystkich problemów krążących wokół i w jakiś sposób pocieszy - mimo, że byłam świadoma tematyki jaką porusza. Myliłam się. Jest to bowiem książka, która lekkością pióra może zmylić czytelnika, bowiem gabaryty emocji są w niej znacznie większe.
Małgorzata Kalicińska jest absolwentką SGGW-AR w Warszawie. Była zbieraczką wiadomości w TVP1 w programie Kawa czy herbata. Ma dwoje dorosłych dzieci: Stanisława i Barbarę (jest również autorką książki "Irena").
Historie pisane przez życie bywają bardziej dramatyczne niż te opisywane w książkach, czy pokazywane na szklanym ekranie. Każda z takich historii niesie ze sobą ładunek emocji, zdarzeń i dziwnych splotów ludzkich losów, cały czas nas zadziwiając i wprawiając w osłupienie. Niekiedy jednak dane uczucia, czy zachowania to następstwa danych decyzji, które w prosty sposób wymuszają daną reakcję. Jesteśmy bowiem rezultatem reakcji i interakcji. I ta książka jest właśnie o takich decyzjach, o ich konsekwencjach i sposobie dotarcia do, zdawałoby się zamkniętego serca...
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 3 października 2012
ISBN: 978-83-7747-734-2
Liczba stron: 416
Tytułowa Irena traci męża, Felka. Dorota i jej córka Jagoda również przeżywają śmierć staruszka. Podobno wszystko ma swoje miejsce i czas - w tym przypadku śmierć Felka wyzwoliła w matce i córce nieznane dotąd pokłady dziwnych, złych emocji. Konflikt narastał, kłótnia za kłótnią sprawiała, że kobiety się od siebie oddaliły, a tajemnice, które skrywają nie pozwalają przerwać tej kaskady złych wydarzeń.

Ale w pewnym momencie wszystko się zmienia...

Historia znana w świecie: konflikt pokoleń. Motyw poruszany bardzo często w literaturze, nieco odkurzony z kurzu czasu i podany w bardziej rześkiej i nowoczesnej wersji pewnie do wielu przemówił. Nie do mnie. Nie potrafiłam przez bardzo długi czas znaleźć "wspólnego języka" z bohaterkami. Nie wzbudzały we mnie prawie żadnych pozytywnych uczuć. Potrafiły irytować. Prostolinijna Dorota przypominała mi raczej babcię niż matkę, Jagoda zbyt zapatrzoną w siebie ignorantkę... Wszystko jednak zmieniało się z każdą stroną. Zmianie ulegało nie tylko moje widzenie postaci, ale również i one same. Zaczęły rozumieć i zaczęły słuchać.

Książka skierowana do osób, które mają podobne problemy, skłania bowiem do refleksji nad tym, jak szybko najbliżsi potrafią obrócić się w nieznane nam w ogóle osoby. Jak wiele potrzeba odwagi, by powiedzieć prawdę. I jak wiele czasu potrzeba, by zrozumieć i naprawić krzywdy.

Wielkim minusem jest samo zakończenie - według mnie strasznie spłaszczone, obniżające dobry poziom książki, a szkoda! 


Moja ocena: 3+/4=

2013-06-22

Wrocławskie Tanie Czytanie 20- 23. 06. 2013

Z Targami Książki we Wrocławiu jest tak, że albo ich wcale nie ma, albo są niepełne, małe i prawie nikt o nich nigdy nie słyszał. A szkoda, bo czasem można znaleźć tam naprawdę fascynujące znaleziska. To moje pierwsze Wrocławskie Tanie Czytanie (więcej informacji tutaj), zawiodłam się jednak troszkę - nie pojawiły się na nich żadne większe wydawnictwa, głównie wrocławskie. Może nie zrozumiałam idei tych targów, nie wiem. Moim małym marzeniem jest zobaczyć we Wrocławiu takie targi jakie są w Katowicach, Krakowie czy Warszawie - duże, pełne spotkań autorskich z różnymi imprezami okolicznościowymi... Przecież Wrocław też czyta, też jest miastem kultury i na kulturę kładzie duży nacisk. Nie rozumiem polityki takich małych targów - nie są one, bowiem zbyt atrakcyjne dla większości, a szkoda... 

Niemniej cieszę się, że we Wrocławiu zaczyna się coś dziać książkowego, że pojawia się coraz więcej książkowych inicjatyw, które z racji tego, że jestem Molem Książkowym (mogę wpisać to sobie już do CV? :P), bardzo mnie cieszą. A Wrocławskie Tanie Czytanie, mam nadzieję, rozrośnie się do tego stopnia, że będę mogła być dumna, że byłam świadkiem rozwoju tego typu imprezy w moim, od pięciu lat mieście :)

Krótka fotorelacja i moje małe, poetyckie zdobycze:


Wrocławskie Tanie Czytanie ulokowane jest na Placu Solnym - każdy Wrocławianin i nie tylko ten Plac kojarzy ze względu na jedne z najsławniejszych Kwiaciarek w Polsce. I trwa jeszcze dwa dni! :)





Mimo małego nagłośnienia i promocji, Wrocławskie Tanie Czytanie cieszy się całkiem sporą popularnością.


Moje zdobycze. Dwa tomiki wierszy, które kosztowały mnie w sumie siedem złotych. Bardzo jestem zadowolona. Zwłaszcza, że wracam do poezji sercem coraz częściej.

Chodzicie na takie targi? Co o nich myślicie? Byliście na takich targach we Wrocławiu i/lub w swoich miejscowościach?




2013-06-17

Prasówka, czyli przegląd czytanej prasy #2

Cykl ten, dość krótki ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi magazyny i czasopisma, w których się zaczytuję i, które mnie inspirują.




Posty na temat czasopism zostały podzielone na kilka części zdjęcia numerów nie odpowiadają miesiącowi (wybrałam losowe pozycje); w zestawieniu nie pojawiają się"Nowa Fantastyka" oraz "Zwierciadło", bo o nich już pisałam/piszę. 

Bez przedłużania, drugą pozycją (po "K MADZE"), którą czytuję i lubię jest "Torii"

Przeglądając "Torii" zawsze mam wrażenie, że przenoszę się w całkiem inną rzeczywistość - japońską rzeczywistość. Przepełniona informacjami z aktualnych wydarzeń, napominająca o historii Japonii, sięgająca po wydawnictwa polskie nawiązujące tematyką do Kraju Kwitnącej Wiśni... Kultura, sztuka, japońska tradycja - o tym pisze się w "Torii" i to właśnie najbardziej ciekawi. To jedno z tych czasopism, które czyta się od deski do deski. 

Kilka przykładowych stron z tego numeru:






Znalezienie dla siebie artykułu w tym czasopiśmie jest dosyć proste, poprzez spektrum tematów, które są naprawdę różnorodne. Możemy się np. dowiedzieć czegoś więcej o japońskiej kaligrafii, medycynie naturalnej, o nowych książkach japońskich twórców na polskim rynku; o filmach, reżyserach; o sztukach walki; o pięknie Japonii i wszelkiego rodzaju ciekawostki będące uzupełnieniem danego numeru (przykładowo ten numer zawierał ciekawostkę w postaci polskiego magazynu ukazującego się w Japonii!).

Magazyn skierowany głównie dla pasjonatów zafascynowanych kulturą Japonii w szerokim zakresie. Jak dla mnie, najlepszy mówiący o takiej tematyce, pojawiający się na polskim rynku.

A co Wy sądzicie? Czytacie?


Inne posty w tym cyklu:

2013-06-14

Prasówka, czyli przegląd czytanej prasy #1

Nie zawsze jest tak, że czytamy tylko książki. Czasem wyszukujemy czasopisma, które nas czymś zaciekawią i chcemy mieć je u siebie na półce. Z czasopismami ukazującymi się na polskim rynku jest jeden, zasadniczy problem: niewiele osób zwraca na nie uwagę, niewielu kupuje - przynajmniej takie krążą opinie i co jakiś czas słyszymy, że któreś z wydawnictw upada. A jak jest naprawdę? Czytacie? Kupujecie?
Cykl ten, dość krótki ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi magazyny i czasopisma, w których się zaczytuję i, które mnie inspirują.

Chciałabym pokazać Wam, czym ja jestem zachwycona, co czytuję i kupuję dosyć regularnie (jeśli mnie stać, życie studenckie nie jest proste ;)) - posty podzielone zostały na kilka części zdjęcia numerów nie odpowiadają miesiącowi (wybrałam losowe pozycje); w zestawieniu nie pojawiają się "Nowa Fantastyka" oraz "Zwierciadło", bo o nich już pisałam/piszę. 

Bez przedłużania, pierwszą pozycją, którą czytuję i lubię jest "K MAG"


Magazyn nakierowany jest na szeroko pojętą modę, sztukę, design... Uwodzi mnie podejściem do każdej tematyki, zachwyca dwujęzykowością (artykuły są po polsku i po angielsku) tekstów - coś zupełnie nowego i świeżego na polskim rynku czasopiśmienniczym. I jestem zachwycona zdjęciami i ogólną oprawą graficzną - małe skrzywienie zawodowe, można by, rzec nawet. Magazyn zakwalifikowałabym jako rozrywkowy, przeznaczony dla młodych ludzi (nie tylko kobiet!), nacechowany dużą ilością zdjęć - nie tylko modowych, ale również zdjęć wystaw, designerskich rozwiązań technologicznych... Nakierowany jest na sztukę/kulturę poprzez recenzje, np. spektakli teatralnych. Dużą uwagę też poświęcają młodym talentom- często wyszperanych w internetowych czeluściach. 

Kilka stron z czasopisma (z wyżej przedstawionego numeru):





Gdy "K MAG" pojawił się na polskim rynku, czuć było powiew świeżości - coś niesamowitego, coś zupełnie nowego. Minęło już kilka lat, a to się wcale nie zmieniło. I z pewnością, nie raz jeszcze zajrzę do archiwalnych numerów, jak i zakupię nowy.



Znacie? Lubicie?

2013-06-13

Fotografia jako sztuka współczesna, Charlotte Cotton

Fotografia jest jedną z dziedzin sztuki, która dzięki rozwojowi technologicznemu, zaczęła się rozwijać bardzo prężnie. Każdy z nas posiada aparat cyfrowy (niegdyś większość posiadała aparaty analogowe). Fotografia w dzisiejszych czasach spowszedniała, każdy może stać się fotografem, pretendować do miana fotografa uwieczniającego, nie tylko rodzinne wycieczki czy wydarzenia. Zżyliśmy się ze światem, gdzie obraz odgrywa dużą rolę w życiu codziennym. Ale czym jest tak naprawdę ta artystyczna strona fotograficznej historii? Jakie nurty, tendencje dominują w niej lub dominowały w minionych latach? Czym jest właściwie artyzm w wymiarze fotografii współczesnej? Niewielu ludzi zadaje sobie takie pytania, mnie one niesamowicie nurtowały. Aż do dzisiaj, kiedy to skończyłam czytać książkę Charlotte Cotton.

Charlotte Cotton jest dyrektorem kreatywnym The National Media Museum w Wielkiej Brytanii. Uprzednio sprawowała funkcje kuratora i dyrektora The Wallis Annenberg Photography Department w The Los Angeles County Museum of Art, dyrektora programowego The Photograpers' Gallery w Londynie oraz kuratora fotografii współczesnej.

Dostając "Fotografię jako sztukę współczesną" nie zakładałam, że wniesie w moje życie tak wiele - większość z Was, bowiem wie, że oprócz literatury i muzyki, fotografia właśnie jest jedną z moich największych pasji. Wniosła w moje życie nie tylko całkiem inne postrzeganie fotografii, ale i wlała w moje serce słodycz największą- zrozumienie i możliwość interpretacyjną. Jest to książka, która uczy. Uczy widzieć daną fotografię w całkiem innym kontekście. Uczy i inspiruje. Pokazuje, jak przez dziesięciolecia fotografia się zmieniała. Prognozuje poniekąd, również, jak się jeszcze zmieni. I mimo, że pozycja ta w Polsce została wydana w 2010 roku , nie traci po dziś dzień na świeżości.


Tłumaczenie: Magdalena Buchta, Piotr Nowakowski, Piotr Paliwoda
Tytuł oryginału: The Photograph as Contemporary Art
ISBN: 97883-242-1353-5
Liczba stron: 248
Aby do końca móc zrozumieć wagę i rangę fotografii jako sztuki współczesnej, autorka podzieliła książkę na kilka rozdziałów tematycznych, m.in. Życie intymne, Fizyczne i materialne czy Chwile w historii. W każdym z nich opisuje całkiem inne techniki fotograficzne, projekty i fotografie oraz ich twórców, zwracając uwagę nie tylko na nurt, ale również na to jakiej dokonał ewolucji czy jak jest postrzegany przez odbiorców. Każdy z artystów wymienionych w książce, stał się prekursorem lub wyróżnia się na tle innych. Mamy tu do czynienia z wieloma nazwiskami, dzięki czemu zawsze możemy na własną rękę dokonać pogłębienia wiedzy, którą przekazuje nam, powiedzmy szczerze, w okrojonej wersji autorka. 

Fotograf jest tutaj twórcą ale i obiektem fotografowanym, narratorem ale i podglądaczem. Dokumentalistą, ale i wirtuozem tworzącym obrazy, technikami znanymi na samym początku rozwoju fotografii lub tworzącym instalacje, gdzie rzeźba i fotografia uzupełniają się, tworząc harmonijny, pełny obraz. Fotograf pełni funkcje opowiadacza historii poprzez zdjęcia, ujęcia, kolorystykę czy sposób i technikę fotografowania. Jest pośrednikiem do całkiem innego świata, pełnego metafor i kryjącego w sobie tajemnicę, wszakże sztuka oddziaływuje na każdego inaczej.

Atutami książki są niewątpliwie mnogość przykładów w kolorze. Doskonale skomponowana typograficznie, moim zdanie, przejrzysta i z wyrazistym, barwnym językiem. Mimo, że jest to książka naukowa, specjalistyczna, czyta się ją niezwykle przyjemnie i z zaciekawieniem.

Książka mnie zachwyciła, zaspokoiła głód wiedzy (o historii fotografii i interpretacjach pisałam już tutaj przy okazji recenzji "Obrazów fotografii..."), głód poznania. 

Przykładowe stronice z tej książki:




Książka jest raczej skierowana do osób, które pasjonują się fotografią na tyle, że sięgają po książki z tej tematyki. Myślę, że nie będą zawiedzione.

Moja ocena: 5+


Za egzemplarz serdecznie dziękuję!

2013-06-11

WYNIKI KONKURSU WROCŁAW FASHION MEETING!

Bez zbędnych wstępów, wejściówki otrzymują:



PROSZĘ O KONTAKT, jak najszybszy, na MAILA: mia.89@wp.pl ---> zawrzyjcie w nim swoje dane!


Gratuluję i do zobaczenia! :)

2013-06-10

Stosisko rodem z Warszawy, czyli jakie pamiątki Pandorcia zwozi z koncertowych wojaży

Chyba normalne w byciu molem książkowym, jest to, że nieważne, gdzie wyjeżdżamy i na jak długo, zawsze ciągnie nas do przybytków książkomagazynowych. Nieważne, czy to księgarnie, czy popularne, polskie Empiki, Matrasy czy zwyczajowe, zagubione w czeluściach uliczek Antykwariaty. Zwłaszcza do tych ostatnich mam szczególny sentyment.

I właśnie do takiego, warszawskiego, ulokowanego na bazarku wśród miliona stoisk z warzywami, ciuszkami, butami i świeżym pieczywem, zaprowadziła mnie moja droga Lena. Radość niesamowita, gdy tylko zanurzyłam się w kartonach książek z wyceną 5 zł.
Zobaczcie co zdobyłam (i część dostałam od Leny):


1. "Zakręt rzeki", V. S. Naipaul (antykwariat)
2. "Gösta Berling", S. Lagerlöf (antykwariat)
3. "Zew Cthulhu", H. P. Lovecraft (prezent od Leny)
4. "Wiek niewinności", E. Wharton (antykwariat)
5. "Frida", B. Mujica (pożyczka od Leny)



Czyż nie piękny stosiczek przywiozłam? A wy co przywozicie z wyjazdów?

2013-06-09

Zwierciadło, nr 6/2013

Pierwszy raz na moim blogu pojawi się recenzja (a właściwie raczej jedna wielka refleksja dotycząca artykułów z tegoż numeru akurat) "Zwierciadła". Jest to jeden z nielicznych magazynów jakie czytuję i kupuję co miesiąc (z pewnymi małymi wyjątkami) już od prawie pięciu lat. Czas minął niesamowicie szybko, a magazyn przepoczwarzył się w coś, co dla mnie, kobiety dwudziestoczteroletniej jest esencją: pokazuje w jaki sposób można się rozwinąć, porusza trudne tematy, które do mnie docierają; są w nim artykuły, które bawią ale i wzruszają- podobnie jak felietony; sesje zdjęciowe, które mnie zachwycają... i oprawa graficzna, z roku na rok coraz lepsza i te okładki! Tak, jestem zachwycona. A ten numer jest dla mnie szczególny (nie tylko dlatego, że to dwutysięczny numer miesięcznika).

Wydawnictwo: Wydawnictwo ZWIERCIADŁO
Data wydania: czerwiec 2013
Liczba stron: 196
Kupiłam ten numer wracając pociągiem z Warszawy z moich koncertowych wojaży (tym razem Ursynalia i spełnienie jednego z największych marzeń od czasów gimnazjum- zobaczyłam na żywo ukochany zespół, HIM). Nie zabrałam wówczas książki, ambitnie podczytywałam notatki z Historii Kultury Książki, na kolokwium. Zgarnęłam z kiosku ten numer, nie myśląc zbyt wiele. Dwutysięczny numer! Coś nieprawdopodobnego! Siedząc w pociągu, w przerwach między podsypianiem, słuchaniem muzyki i nauką, zaczęłam czytać. I oniemiałam... 
Macie czasem tak, że niektóre rzeczy zdarzają się w najodpowiedniejszym do tego momencie, jakby los kierował nas właśnie w tą stronę, albo sprawiał, że te "rzeczy" dzieją się właśnie wtedy, kiedy ich najbardziej potrzebujemy? Tak właśnie miałam z tym numerem, artykuły w nim zawarte tak bardzo były mi w tym czasie potrzebne, tak doskonale wpasowały się w moje zawirowania emocjonalno- egzystencjonalne i wpasowały się w moje rozumowanie świata. Niesamowite, jak wiele można wynieść z jednego numeru, gdy jest tak kompatybilny z naszą duszą i świadomością rzeczywistości.

Wobec tego, chciałabym rozwinąć kilka refleksji dotyczących kilku artykułów, które szczególnie do mnie dotarły i jednocześnie zachęcić Was do czytania, bowiem warto. 


Katarzyna Miller pisząca od wielu lat dla "Zwierciadła", psychoterapeutka, filozofka, poetka w swoich felietonach porusza bardzo wiele różnych tematów począwszy od tematów tabu a skończywszy na zwykłych relacjach międzyludzkich. W czerwcowym numerze skupiła się na śmiechu, lęku bycia sobą i pokazania swoich własnych emocji. 
"(...) Bo wesołość jest rodzajem odwagi. Kiedy zaczynamy się śmiać: z siebie, z własnego lęku, a już szczególnie z własnego cierpienia, śmieć się serdecznie, nie ironicznie ani szyderczo - stajemy się wolni, mamy sprzymierzeńca w sobie." 
Jestem jedną z tych osób, które dystans do siebie mają we krwi, śmiech jest ich naturalną częścią składną niemalże tak ważną, jak szpik kostny czy płytki krwi. Ale ileż potrzeba odwagi, by uśmiechem, radością wypełnić życie? I ileż odwagi potrzeba, by stać się wolnym. I ileż ciężkiej pracy, by wyćwiczyć w sobie podejmowanie decyzji, które sprawią nam radość, ale nie ukryją naszych prawdziwych emocji i charakterów...
"Odważny to ten, kto jest niewystraszony własnym lekiem. Czuje go,ale się go nie boi."



Tematem miesiąca stał się uśmiech, śmiech. W artykule Aliny Gutek możemy doświadczyć, jak wielką moc śmiech posiada i jak pozytywnie wpływa na nasze życie i zdrowie. Przedstawia wyniki badań eksperymentów i zwraca uwagę na nowe zjawisko, tzw. śmiechoterapię, która zdobywa coraz większą rzeszę zwolenników. Śmiech niekiedy postrzegany jest jako coś nagannego, zwłaszcza w naszym kraju, gdzie piętno PRL'u nadal gdzieś w nas kwitnie- uśmiech był symbolem uległości. Wszystko jednak powoli się zmienia...
"(...) Uśmiech to niezwykle skuteczna siła w kontaktach międzyludzkich! O wiele skuteczniejsza niż walka o swoje, zwłaszcza w trudnych sytuacjach. Okazuje się także sprawdzonym narzędziem komunikacji, co potwierdza wiele badań, między innymi te przeprowadzone przez Roberta Provine'a (...), z których wynika, że 30 razy częściej śmiejemy się w towarzystwie niż w samotności. A to dlatego, że śmiech pomaga przykuć uwagę, a dla mówiącego jest nagrodą, znakiem zachęty do dalszej opowieści, pochlebia mu."
Nie pozostaje nam nic innego niż przestanie bać się śmiania i uśmiechania, nawet od obcych ludzi. Nie ma nic krzepiącego bardziej niż szczery uśmiech.


Maciej Stuhr, jeden z tych autentycznych aktorów, który zachwyca mnie na naszym polskim podwórku. Przesympatyczny mężczyzna, nie bojący się iść swoją własną drogą. Dokonujący wyborów, które często sprawiają, że jest na bakier z opinią publiczną. Rozmawia z nim Anna Serdiukow, zadając pytania o jego książkę, o wybory, których dokonał, o pracę przy "Pokłosiu"... Wiele mądrych słów niesie ze sobą ten wywiad. Piękna rozmowa, która wprowadziła mnie w refleksyjny nastrój- zastanowiłam się, mijając kolejne stacje, jaką drogą ja chcę iść. Co chcę osiągnąć. Kim się stać.



Treści w czerwcowym "Zwierciadle" jest, oczywiście więcej. Więcej niosących refleksji artykułów, inspirujących niekiedy i sprawiających, że czas na chwilę się zatrzymuje, bowiem Ty się zatrzymujesz. I myślisz nad swoim życiem, wchłaniasz każde słowo... Nie ma nic piękniejszego niż inspirujący dreszczyk kreacjonizmu. Czas zmian nadszedł. Mam dwadzieścia cztery lata już wiem kim jestem. Mam dwadzieścia cztery lata i wiem, co chcę robić w życiu. Piękna pewność i dziwny spokój opanował moją duszę. Tyle wygrać...

Czytajcie, uśmiechajcie się i nie strońcie od inspirujących Was ludzi- niech pozytywną energią twórczą napełniają Was co dzień!

Moja ocena: 6

Zagłada, Akira Yoshimura

Czasem sięgając po książkę w bibliotecznej otchłani zapełnionych półek, nie mamy tak naprawdę pojęcia w jaką historię trafimy. Notki od wydawców, czasem są mylnie formułowane, przebarwione. Poddajemy się ruletce, czy czas spędzony w bibliotece i podczas czytania, to czas stracony?

Kocham wyprawy do bibliotek. Zawsze czuję się, jak na "polowaniu" czytelniczym. I nigdy, tak naprawdę nie wiem co wybrać. Tym razem wybór padł na "Zagładę" Akiry Yoshimury.

Akira Yoshimura, urodzony w 1927, prezes związku pisarzy japońskich, jest autorem pięciu powieści.

Sięgając po tę książkę, tak naprawdę nie wiedziałam, co mnie czeka. Cieniutka książeczka nie wydawała się nieść ze sobą zbyt wielu ważnych treści. Jakże pozory potrafią mylić. Nie ważny format, oprawa... słowa zawarte w książkach mają niezwykłą moc. Komponują świat, którego, zazwyczaj nie znamy (albo znamy, tylko z całkiem innej perspektywy); świat, który z każdą stronicą wchłania nas i sprawia, że staje się "nasz" przez drobną chwilkę. Z "Zagładą" miałam jeden, poważny problem: ten świat zioną chłodem. Nie potrafiłam się do niego, do końca przekonać. Sposób pisania (a może tłumaczenia?) sprawił, że ciężko się czytało już i tak dosyć ciężką tematykę.

Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott
Tytuł oryginału: Hasen
Seria: Biblioteczka konesera
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2000
ISBN: 83-7255-435-8
Liczba stron: 128
"Zagłada" to historia pewnej japońskiej, średniowiecznej, nadmorskiej wioski. Jej troski, codzienne zmaganie z głodem, z zimnem, z ubóstwem. Codzienna tyrada walki z żywiołem. Walki z chorobami. I ciągła, nieustanna praca, by przeżyć kolejne miesiące... Ludzie sprzedający się w niewolę, by móc choć na trochę wyżywić rodzinę. Nadzieja ludności na przybycie, tzw. "łaskawego statku"- statku rozbijającego się o przybrzeżne skały, zwabionego przez ognie ważących sól palenisk. Taki statek, posiadający bogate ładunki potrafi wyżywić wioskę na kilka lat. Radość ogromna... ale bywa też tak, że to, co okazuje się w pierwszej chwili zbawieniem, może stać się przekleństwem...

Książka zapełniona przez opisy zmieniających się pór roku, codziennych obowiązków rybackich, wątpliwości i strachu o rodziny. Nasycona paniczną potrzebą przetrwania i ludzką niewiedzą. Zgubną chciwością, która może doprowadzić do tragedii. Książka pełna śmierci i smutku. Obrzędów i wierzeń. Książka o ludziach żyjących w wspólnocie, która z czasem staje przed zagrożeniem, z którego wyjdą nieliczni. Wspólnota dbająca o każdego.

Płytko, choć rzetelnie naszkicowane postacie- książka jest raczej dokumentem ukazującym życie takiej rybackiej wioski niż zapisem emocji bohaterów, choć i takie, oczywiście występują.

Ciężko było mi przebrnąć przez nią ze względu na sztywny język. Jeśli ktoś jest naprawdę ciekawy Japonii w każdym okresie, ta książka może sprawić mu przyjemność. Wystarczy uzbroić się w cierpliwość.

Moja ocena: 3+


PS: Już niedługo wyniki konkursu!
Follow