2011-07-31

Liryki najpiękniejsze, Sylvia Plath

Dziw mnie bierze, że jeszcze do tej pory nie wspomniałam o wierszach utalentowanej Sylvii Plath, która jest jedną z moich ulubionych poetek amerykańskich. Od czasów liceum, gdy odkryłam te mroczne wiersze, co jakiś czas na nowo sobie o nich przypominam, choć dopiero niedawno udało mi się zdobyć tomik wierszy...

Sylvia Plath (ur. 27 października 1932 w Jamaica Plain k. Bostonu, zm. 11 lutego 1963 w Londynie) – amerykańska poetka, pisarka i eseistka, zaliczana do grona tzw. poetów wyklętych. Współcześnie znana m.in. dzięki na poły autobiograficznej powieści "Szklany klosz". Jej poezja należy do nurtu poezji konfesyjnej. Sylvia Plath jest przy tym jedną z czołowych postaci kierunku w literaturze lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku, określanego mianem Konfesjonalistów (ang. Confessionalist)

Tłumaczenie: Teresa Truszkowska
Wydawnictwo: ALGO
Data wydania: 2008 (data przybliżona)
ISBN: 978-83-89683-27-4
Liczba stron: 128

Sylvia Plath była znana z kontrowersyjnych tekstów, pełnych metafor i mocnych porównań. Jej wiersze trzeba umieć zrozumieć. Sama nie wiem, czy udało mi się to do końca. Lubisz je albo wręcz ich nienawidzisz.  Każdy z nich naładowany jest wielkim ładunkiem emocjonalnym, zazwyczaj negatywnym. Doskonale opisują relacje międzyludzkie (mąż-żona, ojciec-córka itp.), ale też i całe społeczeństwo ludzkie.
Wiersze Sylvii Plath bolą, wydzierają kawałek duszy i wpychają mu go do gardła- są brutalne, ale potrafią być też delikatne i subtelne- zaskakują.


Chciałam jeszcze tylko nadmienić, że wydanie tego tomiku wierszy jest bardzo ładne, potwierdzeniem może być kilka tych zdjęć (wybaczcie jakość):
Na każdej stronie znajdują się takie malutkie rysunki, tutaj kociak.

Szata graficzna wewnątrz książki jest naprawdę bardzo ładna, co mnie bardzo zdziwiło. :)


Mogła bym pisać tak bez końca... ten, kto zna Sylvię Plath, ten wie o czym piszę.
Innych zachęcam, nawet jeśli nie zapałają do autorki i jej wierszy sympatią. :)

Moja ocena: 6

Ayo, Billie Eve (2011)

Ostatnio ta płyta nadała sens moim dniom. Zanim jednak przejdę do recenzji, słów kilka o samej piosenkarce, która już dwukrotnie gościła w naszym kraju, Ayo.

Ayọ (właściwie Joy Olasunmibo Ogunmakin; ur. 14 września 1980 w Frechen) – niemiecka piosenkarka pochodzenia nigeryjsko-romskiego, tworząca muzykę z pogranicza soulu, reggae i folku.
W dzieciństwie grała na skrzypcach, fortepianie, później gitarze. Pierwszą piosenkę napisała w wieku 15 lat. Zamiłowanie muzyczne rozwinął w niej ojciec, Ayọ wzoruje się na Pink Floyd, Jimmym Cliffie i Bobie Marleyu. Z ojcem nagrała pierwsze demo.
W 2006 nagrała w zaledwie 5 dni swój pierwszy album Joyful, który w tym samym roku trafił do sprzedaży.
W wieku 21 lat przeniosła się do Londynu, potem Paryża, Nowego Jorku. W czasie pobytu w Paryżu zaśpiewała swój pierwszy solowy koncert i podpisała kontrakt z Polydor Records 
W marcu 2008 Ayọ rozpoczęła nagrywanie drugiego albumu studyjnego. 7 marca 2011 ukazał się trzeci album studyjny Billie Eve. W czerwcu artystka promowała go w Polsce, podczas pięciu koncertów.
[informacje pochodzą z Wikipedii, klik]

Oficjalna strona piosenkarki: http://www.ayomusic.com/
Strona piosenkarki na lastfm.pl: klik

O Albumie: 
Wytwórnia płytowa: Polydor/DEP (2011)
Wydany: 22 III 2011Ilość utworów znajdujących się na płycie: 15 utworówCzas trwania płyty: 57:17
Lista utworów:
1. How Many People
2. I'm Gonna Dance
3. Black Spoon
4. I Can't
5. Flowers
6. Real Love
7. Julia
8. My Man
9. It's Too Late
10. Who Are They?
11. We've Got To
12. Before
13. It Hurts (Feat. Matthieu Chedid)
14. Believe (Feat. Saul Williams)
15. I Want You Back (Bonus Track)
16. I Know A Place (Bonus Track)

Z tą płytą miałam nie lada problem.Gdy pierwszy raz odpaliłam ją nie zachwyciła mnie. Była dla mnie niezrozumiała, a ja nie miałam czasu by poświęcić jej chwilkę i się wsłuchać w piosenki... myślę, że musiałam też do niej dojrzeć. Teraz wiem, że warto było dać jej drugą szansę- oczarowała mnie. Poprawiała humor, wzruszała... Kocham dźwięki instrumentów, które pojawiają się w tych piosenkach, dźwięki zadziorne lub te kojące zbolałe serca. 
Sama Ayo przykłada wielką wagę do swoich tekstów, które traktuje bardzo osobiście: "Nawet, kiedy jest ci bardzo ciężko, nie możesz zapominać o tym jak cieszyć się życiem. Nie możesz zgubić tej drogi, która cię motywuje do działania i jest dla ciebie najlepsza."

Nie jestem muzykiem, ani dziennikarzem muzycznym ciężko mi więc orzec, czy dzieło to zasługuje na miejsce w historii muzyki... niemniej jednak odniosłam wrażenie, że Ayo z każdą nową płytą podbija moje serce na nowo... Uważam również, że od poprzedniej płyty piosenkarka niesamowicie się rozwinęła, co cieszy mnie niesamowicie :)

Polecam serdecznie.
Moja ocena: 5

Na sam koniec jeden z teledysków promujących ten album, do piosenki "I'm Gonna Dance" <3

2011-07-29

Nie bez mojej zgody (2009)

Czas powrócić na łamy i tego bloga. Wiele się pozmieniało, ale nie moja miłość do dobrych filmów :) Postanowiłam wziąć się za siebie, ogarnąć troszkę i zacząć prowadzić ten blog znacznie bardziej systematycznie niż do tej pory! :)
Tym razem chcę Wam opowiedzieć o filmie, który wycisnął ze mnie łzy i trzymał w napięciu przez cały czas...
Przyznam się od razu bez bicia, książki Jodi Picoult (o tym samym tytule) nie czytałam, więc nie będę porównywać, a oceniać tylko i wyłącznie film :)


Tytuł oryginalny: My Sister's Keeper
Reżyser: Nick Cassavetes
Produkcja: USA
Data produkcji: 2009
Gatunek: dramat obyczajowy
Czas trwania: 106 minut
Zdjęcia: Caleb Deschanel
Obsada aktorska: Sofia Vassilieva (Kate Fitzgerald)Cameron Diaz (Sara Fitzgerald)
Abigail Breslin (Anna Fitzgerald)

Film opowiada historię rodziny, która zniewolona jest przez białaczkę Kate. 
Wszystko podyktowane jest pod dyktando choroby. Matka Kate, Sara i jej mąż Brian (Jason Patricpostanawiają nawet "wyhodować" sobie doskonałego dawcę poprzez zapłodnienie in vitro...
Dylematy moralno-etyczne dzielą rodzinę. Sara za wszelką cenę chce uratować Kate, ale czasami zapomina, że ma również inne dzieci, które jej też potrzebują... mają oto stracić swoją siostrę, a jedna z nich, Anna jest wykorzystywana od maleńkości jako dawca... 


Film wgniata w fotel- nie za sprawą wartkiej akcji czy efektów specjalnych, tylko fabułą, która wyciska łzy (o czym już wspomniałam), sprawia, że człowiek na chwilę się zatrzymuje i zadaje sobie pytania: gdzie kończy się granica? ile można poświęcić (i kogo), by ocalić swoje dziecko? Czy należy pozwolić komuś odejść, kiedy można dalej walczyć? Refleksyjny nastrój utrzymywał się u mnie jeszcze dużo dłużej po obejrzeniu tego filmu. Zrobiła na mnie również duże wrażenie gra aktorska (zwłaszcza cudownej Sofii, która gra Kate) i doskonale dobrana muzyka. 
Film razi swoją realnością, pokazuje świat, który wielu widzom nie jest znany, a który dotyka. 

Polecam ten film każdemu, nie ważne czy jesteś kobietą czy mężczyzną, stary czy młody...
Warto! :)

Dziękuję za umilenie seansu mojej siostrze, która tak samo zalewała się łzami, jak ja :D

Moja ocena: 6!

2011-07-26

Obrazy fotografii. Album metafor fotograficznych, Bernd Stiegler

Co poniektórzy wiedzą, że moją drugą wielką pasją tuż po literaturze jest fotografia (dla zainteresowanych: klik), dlatego, gdy zobaczyłam tą książkę wiedziałam, że nadszedł czas, by dowiedzieć się czegoś więcej o historii fotografii i metaforach, które ze sobą niesie...

Bernd Stiegler, urodzony 1964 roku, studiował literaturę i filozofię w Tybindze, Monachium, Paryżu, Berlinie, Freiburgu i Mannheim. Od 1999 do 2007 pracował jako dyrektor programu nauki w Suhrkamp Verlag. Od jesieni 2007 jest profesorem współczesnej literatury niemieckiej ze szczególnym uwzględnieniem literatury XX. wieku w kontekście mediów na Uniwersytecie w Konstanz


Wydawnictwo: Universitas
Tłumaczenie: Joanna Czudec
Tytuł oryginału: Bilder der Photographie : ein Album photographischer Metaphern
Seria/cykl wydawniczy: Horyzonty nowoczesności tom 73
Data wydania: 2009 (data przybliżona)
ISBN: 9788324208302
Liczba stron: 267

"Obrazy fotografii. Album metafor fotograficznych" gromadzi w poglądowych artykułach niezwykle mnogie bogactwo obrazów metaforycznych, ideologii, które wciągu ponad stuletniej historii fotografii zaistniały i kształtowały myśli wielu ludzi. W alfabetycznie ułożonych tekstach dowiadujemy się wielu ciekawych rzeczy dotyczących samej fotografii i jej historii, ale również poznajemy wybitnych fotografików i metaforyczne znaczenie fotografii, które jej przypisywali, np. fotografia jest językiem uniwersalnym, który jest zrozumiały dla wszystkich, że fotografia w swoisty sposób mumifikuje czy też balsamuje czas...
"Fotografia służy- co dokumentują liczne teksty z początkowego okresu jej historii- archiwizowaniu świata, zapisywaniu go z nieprzekupną dokładnością."
(str.22)
Ta książka otworzyła mi oczy. Otworzyła mi oczy na historię fotografii, na ludzką chęć przypisania fotografii metafor. Do tej pory nigdy nie zastanawiałam się, co fotografia zmieniła w ludziach- wiedziałam, że z początku się jej bano, że uważano ją za zjawisko szatańskie kradnące dusze... ale z czasem fotografia stała się źródłem wiedzy o otaczającym nas świecie. Łączy ludzi, a także ich dzieli...
Oto kilka moich ulubionych fotografii z książki:
kliknij, aby powiększyć

kliknij, aby powiększyć
Język zastosowany w tej książce jest naukowy, ale przystępny dla czytelnika. Do każdego rozdziału dodana jest bibliografia, do której można zajrzeć, gdy dany temat zainteresował nas bardziej- co moim zdaniem jest wielkim plusem. Szkoda tylko, że fotografie są czarno- białe, ale zdaję sobie sprawę, że większość z nich pochodziła z XIX wieku, gdzie fotografowano tylko w czerni i bieli. ;]

Polecam bardzo serdecznie, zwłaszcza miłośnikom fotografii, ale i nie tylko...
Moja ocena: 5+

Dziękuję serdecznie za egzemplarz recenzyjny!

2011-07-20

Dotyk ziemi, Wu Wei

Wu Wei to nie tylko pseudonim autora, ale i również jedna z zasad taoistycznych, która mówi o tym, że należy pozwolić rzeczom istnieć zgodnie z naturą, a zdarzenia mają biec tak, jak biec mają, bez wszelkiej ingerencji i narzucania czegokolwiek. Po chińsku wu wei (kliknij, by dowiedzieć się więcej) znaczy "niedziałanie". "Dotyk ziemi" jest zbiorem wierszy, myśli, które dotknęły moją duszę głęboko i, które sprawiły, że na kilka chwil serce przestało mi bić.

Niestety o samym autorze Yorku Jordanie, który przybrał pseudonim Wu Wei w internecie nie mogłam znaleźć, może ktoś z Was ma jakieś informacje dotyczące autora? :)  


 Autor: York Jordan (pseudonim: Wu Wei)
Wydawnictwo: KOS
Ilość stron: 208
ISBN: 978-83-60528-22-8

 Ciężko mi pisać, bo nazbyt emocjonalnie podchodzę to tej książeczki. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że ta licząca sobie zaledwie 208 stron książeczka to swoisty manifest (nie tylko taoistyczny!), nawołujący do ludzi. Ludzi, którzy zagubili się w tym materialistycznym świecie, gdzie żądza pieniądza i materialne bogacenie się stała się niemalże epidemią. Wiersze, myśli zawarte w "Dotyku ziemi", próbują w nas zasiać ziarenko uszanowania dla darów ziemi, dla siebie samych i zasiać wiarę w ludzkość.

Piękne słowa, których fragmenty z przyjemnością pragnę Wam przedstawić:

Kliknij, aby powiększyć :)

Wiem, że z pewnością część z Was nie czytuje takich książeczek, ale słowa mają moc i myślę, że słowa zawarte w każdym z rozdziałów mają niesamowitą moc, szkoda tylko, że posiadają tak znikomą liczbę czytelników. 

W każdym bądź razie polecam!
Moja ocena: 6.

Dziękuję serdecznie za egzemplarz recenzyjny!

2011-07-11

Dotknąć prawdy, Antoinette van Heugten

Ile jest w stanie poświęcić matka by ocalić swoje dziecko? - to pytanie towarzyszy debiutanckiej książce Antoinette van Heugten przez niemal wszystkie stronice. Książka, która naprawdę dała mi do myślenia i, która dostarczyła również wielu informacji na temat chorób psychicznych i szpitali dla psychicznie chorych.

Antoinette van Heugten jest byłą międzynarodową prawniczką z dyplomem z University of Texas School of Law. Jej pierwsza powieść, "Max Saving", w której samotna matka, Danielle Parkman, której nastoletni syn ma zespół Aspergera staje się głównym podejrzanym w sprawie o makabryczne morderstwo.

Antoinette zna z pierwszej ręki zmagania i sukcesy życia z autyzmem, i zawsze była orędownikiem dla swoich dzieci w świecie, gdzie niewiele osób rozumie ich choroby. Jest zapalonym zwolennikiem Towarzystwa Autyzmu w Ameryce, National Autism Association i pracowała z rodzicami, którzy  otrzymali diagnozy dla ich dzieci, które potwierdzają autyzm..

Antoinette mieszka w Fredericksburg, w Texasie, z mężem.

Tłumaczenie: Janusz Maćczak

Tytuł oryginału: Saving Max


Data wydania: maj 2011

ISBN: 978-83-238-7773-8

Liczba stron: 480


 Max Parkman, syn utalentowanej nowojorskiej prawniczki Danielle ma zespół Aspergera . Z wiekiem choroba coraz silniej zaczyna się odbijać na chłopcu, oprócz trudności w nauce (nie, jeśli chodzi o komputery i wszystkie nowinki technologiczne- chłopiec jest w tym niemalże geniuszem!) i kontaktach z równieśnikami, dochodzą agresja i myśli samobójcze. Matka Max'a postanawia zasięgnąć porady najlepszych specjalistów z Maitland, szpitala psychiatrycznego o bardzo dobrej renomie i na wysokim poziomie. Danielle poznaje tam Jonasa i jego matkę, z którą postanawia się zaprzyjaźnić w międzyczasie w szpitalu Max zaczyna zachowywać się bardzo agresywnie i często traci kontakt z rzeczywistością... nie pamięta również morderstwa, które rzekomo popełnił... 

"Dotknąć prawdy" to bardzo dobry kryminał, który skłania również do refleksji- a takie kryminały to lubię najbardziej! :) Wartka akcja nie pozwala się nudzić, żywe dialogi i postacie barwią fabułę sprawiając, że czyta się ją bardzo przyjemnie i szybko. 
Urzekła mnie postać Danielle, która mimo wątpliwości postanawia poszukać dowodów na niewinność syna. Poświęca wszystko, swoją długo zdobywaną karierę i reputację, nie zważając nawet na groźbę kary więzienia... 
Ile każda matka jest w stanie poświęcić dla dziecka? Przez cały czas, gdy czytałam tę książkę, zastanawiałam się, czy ja sama byłabym w stanie poświecić wszystko dla ukochanego dziecka? Czy odnalazłabym w sobie tyle odwagi, co Danielle?

Muszę przyznać, że książka otworzyła mi oczy na wiele rzeczy, przede wszystkim związanych z zaburzeniami umysłowymi i chorobami. Nigdy nie słyszałam o niektórych z nich, a na samą myśl o nich dostaję gęsiej skórki.
To naprawdę udany debiut i muszę przyznać, że autorka ma we mnie fankę i to od pierwszej strony! :)

Polecam cieplutko!
Moja ocena: 5

Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję!


2011-07-09

W północ się odzieję, Terry Pratchett

Z książkami Terry'ego Pratchetta zawsze mam problem. Nie potrafię być w ocenie obiektywna. Kocham się w Świecie Dysku, kocham kreowany świat przez tego niesamowicie płodnego pisarza o wyobraźni tak bogatej, że gdy raz wciągnie cię świat, który stworzył, nie uda ci się uwolnić przez całe życie... ;)
Terry Pratchett, to angielski pisarz. Autor prześmiewczych powieści fantasy dziejących się w Świecie Dysku.
Debiutował jako 13-latek w szkolnej gazetce. Pierwsze opowiadanie sprzedał dwa lata później. Jeszcze jako nastolatek porzuca szkołę i zarabia jako dziennikarz w "Bucks Free Press". Pierwszą powieść opublikował w 1971 roku. Dywan dowcipna i przewrotna książka dla młodszego czytelnika zebrała pochlebne recenzje. Jednak pisarstwo traktował jako hobby do chwili stworzenia pierwszej książki z cyklu o Świecie Dysku. The Colour Of Magic (Kolor magii) przyniósł mu wielki rozgłos. The Light Fantastic (Blask fantastyczny) okazał się równie, a może nawet bardziej popularny. Trzecia część, Equal Rites (Równoumagicznienie), była już tak wyczekiwana przez czytelników, że zanim książka została opublikowana, czytano ją w BBC.
Pratchett napisał również trylogię dla dzieci Book Of The Nomes (Księgi nomów). Jej bohaterami są małe istoty pozaziemskie uwięzione na naszej planecie i usiłujące z niej zbiec. Planowana jest ekranizacja tego tytułu. Kolejna seria opowiada o przygodach Johnny'ego Maxwella. Poznajemy go jako niezwykłego 12-latka i towarzyszymy w jego codziennym życiu, które jest lekko pogmatwane i pełne dziwnych zdarzeń.
Dwie książki Pratchett napisał wspólnie z innymi autorami: The Unadulterated Cat (Kot w stanie czystym) (1989) z Gray Jolliffe i Good Omens (Dobry omen) (1990) z Neilem Gaimanem.
Był wielokrotnie nagradzany. W 1994 roku otrzymał British Book Awards. W 1998 roku za zasługi dla literatury mianowano go kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego. Jest doktorem honoris causa kilku uniwersytetów i jednym z najbardziej wpływowych twórców fantasy - na podstawie jego powieści powstają gry komputerowe, fabularne, komiksy i filmy.
Mieszka z żoną Lyn i córką Rhianną (pisarką i scenarzystką gier komputerowych) w Somerset. Cierpi na rzadką odmianę choroby Alzheimera.


Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Tytuł oryginału: I Shall Wear Midnight
Seria/cykl wydawniczy: Świat Dysku
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: maj 2011
ISBN: 978-83-7648-709-0
Liczba stron: 302

Tym razem poznajemy losy młodej czarownicy- Tiffany Obolałej, która wybrała zły czas, by stać się czarownicą. Czarownice stały się bardzo niepopularne, wręcz darzone nienawiścią przez niektórych... Tiffany mieszkając z dala od wielkiego miasta, stara się pomagać każdemu i naprawić złą reputację Czarownic... Ścigające ją zło, które nieopatrznie zbudziła nie daje jej spokoju. Postanawia sama stawić mu czoła... jednakże jej towarzysze, Nac Mac Feeglowie zamiast pomóc komplikują tylko sprawę...

"W północ się odzieję" czyta się bardzo przyjemnie. Już dawno zostałam wchłonięta przez ten świat, więc każda nowa książka Pratchetta jest dla mnie niezłą gratką. Ta książka jest jednak inna, niż wszystkie, które do tej pory czytałam... jest nieco bardziej poważna. Nie znaczy to jednak, że czyta się ją ciężko, mozolnie. Przeczytałam ją jednym tchem. I muszę przyznać, że nie zawiodłam się!
Postacie są wyraziście naszkicowane, pełne niepowtarzalnego charakteru. Każdą nową postać, którą poznaję w Świecie Dysku darzę sympatią, bo każda potrafi mnie rozbawić i podarować kilka godzin zabawy i przedniej rozrywki.
Fabuła może i nie jest czymś niezwykłym- główna bohaterka próbuje ocalić świat i swoich bliskich przed złem, które (w tym przypadku) cuchnie padliną i chce dopaść ją za wszelką cenę. Mimo to powieść wnosi jakąś świeżość do całego cyklu, a mi pozostanie na pewno na długo w pamięci. Sami Nac Mac Feeglowie zapadają w pamięć, zwłaszcza ich sposób bycia i śmieszny język, którym się posługują.

Niesamowite jest to, że ta powieść (jak i każda inna autora) posiada drugie dno, które tylko czeka, by je odkryć- drugie dno, które skłania do refleksji i kilka chwil zadumy...

Polecam zatem z całym sercem! :)
Moja ocena: 5

Dziękuję za egzemplarz recenzyjny!



Przy okazji chciałabym z wielką przyjemnością zaprosić na fenomenalny blog 
Kasi i Ani, agentek-recenzentek: http://misja-ksiazka.blogspot.com/ :)
Naprawdę warto! :) 
Follow