2013-07-30

Muzeum Powstania Warszawskiego, refleksje.

Czy zdarzyło Wam się kiedyś zawitać w jakieś miejsce, które odbiło na Was piętno? Które sprawiło, że na długie godziny nie mogliście wyzwolić się z całej tej otoczki, z wrażeń, które na Was wywarło? Czy jest takie miejsce, które według Was powinno stać się obowiązkowym miejscem do zobaczenia w danym mieście?

Tak właśnie się stało z Muzeum Powstania Warszawskiego, które miałam okazję odwiedzić będąc w lipcu w Warszawie. 

Wybierając się do tego muzeum nie miałyśmy, razem z Leną żadnych myśli. Znamy historię, jesteśmy świadome tego, co zdarzyło się w Warszawie co to zapoczątkowało i jakie były skutki wybuchu powstania. Nie sądziłyśmy jednak, że wchodząc do środka napotkamy tyle bodźców, tyle środków przekazu, które nie pozwoliły nam wyjść stamtąd obojętne. Wchodząc tam znalazłyśmy się w całkiem innym świecie: świecie walki o wolność i świecie, gdzie każdy Polak bał się o swoje życie. Uciemiężony naród stawał do walki, po raz kolejny...


Muzeum to posiada jedną zasadniczą zaletę: mówi o wszystkim, bez skrupułów opowiada o przebiegu powstania jak i przygotowaniach do nich. Idąc trasą wyznaczoną przez kartki z kalendarza, podąża się w głąb powstańczego zgiełku. Mnogość dźwięków (np. tuż przy wejściu, gdy przystawimy ucho do filaru usłyszymy wystrzały i poczujemy drżenie muru...), mnogość obrazów w ciekawych rozwiązaniach (nie tylko same zdjęcia, ulotki informacyjne, tablice upamiętniające poległych, ale również ukryte w rozwalonych murach monitory, lornetki ukazujące filmy z walk, telewizory pokazujące wywiady z osobami, które walczyły w obronie Polski...), mnogość bodźców, które przeszywały.




Stara drukarnia, na której drukowano konspiracyjną prasę - można było zaopatrzyć się w jeden egzemplarz odezwy do narodu, nawołującej do walki.

Muzeum to wyposażone jest również w zbiór broni użytej w walkach.
Za dodatkową opłatą można było obejrzeć poruszający filmik w 3d, "Miasto Ruin"
 


Mimo wielu wstrząsających rekonstrukcji (np. groby usytuowane na środku przejścia), najbardziej poruszyły nas listy wywieszone w jednym z pomieszczeń. Listy pisane z miłością, z tęsknoty i strachu. W tle można było usłyszeć niektóre z nich. Piorunujące wrażenie ścinające krew w żyłach i wzruszające.


Szufladki: jedno z ciekawszych rozwiązań tego muzeum, umiejscowione w ścianach opowiadały historie walczących mężczyzn i kobiet.




Słyszałam różne opinie o tym muzeum, część również negatywnych. Muszę jednak przyznać, że sam pomysł włączenia ludzi w interakcje z takim wydarzeniem mi się podoba. Pobudza wyobraźnię. Myślę jednak, żeby dobrze zrozumieć to miejsce i znaczenie tego wydarzenie, potrzeba pewnej dojrzałości. I samoświadomości. Nie zabrałabym do takiego miejsca dziecka, które z niego nie wyniosłoby prawie nic, poza "zabawą" w tunelach itp. Wierzę jednak, że każdy powinien przybyć tutaj choć jeden, jedyny raz. Walczyli za naszą wolność. Nie docenia się teraz tego faktu tak, jak się powinno. Nie żyjmy przeszłością stale, ale pamiętajmy jakie zdarzenia doprowadziły nas do tego stanu, w którym jesteśmy. 

Umiejmy docenić to, co nam ofiarowali walcząc. Umiejmy wyciągać wnioski, kochać swoją ojczyznę i nie bać się walki (chociażby o wolność słowa, czy całkiem zgoła prozaiczne powody). To jest nasz kraj, umiejmy zawalczyć o lepszą przyszłość. Może i patetyczne słowa, ale czasami załamuję ręce jak widzę, co się dzieje w naszej polskiej rzeczywistości...




Byliście w Muzeum Powstania Warszawskiego? Co o nim myślicie?

2013-07-27

Prasówka, czyli przegląd czytanej prasy #5

Cykl ten, dość krótki ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi magazyny i czasopisma, w których się zaczytuję i, które mnie inspirują.

Posty na temat czasopism zostały podzielone na kilka części, zdjęcia numerów nie odpowiadają miesiącowi bieżącemu (wybrałam losowe pozycje); w zestawieniu nie pojawiają się "Nowa Fantastyka" oraz "Zwierciadło", bo o nich już pisałam/piszę nadal.


Tym razem, magazyn przeznaczony głównie dla fanów mangi i anime, dla fandomu i osób poszukujących informacji, ale niezbyt obytych w temacie: jednym zdaniem, dla wszystkich miłośników popkultury japońskiej (stąd również pochodzi nazwa magazynu, według Wikipedii, bowiem, "Otaku", to miłośnik japońskiej mangi/anime, gier komputerowych. Więcej,  t u t a j)

Oto przed Państwem, "Otaku"!


"Otaku", jak już wspominałam, jest magazynem nasączonym informacjami dotyczącymi mangi wszelkiego rodzaju, anime, informacjami o filmach i muzyce z Kraju Kwitnącej Wiśni. Wszystko to przekazane w treściwy i niezbyt skomplikowany sposób - w końcu to pismo nie jest tylko dla zagorzałych fanów, ale również dla laików, którzy chcieliby pogłębić swoją wiedzę, odnaleźć coś nowego do czytania bądź oglądania, poczytać o ulubionych wykonawcach i rozeznać się w japońskiej kinematografii. 

Jednymi z moich ulubionych artykułów są te, nawiązujące do cosplay'u (przebieranie się za postacie z kreskówek, komiksów...), mody japońskiej i konwentów w naszym kraju. 

Możemy w nim znaleźć (jak w starym "Kawaii" - ktoś jeszcze je pamięta?) lekcje nauki japońskiego, prosto przedstawione, zgrabne lekcyjki, które można w mig przyswoić.

Oto przykładowe strony czasopisma:






"Otaku" jest jednym z niewielu czasopism na polskim rynku wydawniczym traktującym o takiej tematyce i, muszę przyznać, jednym z moich ulubionych. 


Czytaliście? Co sądzicie?





Inne posty w tym cyklu:

2013-07-26

bez tytułu

czarna krew jagód na twoich wargach
przenika słoną klauzulą
łzawej historii do witryn naszych serc

jesteśmy zagubioną materią
połkniętą przez zmierzch

letnią porą tocząc swoje własne
krzyże zamykamy bezbarwne dłonie

tylko cisza naszych własnych myśli
staje się ciężarem

rujnuje wędrówkę
wykrzywia twarze



[14.07. 2013 r., niedziela, 20:04; poprawki: 26.07.2013 r., piątek, 01:40]

2013-07-25

Sun & Rain

Ostatnimi czasy wszędzie mnie pełno. Rozwój, piękna pogoda, żądza przygód napędza do działania. Ale chyba nie tak, jak kryzysy i przeciwności losu. Może nie jestem taka jak inni, zawsze walczę do końca, mimo to, czasem potrzeba wakacji. Ucieczki od codzienności. Od wszystkiego wokół. Stąd wyprawa do Warszawy. I z pozoru spontaniczne zdjęcia z prześliczną Addą :)









Wierzę, że to nasza nie ostatnia sesja zdjęciowa. 

(staram się nadrobić braki w blogowaniu tutaj, ale czasem ciężko, zwłaszcza, gdy zaczyna człowiekowi sypać się wszystko po drodze... ale "póki walczymy, jesteśmy zwycięzcami", czyż nie?)

2013-07-17

gwiazdy

Piktogramy twoich oczu
odbijają słoneczne promienie

zmierzch otula nas
kreśląc wokół życiorys galaktyk

oświetla mnie nasza
nieznana przyszłość

sprawia, że migocące gwiazdy
śmieją się z mojej naiwnej miłości
do ciebie



[13.07.2013 r., sobota, 16:53]

2013-07-14

***

Spędziłam czas
analizując
każdy pierwiastek
naszego słodkiego
nie-bycia

wszystko po to
by zamknąć się
w czarnej otchłani
zwątpienia

kimże jestem, że moje
serce nie chce przestać płonąć?

kimże jesteś, że potrafisz
wprowadzić tak wiele
chaotycznej monotonii?

wystarczyła chwila
by umrzeć u
zacząć topić się
we własnej tęsknocie



[15.12.2012 r., sobota, 16:53]

Na zachodzie bez zmian, Erich Maria Remarque

Nigdy jakoś specjalnie nie wierzyłam w przeznaczenie czy też przypadek rządzący naszym życiem. Wszystko to zdawało mi się nic nie wnoszącą ideologią... Teraz uważam całkiem, zgoła inaczej. Czyż nie dzięki przypadkowi natrafiłam na tę książkę na półce chłopaka mojej przyjaciółki Leny? Czyż nie dzięki przypadkowi zanurzyłam się w te słowa i zakochałam się w nich bezgranicznie? 

Od tamtej pory wierzę w przypadek i wierzę, że niektóre wydarzenia mają miejsce w najodpowiedniejszym dla nas momencie, jakby czekały na nadarzającą się chwilę i zmieniają nas. I ta książka właśnie do nich należy. Zmieniła mnie.

Erich Maria Remarque to niemiecki pisarz. Na jego twórczość wielki wpływ miały obie wojny światowe. Jako 18-latek Remarque trafił na front I wojny światowej. 
Później został wiejskim nauczycielem, a następnie wykonywał inne zawody 
Już w 1920 roku wydał swa pierwszą powieść - "Dom marzeń"Największą sławę przyniosła mu wydana w 1927 roku książka "Na Zachodzie bez zmian". Jest to wstrząsająca historia pokazująca wojnę z perspektywy bardzo młodych ludzi. Remarque głosił pacyfistyczne poglądy.

"Na zachodzie bez zmian" to krótka powieść o niesamowitej sile oddziaływania. Po raz kolejny przekonałam się, jak niewielkich rozmiarów książeczka potrafi sprawić, że cała drżę, marznę i płaczę. Przez wiele minut, które jej poświęciłam, zżyłam się z bohaterami, słyszałam gwar i ciągłe zawodzenie frontu w tle, niezliczone odgłosy życia żołnierzy w barakach, lazaretach, pociągach czy okopach. Sugestywny obraz, który wrył się w moją podświadomość i do dnia dzisiejszego nie chce opuścić...

Tłumaczenie: Stefan Napieralski
Tytuł oryginału: Im Westen nichts Neues
Seria: Kolekcja Gazety Wyborczej - XX wiek. tom 3
Wydawnictwo: Mediasat Poland
Data wydania: 2004
ISBN: 83-89651-52-1
Liczba stron: 158
Paweł jest jednym z osiemnastolatków, którzy zaciągają się  do wojska za namową Kantorka, nauczyciela, który głosi patriotyczne poglądy i surowo każe każdą niesubordynację. Każdemu z jego rówieśników wydaje się, że wojna i walka za ojczyznę to największy honor i zaszczyt, jaki może ich spotkać. Szkoda tylko, że nikt nigdy nie mówi, jak jest w rzeczywistości. Nigdy nie pamięta się, bowiem, zwykłych rekrutów. Podaje się liczbę zabitych, zapominając, że każdy z nich miał rodzinę, marzenia i plany... O tym właśnie jest ta książka: o wojnie, z perspektywy młodych chłopaków, którzy nie zaznali jeszcze życia, nie poznali całkiem jego uroku, a już zostali wessani przez mrok okopów i widzieli zbyt dużo. Każdy dzień to walka, nie tylko o wyższe cele, patetycznie głoszone, ale i o życie, własne życie i życie pobratymców. Choroby, marny wikt, a jedyną rozrywką w chwilach pozornego spokoju, gra w Skat...

"(...) My nie jesteśmy już młodzieżą. Nie pragniemy już zdobyć świata szturmem. Jesteśmy uciekinierami. Uciekamy sami przed sobą. Przed naszym życiem. Mieliśmy osiemnaście lat i rozpoczęliśmy miłować świat i istnienie; musieliśmy strzelać do tego. Pierwszy granat, który padł, trafił w nasze serce. Jesteśmy odcięci od tego, co czynne, od dążenia, od postępu. Nie wierzymy już w to wszystko; wierzymy w wojnę." - (str. 52)  


"Na zachodzie bez zmian" to powieść inna niż wszystkie wojenne, które do tej pory czytałam. Jest w niej dużo refleksyjności w całej tej otoczce śmierci, strachu i brudu. Jest to opowieść, która naznaczona jest okrucieństwem, którego ci młodzi rekruci wcale nie chcą zadawać. Opowieść przepełniająca serce trwogą, sugestywna w zimnych opisach miejsc i zdarzeń, wprawiająca czytelnika w stan, z którego ciężko się oswobodzić: stan osłupienia i przestrachu. Chyba nikt do tej pory nie oddał wojny, jej ogromu wnikającego w ludzi, tak dokładnie jak Erich Maria Remarque

Moje myśli krążą niespokojnie. Tej książki nie czyta się, tą książkę się przeżywa.

Polecenie jest zbyteczne. Ta książka porusza każdą strunę naszej duszy. Pokazuje każdą stronę wojny - nie tylko ten przerażający moment walki w okopach czy na froncie, ale również żołnierską codzienność, zabarwioną dymem papierosowym, sprośnymi żartami i tęsknotą za rodzinnymi stronami...

I może właśnie dzięki pacyfistycznym poglądom autora, książka ta ma tak wielką siłę oddziaływania, doskonale wpasowała się w moją duszę i wprawiła mnie w stan refleksyjny na długie godziny...


Moja ocena: 6

2013-07-10

Alfabet

Ostatnimi czasy, przebywając w upalnej Warszawie, odnalazłam swoje stare opowiadanie, które zaczęłam pisać od 2009 roku, bodajże... Chciałabym się dzisiaj nim podzielić z Wami i poznać Waszą opinię: co sądzicie o języku, o fabule, o konwencji jaką przyjęłam? 

TEKST OPOWIADANIA:


ROZDZIAŁ A.
Albatrosy. Papierosy w sumie dość popularne. Myślę,że wszystko zaczęło się właśnie od tego jednego skrzętnie skrywanego papierosa. Niczym subtelna reakcja łańcuchowa. Nigdy nie wiesz na co trafisz,aż nagle...pozostaje tylko czekanie. Nie byłam pewna co właściwie robię na tej suto zakrapianej imprezie w rytmach disco-polo lat 90'tych. Jakbym cokolwiek wtedy wiedziała. Stało się jasne,że to miejsce nie jest dla mnie,że to wszystko sprawia,że czuję się gorsza. Nie umiem się przystosować. Wtedy mi to przeszkadzało. Teraz to jest nieistotne. Wszystko kiedyś się zaczyna i kiedyś się kończy, prawda znana w świecie. Siedziałam jak zawsze na jednej z zużytych starych kanap. W ręku kolejny plastikowy kubeczek zapełniony do połowy tanim winem. Wokół gwar, dziwnie zmieszany z dymem tytoniowym, zapachem spoconych ciał. co jakiś czas dało się słyszeć głośny śmiech. Czułam się obco, czułam się bezlitośnie źle, jak zawsze gdy wiedziałam,że nie mam tu swojego udziału. Narkotyki? To nie dla mnie. Myślę,że tamtego dnia wszystko zdawało mi się dziwnym snem polakierowanym kruchym odbiciem mnie samej. I ten papieros. Ten jeden jedyny. Zmienił wszystko. Przez dłuższą chwilę nie zdawałam sobie sprawy,że coś do mnie mówisz... byłeś wyższy niż ja, bladooki z dziwnie sterczącą jasną czupryną, pamiętam to do dziś. Nieśmiały uśmiech, dreszcz emocji i dziwne wibrowanie w brzuchu. I coś niewyczuwalnego w powietrzu. Też to czułeś? Sama nie wiem co mnie opętało. Wzięłam cię za rękę i odeszłam. zniknęłam z tego świata. Byłeś tylko ja i ty, jednocześnie, razem zespoleni. I nicość. Nieskończoność cielesnych zmagań dobra ze złem. Twój pot miał smak oliwy, twój dotyk sprawiał,że płonęłam. Nie zdawałam sobie sprawy jak to jest nie mieć tchu, jak to jest być pozbawioną ducha... A potem? Albatrosy. Jeden jedyny,a jego smak, cierpki i duszący wypełniał moje płuca nieskalaną szarością. Widziałam błysk w twoich oczach, czułam nienamacalne pożądanie i chęć czegoś więcej. Ubrałeś się i wyszedłeś, bez słowa, po prostu. Nie zatrzymałam cię, nie zależało mi. Zmieniłeś mnie, za każdym razem mnie zmieniałeś. Fizycznie i psychicznie byliśmy jednością, a jednocześnie kimś zupełnie odrębnym, innym. Wiem, co czułeś. Ten jeden albatros, zmienił wszystko. Razem z dymem wypuszczanym przez moje ciało, ulatywały gdzieś moje własne zasady- moralność, którą sama sobie wpoiłam. Stałam się takim, jak tym stworzeniem z krwi i kości. Od tamtej pory palę tylko albatrosy. I piję ciemną, mocną, gorzką kawę. I szukam ciebie, choć wiem, że to próżne szukanie. Zdaję sobie sprawę, że ty mnie nawet nie pamiętasz... Czuję jak uciekasz, jak wymykasz się z dnia na dzień, i z nocy na noc z mej własnej pamięci. Czy ty tam naprawdę byłeś? Może tylko w trakcie nikotynowego snu sobie ciebie - ideała-wyśniłam? Krew krąży niemiłosiernie w moich żyłach. Odnajdując ciebie odnajdę swój własny sens. Miłości, której nigdy nie powinno być powiem butnie "cześć", a potem zanurzę się w niej, dam się opętać pragnieniu i zacznę pić, spijać każda kropelkę tej egzystencjalnej ambrozji. Chcę umieć żyć, umieć znowu zapuścić korzenie, iść przez życie z dumnie uniesioną głową. Gdzie jesteś?

Rozdział B.
Babcia. Zawsze była. Opoką była. Światłem była. Nagle zniknęła... Nie potrafię przejść z tym do porządku dziennego. Ból. Rozrywa twą duszę, wysysa wszystkie wspomnienia na wierzch, nie możesz zapomnieć. Bijesz się z myślami, chcesz- nie chcesz, chcesz- nie chcesz. Śmierć mi cię zabrała, zabrała wszystko,co kochałam. Pamiętam, jak chodząc po plaży szukałam muszli wyrzuconych przez spienione fale, czułam się bezpieczna, bo gdzieś niedaleko byłaś ty. Miałam wtedy 13 lat. Uścisnęłaś mą dłoń, przytuliłaś. Podarowałaś miłość, której tak nie wiele mogłam mieć... Słuchałaś, gdy mówiłam, choć rzadko cokolwiek potrafiłam rzec. Zbyt mało cię znałam. Żałuję. Miałam zacząć, przełamać tą gorycz, zacząć od nowa. Zobaczyć cię, nie zdążyłam. Rozmył wiatr wszystko, pozostał kurz i parę zdjęć. Po śmierci mojej babci otoczyłam się wspomnieniami po niej. Szalik, czapka, sweter, nawet ręcznik, który mi tak niedawno podarowałaś...wszystko mi ciebie przypomina. Kolczyki, te na 19-ste urodziny i te na Komunię Świętą. Zawsze pamiętałaś. I co? Teraz mam cię ot, tak skreślić? Skasować Twój numer, jakby cię nie było? Nie mogę... To mnie przerasta. Ciągle nie wierzę. Ty żyjesz! Żyjesz we mnie, we wspomnieniach, w marzeniach... Już cię nie usłyszę... Cisza zalega w Twym pokoju, Twoje rzeczy powoli znikają... Tylko jedno pudełko zostaje. Twoje całe życie zamknięte w jednym pudełku po butach. Zdjęcia, lśniące paciorki różańca, metalowy krzyżyk, książka w zmęczonej czasem okładce i zeszyt zapisany Twoimi rękoma. Zeszyt pełny prozaicznych rzeczy. Przepisy. Uwielbiałaś to. Gotować. Za oknem deszcz, niczym łzy skapuje na parapet i na twarz. Zawsze mnie rozumiałaś, zawsze mi pomagałaś, zawsze... Bóg zawsze zabiera szybko ludzi dobrych... myślę,że zabrał cię, byś już nie cierpiała, nie patrzyła na zło tego świata...jakbyś była dla niego za dobra, jakby sprawiał ci ból...Twoje szare oczy i wesoły uśmiech... zawsze będę pamiętać, nigdy nie pozwolę sobie zapomnieć. Pamiętam jak przygarnęłaś mnie, gdy nie mogłam spać. Wciąż myślałam o Nim. Paliłam papieros za papierosem, nie wiedziałaś co się dzieje, myślałaś może,że mój ojciec...nie...szepnęłam tylko,że nic się nie stało... wiesz,że kłamię, wiem to. kładziesz mi rękę na ramieniu, mówisz bym odpoczęła i,że mogę zostać jak długo tylko chcę. Otwierasz okno, pada letni srebrzysty deszcz. Wystawiam głowę, czuję ciepło na skórze i w sercu. Czuję spokój. Serce zwalnia, uspokaja swój szaleńczy rytm. Zawsze czułam spokój w Twoim domu. Zawsze pełny światła, zawsze cichy, milczący, nostalgicznie rozdarty pomiędzy nowoczesnością a minioną epoką. Dom przekazywany z pokolenia na pokolenie. Deszcz ustaje,a ja z ciepłą herbatą o miodowo-słodkim smaku wychodzę. Ogród żyje. Ożywiony tchnieniem lata. Kwitną róże, hiacynty, maki i różowe różaneczniki. W oddali słyszę trele ptaków, które znalazły tu schronienie, jak ja odnalazły spokój. Czuję krople deszczu na bosych stopach. Podchodzisz, zrywasz rumiane jabłko, częstujesz mnie i mówisz,że zawsze tu będziesz, gdybym czegoś potrzebowała,ale teraz... nie ma cię! To wszystko staje się niewyobrażalne... Gdzie jesteś?

Rozdział C.
Cień.W dzieciństwie, w latach tak odległych, że aż mgłą zasnuta jest pamięć, bałam się cieni wchodzących nocą przez okna. Dziwnie migocące światło na zwór demonów. W dzieciństwie straszono mnie Baba Jagą, wiedźmą z brodawką na twarzy i próchnicą. Bałam się, choć butnie tego nie okazywałam. Szybko przekonałam się, że to żartych dorosłych, którzy z nas, dzieci robią sobie żarty. Mówili, że jestem ich małą cyganeczką, w srebrnych paciorkach i czarnych włosach. Mówili, że piękno jest czymś wiecznym, jeśli się je gdzieś zapisze, zatrzyma, umocni w kanonie. Schemat. Stereotyp. Bałam się cieni, tak jak bałam się zimnych rąk wślizgujących się pod kołdrę, bałam się ich dotyku. Słyszałam szept: 'Nic nikomu nie mów, niech to zostanie naszą słodką tajemnicą', drżałam. Słyszałam jęk, spazm rewolucji. Ugniotłam swoje marzenia. Widziałam nad sobą ciemną sylwetkę, czerń włosów oślepiała. Za oknem deszcz. Cichy tłumiony krzyk. Smak gorzkich cierpkich łez i samorzutne błogosławieństwo końca. Cień odszedł. Pozostał ból, wstyd, który przemykał się cicho po moim ciele jak dreszcz. Aż nagle nastał nowy dzień, nowy koszmar. I cień znowu rozgości się w moim łonie, znowu powędruje zimna dłoń. Podkrążone oczy, blada szklista skóra. Gdy mówiłam, że Cień nie daje mi spać, śmiali się, żartowali, że najwidoczniej zasłużyłam. Starałam się być dobra, grzeczna, nie chciałam więcej tego czuć. Czuć się rozrywaną, tkanka po tkance, czuć misternie uknuty spisek, zmowa milczenia. Czy ktoś słyszał mój krzyk? Oczywiście. Nikt nic nie zrobił, a Cień przychodził co noc. Próbowałam walczyć, byłam zbyt słaba. Siniaki na dłoniach i udach. Udawali, że nic nie widzą. Chciałam uciec, umknąć sile i zaborczości Cienia. Nie mogłam. Rutyna nocnych spotkań wysysała ze mnie wszystko, całą energię. Widziałam jak spinał się po schodach, jak trzeszczały deski naszego starego domu, widziałam Cień na szybie okna. Strach, który potęgowała wizja nieuchronnego. Potem były dwa Cienie. Dwie zimne dłonie. Jedna kobieca. Czułam długie paznokcie wnikające w me ciało. Ból ściskał moje gardło. Pewnego dnia wszystko ustało. Znikł Cień i jego towarzyszka. Wszystko się skończyło, tak tajemniczo jak się zaczęło. Miałam 10 lat, pod buską zaczęły kiełkować mi piersi. Może to był już ten wiek? Wiek, w którym Cień się już młodą kobietą nie interesuje, wszakże to był wymysł dorosłych, by straszyć małe dzieci. Nigdy nie zapomniałam. Co noc po długie godziny czekałam, aż nadejdą. Cień i jego towarzyszka. Nie nadchodzili. Żyłam w błogim uśpieniu. Do lat 16. Wtedy wspomnienia wróciły. Cień wrócił. Przestałam się jednak bać. Policja była tuż za rogiem. Rankiem wymknęłam się z domu. Policjantka, która mnie przyjęła była bardzo wyrozumiała. Pochwaliła moją odwagę. Ja bym to raczej nazwała walką o przetrwanie. Sprawy sądowe ciągnęły się latami.Oskarżono mojego ojca. Kobiety nie odnaleziono. Nie chciał współpracować. Moja mama miała zawał, gdy się tylko o tym dowiedziała. Wieczorami jej nie było, pracowała w szwalni, na nocki. Wracała nad ranem, ubierała nas, pakowałam drugie śniadanie do szkoły i odsypiała ten czas. Nic nie wiedziała o tym,co się działo. Skazano go na 5 lat. Nocami chodził też do mojej siostry i do brata. Nie miał litości. Jego towarzyszka? Czy uda mi się ją odnaleźć i wymierzyć sprawiedliwość? Ty? Gdzie jesteś?


***

Wiem, że dzisiaj bym to troszkę inaczej napisała, zastanawiam się jednak czy ta konwencja się przyjmie, czy się spodoba, czy powinnam pisać dalej? ;) 

antymateria

Zawisłam gdzieś w czasoprzestrzeni
wtopiona w antymaterię
ludzkości
Zawisłam gdzieś pomiędzy
dobrem a złem
Gram z życiem w kości
Zamknęłam wyobraźnię
w złotej klatce by już nie marzyć
o czymś lepszym
Otulam się czasem
odganiam ruchem ręki
przeszłość
Żegnam się z nią
Otrząsam z gwiezdnego pyłu
Zamykam w mym grobowcu
cząsteczki moich wspomnień
z ekranu moich oczu
płynął ostatnie łzy
Teraz czas na odrodzenie
Już nie liczę mych grzechów
i win...
Zapominam.
Znika mój ból z pierwszych
stron gazet.
Zostaje wymazany
a rana zaszyta.
Dostaję kwitek od krawca.
Otwieram oczy
i wychodzę.
Widzę nowe możliwości
i ciszę,
drogę skąpaną w słońcu...
Nie ma tego, co było.
Teraz...
idę nową drogą...
Już nie błądzę w antymaterii.
Już wiem, jak żyć.

2013-07-09

Prywata #xyz

Modelka: Joasia R.
Kochani! Nastały upragnione wakacje. Od ponad tygodnia przebywam w Warszawie u przyjaciółki, a jak Wasze plany wakacyjne? 
Podczytuję aktualnie "Na zachodzie bez zmian", książkę, która od pierwszych stron mnie zachwyciła - czytaliście?

Przy okazji chciałabym powiadomić Was, że wreszcie postanowiłam ujawnić się ze swoją poezją i założyłam na moje wierszowe wypocinki bloga, którego znajdziecie pod adresem: bez---sens.blogspot.com :) Zapraszam serdecznie i proszę o szczere opinie i konstruktywną krytykę!

Zapraszam również do przejrzenie mojej fotograficznej twórczości tutaj oraz do zgłaszania się na sesje zdjęciowe! Nie ma, bowiem nic piękniejszego niż spełnianie się i realizowanie w swojej pasji :)


Powiedzcie, co tam u Was słychać? Jak mijają lipcowe dni? Jakie plany na wakacje/urlopy? Co czytacie, gdy za oknem taki skwar? :)


pod wodą

Serce pęka mi ze zmęczenia.
Wrażenia pograniczne zanikają
jedno ciało wiele dusz

jakbym nie mogła
zamknąć w dłoni
pierwiastka szczęścia

szczelnie otulić się
płomieniem krwi
rozgrzewającym dłonie

każde pytanie niewypowiedziane
kiełkuje w sercu

zachłannie pragnę
zachłannie chcę

chcę byś zauważył
chcę byś odwzajemnił
chcę byś nie odchodził

Skrupulatnie zapisuję stan
swojego umysłu
niezmącenie krążące w powietrzu
trafia w czuły punkt

zaczerpnę ze studni nicości
odrobinkę suchości liter ułomnych

i zapiszę po raz ostatni

chcę byś tu był
chcę byś otworzył serce
chcę byś zrozumiał

kasztanowe oczy krążące
po twarzy zdają się nic nie mówić

krnąbrność wszechrzeczy otumania

i z każdym końcem
wszystko staje się jaśniejsze

ze śmiercią mi do twarzy
jedynie pod wodą

nie oddejdę
nigdy nie znajdę miejsca dla siebie
zranione serce zawsze wie więcej

modlitwy drżących ust
szepczą nieskładne pocałunki

już nigdy
przeszłość nie stanie się tą chwilą
już nigdy
przyszłość nie złączy mnie z tobą

zamknij więc mnie w drewnianej trumnie złudzeń
i pochowaj na dnie
pod wodą
zbyt głęboką
byś mógł pamiętać
byś mógł dojrzeć




~26.11.2012, 23:09, poniedziałek, inspiracje piosenkami Ellie Goulding

2013-07-03

Prasówka, czyli przegląd czytanej prasy #4

Cykl ten, dość krótki ma za zadanie przybliżyć czytelnikowi magazyny i czasopisma, w których się zaczytuję i, które mnie inspirują.
Posty na temat czasopism zostały podzielone na kilka części, zdjęcia numerów nie odpowiadają miesiącowi bieżącemu (wybrałam losowe pozycje); w zestawieniu nie pojawiają się "Nowa Fantastyka" oraz "Zwierciadło", bo o nich już pisałam/piszę nadal.


Tym razem chciałabym przedstawić Wam dwa tytuły: oba mówiące na temat książek: "Nowe Książki" oraz "Papermint". Zawsze zastanawiało mnie po co tworzy się takie czasopisma w dobie wszelakich mediów i informacji poruszającej się z prędkością światła: w końcu promocja książek w takich warunkach musi być banalnie prosta i przyjemna... Teraz rozumiem, że te czasopisma to coś znacznie więcej niż tylko przegląd nowości wydawniczych. Są to wydawnictwa, które sprawiają, że książka i autor, znowu urastają do rangi "twórcy", w dzisiejszych czasach lekko spłaszczonego miana. To właśnie w nich odkrywamy magię książki i dzięki nim, w sposób kuriozalny włączamy myślenie. 


"Nowe Książki" to w głównej mierze przedstawienie premier i zapowiedzi książkowych, recenzje książkowe. Wszystko podane w bardzo ładnej oprawie graficznej, nie męczącej ale też nie rażącej w oczy- cudowne wyważenie komponentów. Przeczytamy w nim recenzje, wywiady z autorami, czyli wszystko, co mole książkowe kochają :)

Przykładowa strona z tego czasopisma:


Kolejnym czasopismem, które czytuję a w głównej mierze traktuje o książkach i całej tej książkowej otoczce jest: 


"Papermint" przez moją Panią profesor, prowadzącą zajęcia z Czytelnictwa, nazywany jest "popularnym" i "niskich lotów". Jej negatywne nastawienie do tej publikacji, nijak ma się do mojego. Jestem zachwycona wywiadami, które są merytoryczne i zabawne (oddają osobowość autora danej powieści). Bardzo lubię też w nim zestawienia tematyczne danych książek, np. książki o kotach (genialny pomysł swoją drogą!). Kocham oprawę graficzną, sesje zdjęciowe, felietony i artykuły pośrednie. Wszystko podane ze smakiem i doskonałym designem typograficznym, zresztą zobaczcie sami:




Oba czasopisma zapraszają do świata, który, nas Mole Książkowe fascynuje, ciekawi i pozwala odreagować. Świat ten i w tych magazynach jest najważniejszy. Naprawdę gorąco polecam :)

Czytacie? Znacie? :) A może znacie jakieś inne czasopisma w obrębie takiego tematu? :)



Inne posty w tym cyklu:
Follow