2014-11-24

Tarta z brokułem, serem i szynką z indyka


Jestem wielkim łasuchem i uwielbiam eksperymentować w kuchni, zwłaszcza jeśli mam z kim i dla kogo. Tym razem, spontanicznie padło na ten przepis z lekką modyfikacją (akurat to było pod ręką). Nigdy wcześniej nie robiłam tarty, która by nie była słodka, poza tym te zmiany w przepisie... to zwiastowało klęskę, zgrzyt zębów. Eksperyment był ryzykowny, ale opłacało się! Wyszła przepyszna, syta, krucha... i zniknęła w trzy sekundy!

(Ostrzegam, zdjęcia robione na szybko, nie oddają tego, jak wyglądała i jak smakowała ta tarta)

 s k ł a d n i k i 

► ciasto kruche:
250 g mąki
1 łyżeczka soli morskiej
150 g masła (zimnego i twardego)
1 jajko
1 łyżka mleka

► nadzienie:
150 g kukurydzy
120 g brokuła
pokrojona w kostkę szynka z indyka

► masa jajeczna:
3 jajka
200 g śmietanki kremowej 30%
100 g kremowego serka (my mieliśmy zwyczajny, topiony)
 odrobina sosu sojowego i przypraw do smaku
+ ser żółty na wierzch (Według uznania)



p r z y g o t o w a n i e:

  • CIASTO KRUCHE: Mąkę przesiać do miski, dodać sól, posiekane masło oraz jajko. Dodać mleko i szybko (krótko) zagnieść gładkie ciasto łącząc składniki w kulkę. Zawinąć w folię i włożyć do lodówki na 20 minut. W międzyczasie rozgrzać piekarnik do 180 stopni, wyjąć ciasto z lodów, gdy uzyska lekko twardawą konsystencję. Rozwałkować, ułożyć w formie. Spód podziurawić lekko widelcem. Piec 15 minut. 
  • NADZIENIE: Brokuły ugotować na parze. Pokrojoną szynkę na chwilkę wrzucić na rozgrzaną patelnię. Odcedzić kukurydzę z zalewy.
  • MASA JAJECZNA: Do miski wbijamy jajka i miksujemy. Dodajemy serek i śmietankę i zmiksować. Następnie dodajemy przypraw do smaku, także sos sojowy. Po raz kolejny miksujemy. 
  • Łączymy masę jajeczną z nadzieniem i wykładamy na podpieczony spód. Pieczemy tak ok. 20 minut, aż zetnie się masa. My dodatkowo na sam wierzch dodaliśmy odrobinę sera żółtego.

I to wszystko! Prosto, szybko i smacznie! Zakochałam się w tym przepisie i z pewnością będę testować go w całkiem innych kombinacjach smakowych. A co mi tam, do odważnych świat należy, jak mawiają :) 


Koniecznie dajcie znać jakie są Wasze ulubione przepisy na tarty (nie tylko te wytrawne!) :)

2014-11-19

Hall of Games, czyli wrocławskie święto gracza oczami laika


Nie jestem typowym graczem, co już wiece, ale gdy tylko dowiedziałam się, że we Wrocławiu ma odbyć się pierwsza edycja Hall of Games - targów gier komputerowych, nie mogłam opanować radości. Miałam duże oczekiwania, mimo faktu, że gamerem nie jestem. Ciągnie mnie do takich wydarzeń, bo poszerzają horyzonty. Uczą czegoś nowego. I są ciekawą perspektywą w zapełnionym terminarzu wydarzeń kulturalnych we Wrocławiu. Wrocław jest bowiem miastem, które szybko się rozwija i odpowiada na potrzeby mieszkańców. I jedną z takich odpowiedzi jest właśnie Hall of Games.


Wrażenie robiła oprawa imprezy, Hala Stulecia została niesamowicie odmieniona i nadano jest cudowny, lekko tajemniczy klimat. Specjalne pokazy świetlno-dźwiękowe sprawiały, że nie potrafiłam się pozbierać przez dłuższą chwilę. Tego typu projekcje/instalacje zawsze mocno na mnie oddziałują. Kolejnym plusem imprezy, który udało mi się zauważyć była RETROgralnia, na które mogliśmy pograć na wieloletnich konsolach w dawno zapomniane gry. Uwielbiam takie akcenty, bo zawsze z nostalgią wracam w nich pamięcią do lat dziecinnych. 

1. kairi in COSPLAYland  2. ...
Jednym z najważniejszych i kluczowych punktów imprezy był oczywiście konkurs Cosplay, rozgrywający się w trzech częściach. Wzięło w nim aż 60'ciu uczestników! I muszę powiedzieć, że poziom był naprawdę wysoki. Mam wielki sentyment do ludzi, którzy z tak wielką pasją i oddaniem przemieniają się w ulubione postacie z gry/serialu/filmu/anime! 


Program obfitował w wiele wydarzeń, warsztaty, turnieje gier, promocje premierowych tytułów. Wystawcy (których było swoją drogą niewielu - ale to na plus! Organizatorzy nie skupili się na sprzedaży, a na dostarczeniu rozrywki uczestnikom) kusili typowo fanowskimi gadżetami. Strefa planszówkowa była oblegana, tak samo jak stanowisko z oculusem, gdzie można było sobie go przetestować.

Krótko pisząc na zakończenie: mam wielką nadzieję, że Hall of Games wpisze się już na stałe w kulturalny krajobraz Wrocławia, bo brakowało mi takiej jakości tego typu wydarzenia, jakości porównywalnej do początków PGA chociażby. Trzymam kciuki, bo to naprawdę sympatyczna impreza, a każdy uczestnik, nawet taki laik jak ja, znalazł coś dla siebie. 


2014-11-16

Liebster Blog Award

Każdy (no może prawie) bloger zna tą blogową zabawę. Odpowiadamy na tag, który zawiera w sobie zadane przez innego blogera pytania. Tym razem zostałam otagowana przez Yzoję z bloga: yzoja.pl, a że niedziela to taki czas, kiedy dopada człowieka wizja poniedziałku, jawiącego się jako początek pracowitego tygodnia, postanowiłam odpowiedzieć na pytania. Zawsze są dobrym sposobem na poznanie (czy to siebie samego, czy blogera, którego się odwiedza). Także bez dłuższych wstępów, oto moje odpowiedzi:

1. Co Ci sprawia największą radość? Czyli kiedy potrafisz się cieszyć jak dziecko.

Szczęście bliskich, znajomych i przyjaciół - to przede wszystkim. Fotografia i książki, czytanie, spełnianie marzeń.

2. Jaki jest Twój ulubiony film i dlaczego?

Trudne pytanie. Mam wiele ulubionych filmów. Zazwyczaj są to filmy, które wzbudziły we mnie zachwyt i pewne refleksje. Pierwszy przyszedł mi na myśl "Atlas chmur", potem "Biały oleander" a następnie "Bestie z południowych krain" (jeden z tych filmów, po których na sali kinowej było cicho i ludzie, współtowarzysze tej pięknej i smutnej przygody, zostali do ostatnich napisów).

3. Dlaczego masz bloga?

Wbrew pozorom to ciężkie pytanie. Pamiętam, że zakładając bloga, chciałam znaleźć zrozumienie, wyżyć się pisarsko, znaleźć siebie. Teraz? Jest miejscem, gdzie mogę być pełni sobą, łączy cały ten ogrom emocji i pasji, który gdzieś tam we mnie drzemie. Wracam czasem do archiwum, do starszych postów i widzę jak bardzo się przez te wszystkie lata zmieniłam, jak się rozwinęłam pod każdym kątem. Jestem świadoma tych zmian i ciekawa tego, co przyniesie jeszcze przyszłość. Dlatego mam bloga. I dlatego, że uwielbiam rozmawiać z ludźmi. Dyskutować. Pokazywać coś innego niż na wszystkich blogach wokół. Lubię iść swoją ścieżką, nawet jeśli jest chaotyczna, kręta. Blog to moja ostoja, moje poletko, na którym uprawiam swoją twórczą grafomanię. Dialog międzyludzki. Coś, co kocham i nie wyobrażam sobie życia bez bloga/blogowania.

4. Jesteś zadowolony/a ze swojego życia?

Nie jestem w pełni. Jest we mnie kilka blokad, które mozolnie próbuję pokonać, przejść. Moje życie jest piękne, doceniam to, co przynosi mi los, każdą chwilę, nawet tą złą, szorstką i pochmurną. Każda uczy czegoś innego. Zastanawiam się, czy można być w pełni zadowolonym z życia? A jeśli się już to osiągnie, czy nie straci to jakiegokolwiek sensu?

(c) źródło
5. Jakiej aplikacji używasz najczęściej na swoim telefonie?

Przyznaję się, Instagrama. Chociaż nie tylko. Często korzystam też z Facebook'a (komunikator), przeglądarki internetowej (Chrome) i notatnika, kalendarza... I, obowiązkowo, Youtube'a :)

6. Jakie 5 rzeczy zabrał(a)byś ze sobą na bezludną wyspę?

Książki. Aparat. Muzykę na mp3 czy telefonie. Wodę, bo wody nigdy dość. Notatnik i zapas długopisów/ołówków.

7. Obróć głowę w prawą stronę – co widzisz?

Storczyka w bordowo-białe łatki, którego dostałam od swojego mężczyzny, w fioletowej doniczce z białymi grochami.

8. Jakie jest Twoje wymarzone miejsce do życia?

Skandynawia? Japonia? Góry/morze? Nie wiem do końca, jeszcze tam nie dotarłam. Wiem jednak, że zawsze będzie to miejsce, gdzie będzie moja rodzina, moi bliscy.

9. Jaki serial byś mi polecił/a?

Ostatnio kocham się w "Outlanderze" i polecam.

10. Nocny marek czy ranny ptaszek? A może oba na raz?

To zależy tak naprawdę. Są dni, kiedy zarywam nocki, bo bezsenność, bo świetna książka etc., a są dni, kiedy lubię wstać jeszcze przed świtem i nacieszyć się tą poranną ciszą, kiedy wszyscy współmieszkańcy jeszcze śpią. 


Ja do zabawy nominuję:


A oto pytania:
  1. Czym zaczynasz najczęściej dzień?
  2. Co potrafi Cię wyprowadzić z równowagi?
  3. Książka, którą czytasz to...
  4. Z czym kojarzy Ci się jesień?
  5. Piszesz tradycyjne listy?
  6. Co zazwyczaj nosisz ze sobą w torebce/plecaku?
  7. Twój ulubiony jesienny napój to...?
  8. Ulubione czasopismo/komiks?
  9. Bez czego żyć nie możesz...?
  10. Blog jest dla Ciebie ważny, bo...?

Dziękuję za nominację (zwłaszcza ten skrótowy opis mojej osoby, który zrobił mi dzień!) jeszcze raz! To była czysta przyjemność ekshibicjonistyczna :D


2014-11-11

CUD MIÓD box - jubileuszowe pudełko

CUD MIÓD box poznałam już kilka miesięcy temu, przez czysty przypadek. Przypadło mi wówczas do gustu, bo idea pudełka ze zdrową, naturalną żywnością nęciła mnie znacznie bardziej niż wszystkie pudełka z kosmetykami. Chęć poznania firm, które na polskim rynku są mniej znane, piękny design i pudełka i samych opakowań produktów i ten, niepowtarzalny smak każdego z nich, sprawiły, że skusiłam się i zamówiłam. Nawet nie patrzyłam na to, że to jubileuszowe pudełko, nie oczekiwałam niczego poza ciekawą zawartością, a ta z kolei niesamowicie mnie ucieszyła.

Idea CUD MIÓD box'a jest prosta. Każda paczka zawiera ok. pięciu produktów wyprodukowanych w Polsce. Są to produkty naturalne, ekologiczne, często nieznane szerszemu odbiorcy i często nie można ich dostać w sklepach stacjonarnych. Większość z nich jest dostępna internetowo, część ma swoje stoiska w centrach handlowych, ale to rzadkość. Tak jak idea box'ów wypełnionych kosmetykami, o których jest w internecie bardzo głośno, CUD MIÓD box jest pomyślany jako paczka-niespodzianka. Co miesiąc znajdziemy w niej całkiem inne produkty, całkiem innych firm. 

Co znalazło się w listopadowym CUD MIÓD boxie?



Przypomina w smaku i konsystencji dmuchany ryż, którym zajadałam się często z rodzeństwem w dzieciństwie. Wyczuwalny smak gryki i słodkich migdałów, sprawia, że ta zdrowa przekąska jest naprawdę pyszna. Pewnie użyję jej testowo do musli ze świeżymi owocami.



Z tego produktu chyba ucieszyłam się najbardziej. Nigdy nie jadłam makaroników, zawsze jednak chciałam spróbować, bo mamią niesamowitą kolorystyką, prostotą i smakiem. Te zapodane przez Sucré są przepyszne. Lekkie, rozpływające się w ustach i charakterystyczne smakowo. Sucré ma swoje siedziby w Warszawie (Galeria Mokotów i Złote Tarasy) i w Łodzi (Manufaktura) i myślę, że to będzie punkt obowiązkowy przy okazji wizyty, w którymś z tych dwóch miast. 



Bezglutenowe, wegańskie batoniki od Zmiany, zmiany są wypełnione smakiem tak innym od tego, co powszechnie znamy, że przez chwile kubki smakowe wariują. Nie są to batoniki dla każdego. Nie każdemu podpasuje naturalny smak składników użytych do wyprodukowania, ale jedno jest pewne. Są bardzo energetyzujące, przynajmniej ten. Wielki plus za opakowanie, które jest piękne w swojej prostocie.



Przepyszne smoothie, bez cukru. W końcu w jakimś napoju czuję poszczególny składnik, w tym przypadku truskawkę, malinę i żurawinę. Bardzo energetyzujący napój, lekko kwaśny, gęsty, wypełniony bombą witaminową - idealny na jesienne chłody. Gdyby takich produktów było więcej w polskich sklepach (i tak zaprojektowanych opakowań!), zdecydowanie sięgałabym po nie z wielką przyjemnością. Wiedziałabym, bowiem, że dobrze wydaję każdy pieniądz. Nie dość, że smaczne, to jeszcze zdrowe! 



To jedyny produkt z paczki, którego jeszcze nie próbowałam. Czeka na specjalną okazję, która pewnie nadarzy się już niedługo. Według opisu producenta (ma swoją siedzibę w Poznaniu na ul. Jackowskiego 38, jest tam też urocza restauracyjka), wyroby, które oferują są wegańskie, "ale przede wszystkim zdrowe". Jakiś czas temu, na którymś z blogów kulinarnych, znalazłam przepis na Grusztardę, ale zwlekałam z wykonaniem, bo nawet nie wiedziałam czy podpasowałby mi smak i jak właściwie to cudo smakuje. Jak spróbuję, dam znać, ale za samo opakowanie, WYPAS otrzymuje ode mnie medal!

Dodatkowo, w prezencie na jubileusz, każda osoba, która zamówiła listopadowy box dostała takie cudo, które podbiło moje serduszko:


Drewniana podkładka pod kubeczek firmy Fandoo - jak dla mnie strzał w dziesiątkę! Już jakiś czas temu chciałam sprawić sobie taką, która będzie z drewna (ta jeszcze nim pachnie!) i będzie z motywującym, albo po prostu śmiesznym napisem. Ta jest idealna i po raz kolejny, CUD MIÓD box skradł mi serduszko swoim dopasowanie do moich potrzeb.

Ogólna ocena

Co tu dużo mówić, jestem zachwycona. I chyba swoim zachwytem i zawartością, zaraziłam współlokatorów :D Otwierając paczkę, czułam się jak dziecko podczas rozpakowywania prezentów na Gwiazdkę. Ludzie mogą mówić, że to nielogiczne, że wyrzucanie pieniędzy w błoto, że lepiej pójść do sklepu i kupić coś "normalnego", ale sam fakt ile emocji i, przede wszystkim radości, przyniosła mi ta paczka, jest dla mnie najważniejszy. Potem są produkty, w których się zakochałam i pewnie będę do nich często wracać.

Jednym zdaniem: To były jedne z najlepiej wydanych pieniędzy w moim życiu. 

Zaznaczę tylko, że nie jestem weganką ani wegetarianką, a produktami dzieliłam się ze współlokatorami i mężem, typowymi mięsożercami i większa część przypadła im do gustu. Nie szufladkowałabym więc CUD MIÓD box;'a jako paczki tylko i wyłącznie dla wegan i wegetarian. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Polecam, szczerze polecam. I dajcie mi koniecznie znać, czy znacie już CUD MIÓD box, czy już mieliście swoje paczuszki wypełnione po brzeszki?



(Pogrubione treści zawierają w sobie linki do poszczególnych stron producentów, warto zajrzeć)

2014-11-09

AKTUALIA #2: Dzieje się we Wrocławiu!

Listopad zapowiedział się jako miesiąc wypełniony ciekawymi wydarzeniami we Wrocławiu (choć nie tylko), dużo ciekawych koncertów, premier filmowych, teatralnych czy innych wydarzeń kulturalnych. Mój przegląd nie jest cykliczny, zdaję sobie z tego sprawę, może się taki stać, jeśli macie na to ochotę. Lubię mówić o wydarzeniach, które mnie w jakiś mityczny sposób do siebie przyciągają :D

W dzisiejszy listopadowy wieczór, chciałabym oderwać Was na chwilę od szarych myśli i zaprosić na kilka wydarzeń, na których mam ochotę się pojawić (choć zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie :D) i, które, moim zdaniem są najciekawsze w naszym mieście.

Oto subiektywny przegląd wrocławskich wydarzeń na listopad 
(więcej informacji w linkach -pogrubione):

  1. Koncert Fismolla w Starym Klasztorze [12.11];
  2. Koncert Julii Marcell w Eterze [13.11];
  3. Koncert Czesława co Śpiewa w Starym Klasztorze [21.11];
  4. Teatr Muzyczny Capitol 22.11 zapodaje nam premierowo "Tempus Fantasy", spektakl wypełniony całą fantastyczną otoczką, z piękną muzyką (w końcu to Capitol) i historią;
  5. Koncert Meli Koteluk w Eterze [23.11];
  6. Teatr Polski we Wrocławia zaprasza wszystkich fanów prozy Erica-Emmanuela Schmitta na spektakl na podstawie "Małych zbrodni małżeńskich" [27.11];

+ Wydarzenia, które szczególnie zwróciły moją uwagę:

Na tych targach nie może zabraknąć fanów gier komputerowych. Dużo atrakcji, cosplayerzy wystrojeni w swoje najlepsze stroje (nie mogę się doczekać!), stoiska z grami i gadżetami w promocyjnych cenach, dużo ciekawych prelekcji, warsztatów... Czego chcieć więcej? :D

screen + źródło

Kocham czysty, akustyczny dźwięk gitary i od kiedy pierwszy raz wybrałam się na taki koncert, zakochałam się w tych dźwiękach całkowicie. Artyści, właśnie tacy jak Tommy Emmanuel są wirtuozami gitary, czarują. Nigdy w życiu nie zapomnę jak dotknęły mnie dogłębnie te wszystkie, czyste, niemalże nieskazitelne dźwięki. Jakby gitarzysta stał się jednością z gitarą. Jednością duszy i ciała - tak przejmujące i dotkliwe były opowiadane historie. Dlatego też niesamowicie cieszę się z tego koncertu, na który zostałam zaproszona jako fotograf. 

Tommy Emmanuel jest ciekawą osobowością sam w sobie, pierwsze lekcje pobierał u swojej matki a po dwóch latach takiej nauki grał już w rodzinnym zespole. Nigdy nie edukował się w tej dziedzinie życia, wszystkiego nauczył się sam. Jest mistrzem techniki fingerstyle. I tak już pięćdziesiąt lat! Niesamowity człowiek:




2014-11-05

Gościnne Wystąpienie #6 \\ Victoria: Kilka słów o samotności

Victoria, 21-letnia pseudoartystka. Maniaczka kotów i mocnych papierosów. 

[www] + [blog]

Samotność dotyka każdego z nas, choćby przez krótki moment w życiu. Czasami na własne życzenie odsuwamy się od ludzi, czasami jesteśmy wykluczani ze stada. Skąd to się bierze? Niektóre jednostki są na tyle odważne, że mówią ludziom prawdę o nich samych, niektórzy mają wewnętrzne skłonności do palenia mostów łączących nas z innymi. Robimy to nieświadomie lub z pełną premedytacją nie myśląc o konsekwencjach swoich czynów. Zdarza się również tak, że stajemy się zbyt nudni dla towarzystwa, działamy jak trucizna na ich dobry nastrój i jesteśmy odsuwani poza grono najbliższych. Nasze miejsce zajmuje ktoś bardziej ekscytujący, zwykle ktoś nowy, kto pochłania całą uwagę drugiej osoby. 

Samotność w tłumie? 
Powszechne zjawisko, którego nie jesteśmy często do końca świadomi. Potraktuje to zdanie dosłownie odwołując się do wielkich miast, na które decydujemy się w pogodni za pieniędzmi i lepszym życiem – wielkie wieżowce pełne ludzi, którzy się nieznaną i nic o sobie nie wiedzą. Tłumy mijające się w tramwajach tylko raz, szklane przyjaźnie przez okno. Szepty pomiędzy piętrami, anonimowość doskonała. Jak mówić o jakichkolwiek zażyłościach, gdy nawet droga na drugą stronę miasta to za dużo. Kiedyś stwierdziłam, że „im większy dom, tym ludzie dalej od siebie”. Osobą, która wie o mnie najwięcej to moja mama, mieszkamy na jednym piętrze i z przymusu spędzamy ze sobą czas. Nic się nie ukryje pomiędzy ścianą i otwartymi drzwiami. Co się dzieje jeżeli pomimo udanego życia towarzyskiego, kochającej rodziny czujemy się samotni i wyalienowani? Do rozmyślań nad tym natknęła mnie pewna duszyczka, która to czuje się samotna wśród bliskich. Szukamy zrozumienia i akceptacji jednak czasami to za dużo dla wielu przyjaciół. Ciężko znaleźć osoby, które podzielą tą samotność tak jak my. Zdarza mi się rozkoszować samotnością choć dla wielu z osób odwiedzających mojego bloga mój stan emocjonalny jest wiadomy. Nie rozumiany, lecz wiadomy i przyjęty do wiadomości. Jak to jest, że wspólny język i więź znajdujemy zwykle z ludźmi których naprawdę nie znamy. Miałam przyjemność poznać wiele lat temu osóbkę, która okazała się moim lustrzanym odbiciem pod każdym względem. Choć dzielą nas kilometry, mam świadomość że mogę się zwrócić do niej z każdym problem i radością. Nigdy nawet nie słyszałyśmy swojego głosu, piszemy ze sobą dość rzadko. Jednak to uczucie odnalezienia siebie w drugiej osobie sprawia, że żyje jest mniej niewygodne. Miałam wielu przyjaciół, jednak kim jest osoba, która odchodzi przy większych kryzysach? Wybiera innych gdy potrzebujesz pomocy? Ciągle żałuje tego co stało się z tymi znajomościami, zostają tylko wspomnienia, które nawet po wielu latach bywają nieznośnie bolesne. Po latach już wiem, że przyjaciel to osoba, która nie odchodzi nigdy i choćby człowiek utrzymywał z tą osobą sporadyczny kontakt, wiadomość sms zawsze wywoła uśmiech na twarzy… 

Samotność nie jest straszna, jeżeli dzielisz ją z kimś równie samotnym.



GOŚCINNE WYSTĄPIENIA to cykl tekstów wszelakich, na wszystkie możliwe tematy. Autorzy piszą o tym, co ich pasjonuje, bawi, wzrusza etc. Jeśli chcesz wystąpić w tym cyklu, napisz: materia_anty@wp.pl 

KOMENTARZ:

Samotność często odbierana jest jak coś najgorszego, najtragiczniejszego w życiu człowieka. Oczywiście, mogę się z tym zgodzić, bo czy nie ma nic bardziej bolesnego od straty bliskiej osoby? Wówczas samotność dopada nas znienacka i rozsiewa żar bólu. Jednakże nie zawsze samotność jest czymś czego należy się bać. Owszem, ludzie są stworzeni do bycia w grupach, zakładania rodziny, zacieśniania więzy, ale czasem taka samotność, na którą sobie w dobie tłumnego przepełnienia, pozwolimy, staje się zbawieniem. Jestem osobą otwartą, lubiącą spędzać czas z ludźmi, poznawać nowe osobowości, po prostu lubię się nimi otaczać. Jednakże, raz na jakiś czas, odcinam się, wyłączam telefon, zamykam drzwi do pokoju - nie ma mnie dla nikogo, oprócz siebie. Taka chwilowa izolacja pozwala pozbierać myśli, określić cele, posłuchać własnych pragnień. Jest zbawienna, kiedy w życiu za dużo bodźców na nas oddziałuje i czujemy się przeciążeni.

Na pewien rodzaj samotności (tej spowodowanej zdarzeniem losowym) nie mamy większego wpływu, oczywiście. Pewnie czytając ten komentarz pukniecie się w głowę, dlaczego chcieć zatem skazywać siebie samego na samotność. Chcę tylko pokazać, że nie wszystko jest białe i czarne, czarne i białe. Samotność może być czymś zbawczym dla naszej świadomości. 

Wychodzę zawsze z założenia, że trzeba się starać by swoje słabości przekuć w siłę. Dla wielu samotność jest największą słabością i desperacko potrzebują kontaktu z innym człowiekiem. Odnajdź w sobie siłę, spróbuj przynajmniej. I zawalcz o swoją wolność i szczęście.


Poprzednie wpisy z tego cyklu: #1, #2, #3, #4, #5

Follow