2014-08-27

glossy green make-up


Od dziecka nęciły mnie zawsze kolorowe cienie, szminki i wszelka kolorówka, którą moja ciocia, babcia czy mama posiadała. Podkradałam lakiery do paznokci i malowałam ukradkiem rzęsy. To był bardzo wczesny, przedszkolny czas, w końcu się znudził i przerzuciłam się na farby i kredki, ale jakiś sentyment do kolorów pozostał (widać to chociażby po mojej kolekcji pomadek, lakierów do paznokci i cieni... - chcecie zobaczyć co posiadam w swojej kolekcji?). Później na nowo odkryłam magię makijażu będąc w liceum i tak sobie eksperymentowałam. Nadszedł jednak czas by pójść o krok dalej, w końcu nie lubię stać w miejscu. Nadarzyła się ku temu niesłychana okazja, mój Wilkeł podarował mi w prezencie paletkę cieni ze Sleek'a, Garden of Eden, w której się zakochałam od pierwszego wejrzenia. Jej zbytnio przedstawiać nie trzeba, ale muszę przyznać, że zaskoczyła mnie jeszcze bardziej niż myślałam.


Po pierwsze, przepiękne i solidne opakowanie paletki. Mega eleganckie.  Po drugie kolory i ich jakość:

(wybaczcie niechlujne zdjęcie z "brudną" paletką, ale jest w stałym użyciu i nie ma opcji, by wyglądała inaczej na dłużej)


Pigmentacja niesamowita. Trwałość cieni przekroczyła moje wyobrażenia, nawet bez użycia bazy, cienie wytrzymują kilka godzin, bez żadnych poprawek - mega wielki plus. No i sama kompozycja paletki pozwala na wykonanie tak wielu, różnych makijaży i dziennych i wieczorowych... Moja kosmetyczna miłość.

Wracając do makijażu... Zdaję sobie sprawę, że zielone cienie etc. niezbyt pasują niebieskookim pięknościom, są raczej przeznaczone dla brązowookich kobiet, ale tak bardzo nam obu te zielenie ze Sleek'a się spodobały, że postanowiłyśmy złamać ten schemat. I tak oto powstał ten makijaż:


Na twarzy Agi mamy jedynie Krem BB z Garniera (link do tego produktu) dla cery jasnej. Róż na policzkach jest naturalny, lekkie muśnięcie maskarą, lekkie podkreślenie oka, czarną kredką do oczu. Cienie, których użyłam do stworzenia tego makijażu to (w odpowiedniej kolejności):
  1. Bazą naszego makijażu była soczysta, ciemna zieleń, TREE OF LIFE, nałożona na trzy czwarte powieki, lekko zblendowana i wykończona, w zewnętrznym kąciku oka, cienkim pędzelkiem w formie "kreski" (zakończonej tzw. "jaskółką")
  2. Drugi cień, który nałożony został w wewnętrzny kącik oka i zblendowany, to cień FIG. Położyłam też jego odrobinę na dolną powiekę, na linii wodnej. 
  3. Trzeci i ostatni kolor na powiece, to FAUNA, która na zdjęciach (robionych późnym popołudniem/wieczorem) wygląda na ciemniejszy niż jest w rzeczywistości: jest po prostu cieplejszy.

Jak podoba się efekt?





Tak jak mówiłam, jestem makijażowym laikiem, zapaleńcem bardziej niż kimś profesjonalnym, więc jeśli macie jakieś rady, chętnie ich posłucham. 

I napiszcie koniecznie czy chcielibyście więcej takich tutoriali, czy ogólnie makijażowych moich poczynań.

2014-08-20

Youtube: uzależniacze #1


Nigdy nie byłam jakąś fanką Vlogów czy w ogóle Youtube'a. Oglądałam na tym znanym portalu jedynie teledyski ulubionych wykonawców... ale do czasu. Do czasu, kiedy to zaczęłam, czysto przypadkiem oglądać Vlogi. I to jakie Vlogi! Przepadłam. Zostałam uzależniona. Znowu. Vlogi odkryły przede mną całkiem inną formę blogowania. Vlogi specjalistyczne (makijażowe, szyciowe, kucharskie...), Daily Vlogi opowiadające o życiu użytkownika (taki video pamiętnik), fotorelacje z wielu imprez dziejących się w kraju jak i na całym świecie. Gameplay'e czy recenzje gier i książek. Muzyczne (coś nowego na polskim Youtubie). TA RÓŻNORODNOŚĆ i ciekawa forma mnie powaliła. Tak, zdaję sobie sprawę, że się obudziłam nagle, kiedy to zjawisko nagrywania filmów i programów jest na porządku dziennym, no ale, podobno lepiej późno niż wcale ;) 

Wiąże się to również z tym, że kiełkuje we mnie nieśmiała chęć kręcenia własnego. Bardzo potężna chęć sprawdzenia siebie i zdobycia nowego, blogerskiego doświadczenia. W końcu nie ma nic lepszego niż samorozwój! Oglądalibyście mój kanał? Moje Vlogi? Dajcie koniecznie znać!

W związku z moim super nowym uzależnieniem, postanowiłam przedstawić Wam moje ulubione kanały na Youtubie w jakiejś cyklicznej formie, mniej lub bardziej systematycznej. Zapraszam do zestawienia :)


Maruda jest mężczyzną, który potrafi mnie rozbawić swoim marudzeniem. Przyznaję, że udaje się to naprawdę niewielu, bo nienawidzę użalania się nad sobą i marudzenia na jakąś sytuację, bez nawet próby zmienienia jej (uogólniam, zdaję sobie z tego sprawę). Marudny jest po prostu w porządku gościu z czymś ważnym do powiedzenia. 

Kolejny Vloger, który rozwala system swoimi Vlogami. Totalnie. Jego lekko koszmarowe filmy sprawiają, że się włos jeży na głowie. Tematy, które porusza, są często kontrowersyjne, ale i bardzo refleksyjne. Ma naprawdę świetnie zmontowane filmy, ciekawe przemyślenia i sprawia, że można się pośmiać, ale i zastanowić nad danym tematem. Naprawdę godny polecenia. 

Tej trójki chłopaków, którzy w sposób prześmiewczy realizują relacje między ludzkie czy ogólną krajową i światową sytuację, przedstawiać nie trzeba. To esencja polskiego YT. Potrafię katować ich filmiki razem ze znajomymi na okrągło, czy to na domówce czy podczas zwykłego towarzyskiego spotkania. Humor i zabawa przednia. Oczywiście nie każdemu przypadnie ich poczucie humoru do gustu (tak jak w wyżej wymienionych dwóch przypadkach), ale ja jestem skłonna czekać na każdy nowy film chłopaków. Po prostu dobra analiza polskiej rzeczywistości.
Pannę Joannę lubię za jej sympatyczne usposobienie. Lubię jej słuchać, zawsze ma coś ciekawego do powiedzenia. Jest taką typową swojską dziewczyną z osiedla, z którą pogadasz na wszystkie tematy. Zawsze wracam na jej kanał i czekam na nowy film, zwłaszcza z jej drugiego kanału PannaJoannaZaGranicą :)

Banshee jest nietypową Vlogerką, bo jej programy (jak sama swoje cykle nazywa) są dopieszczone na maksa, mają świetną czołówkę, a nawet specjalne, dopasowane tło. Są zawsze takie same, ciekawe, a przy okazji sama autorka jest niesamowicie szczerą i sympatyczną dziewczyną. Bardzo lubię również to, że nasze gusta i cząstka charakteru, którą można dostrzec na jej kanale się pokrywają. Mega pozytywny kanał. 

W tym zestawieniu pojawili się Vlogerzy, których oglądam najczęściej ostatnio. Oczywiście to nie są wszyscy, a kolejność jest zupełnie przypadkowa, bo jakże porównywać TAK różne Vlogi? No, nie da się. Jednakże, polecam i czekam również na Wasze Youtube'owe typy! :)

______________________
Ogłoszenie parafialne: Zaktualizowałam swojego kciukaska, zatem zapraszam do followania i zostawiania w komentarzach adresów do Waszych tumblr'ów! 

2014-08-18

NiuCon vol. 6, Wrocław

źródło
Jak wiecie, albo i nie, jestem wielką miłośniczką przeróżnej maści eventów kulturalnych, popkulturowych. Staram się bywać na konwentach co jakiś czas i tym razem udało mi się razem z moim Wilkełem pójść na wrocławski konwent mangowy (m&a), NiuCon. Była to szósta edycja konwentu (byłam już na dwóch edycjach tego eventu: na pierwszej i piątej). Co mogę powiedzieć ze swojej strony? Strony uczestnika, szarego gościa i zwykłego randoma, który ma ochotę miło spędzić czas i spotkać się ze znajomymi? Konwent udany, bo uratowany przez ludzi. Organizacja nie dawała sobie rady ze wszystkim, upał niemiłosierny, brak przewiewu w salach szkolnych i na korytarzu. Na wielki plus, wynajęcie dwóch budynków, poszerzenie atrakcji. Minus, brak solidnego bufetu (ludzie wychodzili z terenu konwentu, by coś pożywnego zjeść), brak miejsca, gdzie można po prostu usiąść i wypić kawę. Brak zorganizowanej palarni (rozumiem zakaz palenia na terenie szkoły, ale wystawienie pod kamienicami naprzeciw wejścia na teren imprezy, wiadra z wodą do wrzucania petów, które i tak zdecydowanie zbyt późno się pojawiło, jest, moim zdaniem pójściem po najmniejszej linii oporu). Z plusów jeszcze: zaproszenie autorów i spotkanie autorskie Andrzeja Ziemiańskiego. Wydaje mi się, że takie spotkanie pokazało dopiero jak otwartym i ciepłym człowiekiem jest ten pisarz:


Najlepsze zdjęcie z autorem ever: dziubkowa sweet focia mojego Wilkeła i Ziemiańskiego :D


Wychodzę z założenia, że właśnie po tym kontakcie z czytelnikiem poznasz prawdziwego autora, który całym sercem oddaje się książce i oczekiwaniom fanów. Ziemiański potwierdził, według mnie to, co prawdziwy autor powinien mieć: szacunek dla czytelnika i kreatywność. Wielki plus za to spotkanie.

NiuCon jest konwentem, na którym można znaleźć wszystko. Stoiska z jedzeniem z Japonii, mangi, książki, koszulki, gry... ścielą się gęsto i mamią kolorytem i cenami każdego fana gadżetów. Jeśli ktoś przychodzi na tego typu konwenty pierwszy raz, mogą zszokować, ale każde stoisko dla prawdziwych fanów jest kopalnią wypełnioną skarbami po brzeszki. Ceny promocyjne, losy na loterii za kilka złotych, rabaty przy kupnie większej ilości mang... Można pójść z torbami :D

Co jeszcze? Cosplay. Dopisał w tym roku i pomimo, że nie udało mi się być na Gali, na której właśnie były prezentowane cuda cosplay'owe (obejrzałam jednak retransmisję online), jestem zachwycona ilością ludzi, których spotkałam, strojami, które mnie zachwyciły i pomysłowością, z jaką zostały wykonane:



Niestety, większość zdjęć, które sobie zaplanowałam na ten konwent, nie wypaliła z kilku powodów, mimo to udało mi się zrobić spontaniczną, krótką sesję zdjęciową z Martą, która cosplay'owała Nyu z anime Elfen Lied (przepiękna prezentacja na Gali! Marta grała ścieżkę dźwiękową z tego anime na skrzypcach!):








Nigdy nie zadowoli się wszystkich, to fakt nad fakty i czysta oczywistość. Niemniej, ja bawiłam się świetnie, mam nadzieję, że organizatorzy po tej edycji wyciągnął wnioski (wiem, że nie wszystko to, o co zostali oskarżeni organizatorzy wynikli z ich pomyłek czy niedopatrzeń, za część z nich odpowiedzialna była dyrekcja szkół etc.) i będzie zdecydowanie lepiej. 

Dziękuję Wilkełowi, że wytrzymał moje omdlenia z gorąca, dziękuję Marcie za poświęcenie kilku chwil na te, powyższe zdjęcia. Dziękuję każdej napotkanej osobie za chwilkę rozmowy. 

Podsumowanie: najlepsze bubble tea, najlepsi cosplay'erzy, najlepsi ludzie, najlepsze gadżety maniaka anime i mang; nieuszanowanko dla słońca i upału, dla duchoty i zmęczenia kurzem i temperaturą.

Za rok znowu się wybiorę, mam sentyment do tego konwentu, bo był on moim pierwszym, tego typu eventem. Życzę jak najlepiej organizatorom i każdej osobie, która pomagała ogarnąć całą tą masę ludzką :)


__________________________________
Post miał się ukazać wcześniej automatycznie podczas mojego urlopu, jednakże blogger mnie strollował. Także post ukazuje się dzisiaj. Enjoy! :)

2014-08-10

LIEBSTER BLOG AWARD.




Już naprawdę jakiś czas temu zostałam nominowana do tej blogowej zabawy przez Victorię z bloga victoriamorphine.blogspot.com, ale całkowicie na śmierć zapomniałam. I wstyd i hańba, kalam się i czym prędzej nadrabiam tak porażającą zaległość.

1. 4 rzeczy bez których nie jesteś w stanie przeżyć.

Z pewnością są to: książki, muzyka (tutaj płyty CD, winyle), aparat fotograficzny oraz notes, w którym zapisuję wierszydła albo swoje, bardziej prywatne przemyślenia (do tej kategorii mogę zaliczyć również swojego bloga)

2. Kim się inspirujesz? 

Mam wiele inspiracji, rzadko jednak są to jakieś osoby (choć i takich mam kilka, np. Frida), często jest to plątanina szczegółów, drobiazgów, które mnie uskrzydlają, jeśli mam być szczera.

3. Jakie masz zwierzęta?

W rodzinnym domu mamy, dwa psy, dwa koty i dwa króliki ;)

4. Gdzie chciałabyś mieszkać?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie raczej. Lubię różne miejsca i różne miejsca są moim małym domem. Kocham góry i morze, kocham Wrocław, w którym mieszkam od sześciu lat, kocham Mazury... Nie umiałabym wybrać jednego miejsca. Mieszkam obecnie w mieście, które pokochałam i nie widzę opcji, by zmieniać miejsce zamieszkania ;)

5. Na co zwracasz uwagę rozmawiając z kimś?

Na emocje w oczach, bo oczy są zawsze szczere.

6. Ulubiona część ciała?

Nie faworyzuję żadnej z części ciała... ale lubię swoje dłonie, oczy... ;)

7. Najważniejsze wydarzenie w twoim dotychczasowym życiu?

Nie wiem czy jest to najważniejsze, wydaje mi się, że najważniejsze jest jeszcze przede mną, ale uważam, że ważnym wydarzeniem w moim życiu było spotkanie mojego obecnego chłopaka, Adasia, który uszczęśliwia mnie niesamowicie.

8. Być czy mieć? 

Zdecydowanie być.

9. Jaki byłby twój wymarzony wieczór? 

Koncert z przyjaciółmi, wycieczka rowerowa z chłopakiem czy wypad do kina. 

10. Ulubiony zespół?

Oj, to temat rzeka... ale takim, do którego zawsze wracam i zawsze mam sentyment, to HIM :)

11. Jeżeli mogłabyś być kimkolwiek przez jeden dzień, w czyją rolę wcieliłabyś się?  

Ciężkie pytanie, może chciałabym być osobą, która mogłaby pomagać, miałaby środki i możliwość pomocy dzieciom w Afryce czy z Domów Dziecka ect. Ciężko mi wybrać jakąś postać.

To wszystkie pytania, ja ze swojej strony nominuję:



A pytania, na które proszę o odpowiedź to:

1. Osoba, która jest dla Ciebie autorytetem to...
2. Książka, do której zawsze wracasz.
3. Ostatni oglądany przez Ciebie film i serial.
4. Piosenka, którą ostatnio zapętlasz non stop.
5. Twoje miejsce na ziemi to...
6. Wymarzone wakacje to...
7. Co wolisz: rozprawiać na temat wpływu zorzy polarnej na cykl miesiączkowania pingwinów czy nauka fizyki kwantowej?
8. Co wolisz: styropian w ustach czy sos sojowy na stopach?
9. Ulubiony kosmetyk.
10. Opisz swój leniwy dzień.

(Wybaczcie pytanie z tak zwanej "dupy", ale nie mogłam się oprzeć :D)

Dziękuję za nominację, naprawdę miło mi się odpowiadało na te pytania :)

2014-08-07

Co nowego: kosmetyki #1



Nie jestem typową kobietą. Kosmetyki nigdy nie były jakimś moim konikiem, ale od czasu, gdy zaczęłam czytywać blogi kosmetyczne i oglądać kanały typowo urodowe na youtubie, moje spojrzenie na świat makijażu, kosmetyku zmienił się diametralnie, bo odkryłam, że są dziewczyny, które makijaż traktują tak, jak ja: jak uwypuklenie urody, nie zmienienie siebie w całkiem inną osobę. Zaczęłam czytać i interesować się tematem znacznie bardziej, stąd ten post. W planach jest jeszcze cykl postów urodowych, recenzje kosmetyczne oraz tutoriale makijażowe. Make-up wciągnął mnie i sprawia mi niesamowitą radość. Oczywiście, nie przebranżowię bloga. Powstaje ten post, bo blog od zawsze na zawsze był dla mnie bardzo intymny, mimo że nie pojawia się na nim zbyt dużo prywaty, jest miejscem, gdzie widać najwięcej, z biegiem czasu jak się przeobrażałam. I co opanowywało mój świat i moje życie. Co fascynowało mnie, co ukochałam i co stało się moją pasją. 

Wybaczcie za jakoś informacji, nie jestem specjalistką. Nie mam zbyt dużej wiedzy (co nie zmienia faktu, że tę wiedzę pogłębiam codziennie), ciągle się uczę i doszkalam. Nie lubię stać w miejscu, lubię próbować ciągle nowych rzeczy. Wybaczcie mi, jeśli coś pominę, albo zapomnę dodać. Proszę jednocześnie o komentarze, na co zwracać szczególną uwagę, co Was, jako czytelników bloga najbardziej interesuje. 

Przedstawiam Wam zatem moje kosmetyczne zakupy ostatnich tygodni:


#KOBO Professional, korektor, ja mam odcien 101, jasny, kremowy kolor, który idealnie kryje cienie pod oczami i wszelkie przebarwienia. Jestem z niego bardzo, ale to bardzo zadowolona, chociaż mógłby mieć odrobinkę lżejszą konsystencję. 

#Donegal, pędzel do pudru. Włosie jest syntetyczne miękkie, elastyczne, dobrze nakłada kosmetyk, ale niestety jakoś wykonania jest zdecydowanie średnia. Nie wiem czy tylko u mnie włosie chronicznie wypada, czy też macie podobne problemy przy tym pędzlu? (kupiłam na test i chyba podziękuję panu)


#EVELINE Cosmetics, odżywka do paznokcie 8w1; stosuję ją dwa razy w tygodniu pod lakier do paznokci i muszę przyznać, że efekty są zaskakujące: moja płytka paznokcia w końcu nie jest elastyczna jak kartka papieru i łamliwa przez to. Nie do końca odpowiada mi jej chemiczny skład, wolałabym coś naturalnego - może macie sami jakiś typ odpowiedni dla moich łamliwych płytek?

#Golden Rose chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Lubię tą serię, szybko schnął i długo utrzymują się na mojej płytce. Teraz zdecydowałam się na klasyczny beż, jest to kolor nr 205. Szukałam długo takiego koloru, który nie będzie zbyt jasny, ani zbyt ciemny i w końcu mi się udało :)


#ASTOR, Perffect Stay, 106 Delicious Plum. Tint, który z ciekawości zamówiłam ze strony kosmetykizameryki.pl. Pisakowa pomadka, której byłam bardzo ciekawa. Moje wrażenia? Aplikator bardzo sztywny, przez co może troszkę utrudniać aplikację. I, jeśli mam być szczera, po nałożeniu strasznie wysusza usta, a balsam tylko skraca trwałość - daję jeszcze jej szansę, na pewno napiszę o niej coś więcej, wkrótce. 

#Bell, Lip Tint, kolor nr 2, taka krwista, matowa czerwień. Zakochałam się w tym tincie. Jest bardzo łatwy w aplikacji, doskonale barwi usta i jest naprawdę bardzo trwały. Jadłam, piłam a kolor na ustach nadal był - wiadomo, że lekko blakł, ale nadal te usta miały inny kolor. Potrafiłam całkiem o nim zapomnieć, a on nadal na tych ustach był. Mój ulubieniec lipca, zdecydowanie.


#SERI maximactive Oily hair, pierwszy raz w ogóle spotkałam się z tą firmą w Naturze. Zachęcił mnie skład tego szamponu, bardzo naturalny (przynajmniej na tyle, na ile mi wiadomo), moje włosy są zachwycone, nie puszą się, są lśniące, nie uczulił mnie i cenę ma naprawdę bardzo w porządku. Do niego mam dokupioną maskę z migdałami i miodem, 1000 ml, ale jeszcze nie przetestowałam jej dokładnie. Opowiem Wam o niej przy następnej okazji.

#HEGRON, odżywka do włosów, do spłukiwania, Creme Spoeling. Byłam zaskoczona tą odżywką. Z odżywkami mam zawsze problem, bo albo są dla moich włosów za ciężkie, albo pozostawiają niezbyt miłą w dotyku warstwę na włosach, przez co są szorstkie w dotyku. Ta mnie zachwyciła. Włosy są miękkie, odżywione. Z tego, co czytam na wizaz.pl, nie każdej ona pasuje, ale za cenę 7 zł można zaryzykować i spróbować. 


#Bell, matujący puder prasowany. Ja mam odcień nr 042.  Mam go już od jakiegoś czasu i jak na puder, który kosztował kilkanaście złotych, jest baaaardzo wydajny i trwały. W dodatku nie robi mi na twarzy maski, jest delikatny. Byłam sceptyczna, ale potrzebowałam jakiegoś kosmetyku na już i sięgnęłam właśnie po ten. U mnie zdaje test, a jak jest u Was?

#Miss Sporty, Cat's Eyes Liner, 001 MIAOWWW. Czarny flamaster do kresek. Długo szukałam czegoś w dobrej cenie, co ułatwi mi precyzyjne namalowanie kreski przy mojej ślepocie. Nie jest to idealny flamaster, raczej marze się i jest bardziej grafitowy niż czarny, ale za to jest przemega trwały. Przetrzymał test wody i się nie osypuje, ani kruszy. Coś za coś ;)


Kolejne pędzelki, których często używam do codziennego makijażu. Kupione w Naturze za kilka złotych. Pędzle firmy AnnCo, jeden to bardzo fajna, miękka i wydajna kuleczka do blendowania, JS-61, a drugi to pędzel do ust, JS-64. Oba bardzo lubię, choć ten do ust, jest dla mnie, amatorki, mało precyzyjny, ale to pewnie kwestia wypracowania sobie odpowiedniej techniki :) Bardzo fajne pędzelki, jestem z nich zadowolona.



To by było tyle, jeśli chodzi o nowości kosmetyczno-makijażowe :) Znacie coś z tego mojego zestawu, co myślicie?

2014-08-03

TAG: My First Books





Nie wiem, czy większość z Was zdaje sobie sprawę, jak bardzo jestem sentymentalną dziewuchą i jak bardzo lubię sporządzać wszelkiego rodzaju listy. Ten TAG, znalazłam na blogu Nessie i postanowiłam od razu zapodać Wam swoje odpowiedzi... ale żeby było jeszcze ciekawiej, razem ze mną odpowiadał na pytania mój chłopak, Adam, który prowadzi bloga: survivalhorror.blog.onet.pl :) Także, bez zbędnych wstępów, zapraszam na nasze odpowiedzi:


1. Pierwsza lektura

Mona: Moją pierwszą lekturą, jaką samodzielnie przeczytałam była moja ulubiona książka z dzieciństwa "Wilk, koza i koźlęta", o której pisałam przy okazji 30 dni z książką. A ze szkolnych czasów z pewnością baśnie: Grimm, Andersena...
Adam: Pierwszą książką, którą czytałem i jednocześnie byłem pierwszym jej właścicielem jest "Doktor Dolittle". Była to nagroda za wygranie konkursu matematycznego w pierwszej klasie podstawówki.

2. Pierwsza książka, którą pokochałam/pokochałem

M.: Mam dylemat, bo odkąd pamiętam, za czasów, gdy mama jeszcze czytała nam książki uwielbiałam baśnie, szczególnie "Brzydkie Kaczątko" i "Calineczka". "Podróże Guliwera" też miały specjalne miejsce w moim sercu, ale chyba pierwszą książką, którą pokochałam była ta, którą wypożyczyłam samodzielnie w czwartej klasie podstawówce, "Przygody Tomka Sawyera".

A.: Jako nastolatek dowiedziałem się od starszego kolegi o istnieniu dzieła Andrzeja Ziemiańskiego -"Achai". Znajduje się tam wszystko czego oczekuję od książek. Od pierwszych stron "Achaja" stała się moją ulubioną serią książek.

3. Pierwsza książka, którą znienawidziłam/znienawidziłem

M.: Nie mam pojęcia czy w ogóle taka istnieje, nie żywię jakiejś głębokiej nienawiści do książek, po prostu nie potrafię ;)

A.: Istnieje książka, po przeczytaniu której miałem tak wielkiego kaca fabularnego, że przez miesiąc nie tknąłem żadnego tytułu. Nie, nie mam tu na myśli "Gry o Tron", mam tu na myśli drugi tam powieści pani Jakobsze - "Rhezus-Zielone oczy wyroczni". Jeśli ktoś chce dowiedzieć jak umiera jedyna sympatyczna postać, poznać niedyspozycje głównego bohatera, dowiedzieć się ile jest warta dupa niewolnicy, o której jest mowa kilka rozdziałów i na końcu przeczytać najbardziej rozczarowujące zakończenie w historii literatury to polecam jak najbardziej.

4. Pierwsza książka, którą sama kupiłam/kupiłem

M.: Jestem książkowym zakupoholikiem i takie pytanie naprawdę sprawia, że głupieję ;) Jednak, jeśli dobrze pamiętam, pierwszą książką, którą kupiłam był drugi tom serii "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów", które namiętnie czytałyśmy z przyjaciółkami w gimnazjum. Do tej pory uwielbiam tę serię :)

A.: Wstyd się przyznać, ale swoją pierwszą książkę kupiłem dopiero w wieku 17 lat. Razem z siostrą byliśmy (ja nadal jestem) fanami serii o Achai. Akurat tak się złożyło, że kiedy byłem w końcu 'przy kasie ' premierę miała kontynuacja, "Pomnik Cesarzowej Achai". Kupiłem pierwszy tom razem z ostatnimi dwoma tomami "Eragona".

5. Pierwsza książka, którą pożyczyłam/pożyczyłem

M.: Pierwszą, którą pożyczyłam była "Ania z Zielonego Wzgórza", oczywiście lektura szkolna, która w tamtym czasie nie przypadła mi ani trochę do gustu, a teraz nie potrafię, nie lubić tej książki :D

A.: Fajnie jest mieć starszego kolegę, który jest molem książkowym. Dzięki komuś takiemu ma się dostęp do wielu interesujących tytułów. Od tego kolegi właśnie, pożyczyłem serię "Sługa Boży". Wszystkie cztery tomy pochłonąłem w ciągu miesiąca :D Z niecierpliwością czekam na piątą część która powstaje z ogromnym opóźnieniem.

6. Pierwsza książka, którą sprzedałam

M.: Jeśli nie liczyć podręczników szkolnych, to nie sprzedawałam za dużo książek, raczej je oddawałam. Jedyną, którą sprzedałam był "Pan Tadeusz", którą miałam w podwójnym egzemplarzu. Jeśli ktoś ma ochotę, może zajrzeć do podstrony, w której sprzedaję książki :)

A.: Z książkami mam jak z grami, kiedy już jakąś zdobędę, nie chcę się z nią rozstawać dlatego żadnej nie sprzedałem.

7. Pierwsza książka, którą zrecenzowałam/zrecenzowałem

M.: Pierwszą, którą zrecenzowałam była to książka Janet Fitch, "Biały Oleander", uwielbiam tę książkę i polecam każdemu (adaptacja jest równie świetna).

A.: Nie zrobiłem tego co prawda oficjalnie na blogu (inna dziedzina) ani nigdzie indziej. Jednak w szkole na języku polskim miałem za zadanie domowe zrecenzować swoją ulubioną książkę, którą była oczywiście "Achaja" (znowu XD)
8. Pierwsza nieskończona książka

M.: Mam całkiem sporo takich książek, bo większość z nich została w rodzinnym domu i jakoś zawsze brakło czasu na doczytanie, albo zapominałam o ich istnieniu. Pamiętam, że jedną z takich były "Bajki robotów", które mój tata namiętnie czytywał. Na szczęście zwiozłam ją z mazurskich włości i będę mogła ją dokończyć przy nadarzającej się okazji.

A.: Czasem trafiam na książki, które wywołują u mnie frustrację po niedługiej lekturze. Pierwszą z nich była "Chorągiew Michała Archanioła". Opowiadała o wykładowcy, który był jednocześnie super komandosem, nożownikiem i posiadał kilka innych tytułów wspaniałości. W każdym rozdziale jednak musiało paść zdanie: "Nie jestem jakiś niezwykły". Tylko kto niezwykły potrafi pokonać na noże cały oddział Specnazu? 


9. Pierwsza książka, która doprowadziła mnie do łez

M.: Oczywiście, seria "Harry Potter...", to jedna z tych serii, którą się przeżywa razem z bohaterami, bawi, wzrusza... Popłakałam się sążnie przy wszystkich scenach śmierci bohaterów, których sobie ukochałam.

A.: Jak powszechnie wiadomo, faceci nie płaczą. Jedynie mogło mi być smutno. Tak było w przypadku "Kosiarza" Terrego Pratchetta. Całe szczęście wszystko dobre, co się dobrze kończy :)

10. Pierwsza książka, której ekranizację obejrzałam/obejrzałem

M.: Jeśli mnie pamięć nie myli, to była seria adaptacji o Ani z Zielonego Wzgórza, potem "Przygody Tomka Sawyera", a następnie "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" równocześnie z pierwszą częścią "Władcy Pierścienia" :)

A.: Podobnie jak Mona, pierwszą moją ekranizacją był "Harry Potter i Kamień Filozoficzny".

11. Pierwsza seria, która przeczytałam/przeczytałem

M.: Na pewno czytałam "Harry'ego Pottera...", ale zanim ją skończyłam minęło bardzo dużo czasu (to całe oczekiwanie na nowy tom!), więc pierwszą skończoną serią była ta stworzona przez J. R. R. Tolkiena, "Władca Pierścieni" - genialna, ale zbyt ciężka na dziewczynę w wieku gimnazjalnym. Planuję odświeżyć ją za jakiś czas.

A.: Tu mam dylemat. Pierwszą serią, którą zacząłem czytać była "Achaja" (ponownie XD) jednak seria nie jest jeszcze skończona, jeśli liczyć razem z "Pomnikami Cesarzowej Achai". Można więc uznać że moją pierwszą skończoną serią była saga o Wiedźminie.


12. Pierwsza książka, którą pamiętam z dzieciństwa

M.: Patrz pierwsze pytanie. To jedna z tych książek, które potrafiłam katować dniami. Najpierw prosiłam mamę o czytanie, potem sama czytałam namiętnie, do tego stopnia, że znałam ją na pamięć. Potem zjawiły się baśnie i komiksy z "Czarodziejką z Księżyca" w wersji czasopismowej.

A.: Za czasów dzieciństwa, przed snem babcia czytała mi baśnie Andersena. Każdy kto je zna wie, że większość z nich kończy się tragicznie dla bohaterów. Od czego jest jednak dobra babcia, która odpowiednio modyfikowała zakończenie aby dobro zawsze wygrywało?


13. Pierwsza książka, na której wydanie czekałam/czekałem

M.: Najbardziej czekałam na nowy tom przygód osławionego czarodzieja, Harry'ego Pottera, dorastałam z nim i co roku czekałam na nowy tom powieści z niecierpliwością godną maniakalnej obsesji ;)

A.: Czekam dalej. Najbardziej upragnioną kontynuacją której nie mogę się doczekać jest "Czarna Śmierć" Jacka Piekary.


14. Pierwsza książka, do której świata chciałabym/chciałbym się przenieść

M.: To ciężkie pytanie, bo za każdym razem się przenoszę sięgając po daną książkę. Niemniej światem, którym żyłam był świat z Harry'ego Pottera, mimo że mroczny, to jednak pełen magii, która mnie zachwyciła. 

A.: Zawsze chciałem się przenieść do Alagaësii, świata z "Eragona" (wiem że saga nazywa się "Dziedzictwo" ale kojarzy mi się to z serią romansideł). Pomimo trwającej wojny elfy dalej bawiły się w lesie, krasnoludy kopały swoje jaskinie. Sielanka.

15. Pierwsza książka, która spowodowała, że zakochałam/zakochałem się w czytaniu 

M.: To był, oczywiście "Harry Potter...", od tego momentu książki wypełniły moje życie. Nie było dnia ani godziny bez czytania czegokolwiek. To była piąta klasa podstawówki.

A.: Gdyby nie miłość do czytania, nie mógłbym odpowiedzieć na powyższe pytania. Pokochałem czytanie od pierwszej książki (tak jak moją żonę, od pierwszego wejrzenia :* ). Był to "Doktor Dolittle"



Muszę przyznać, że to była dla nas świetna zabawa, wspominać te odległe już czasy dzieciństwa i swoje pierwsze czytelnicze odkrycia. Może kiedyś jeszcze zrobimy jakiś TAG wspólnie, jeśli taka forma i Wam przypadnie do gustu :)

Nikogo nie nominuję, ale liczę, że ktoś jeszcze zechce wybrać się w sentymentalną podróż w odmęty czytelniczej przeszłości :)



_____________________________
Follow