Sięgając po tę książkę, zdawałam sobie sprawę, że jest to jedna z pierwszych napisanych przez Carlosa Ruiz Zafóna. Zdawałam sobie również sprawę, że jest to książka skierowana głównie do młodzieży, choć wydaje mi się, że jeśli chodzi o "Pałac Północy" nie ma ograniczeń wiekowych. Ja mając dwadzieścia trzy lata bawiłam się tak samo dobrze, jak pewnie i szesnastoletni czytelnik. Nie da się ukryć, że moje drugie spotkanie z prozą tego hiszpańskiego autora (wcześniej pisałam o "Cieniu wiatru" i o autorze tutaj) było całkiem udane... choć nie do końca.
Tłumaczenie: Katarzyna Okrasko, Carlos Marrodán Casas
Tytuł oryginału: El Palacio de la Medianoche
Wydawnictwo: Muza S.A.
Data wydania: kwiecień 2011
ISBN: 978-83-749-5978-0
Liczba stron: 288
Ben razem z grupką przyjaciół zakładają stowarzyszenie, o którym tylko oni wiedzą. Owe stowarzyszenie jest jedyną odskocznią dla nich od szarej codzienności. Mieszkając w sierocińcu St. Patrick's czekają na dzień szesnastych urodzin, kiedy to według prawa staną się pełnoletni i będą mogli opuścić swój doczesny dom. Pewnej nocy, w 1932 roku, kiedy nadchodzi ten wyczekiwany moment Ben i reszta członków stowarzyszenia poznają Sheere. Po wysłuchaniu jej przejmującej opowieści postanawiają jej pomóc odnaleźć dom jej zmarłego ojca. Nie wiedzą wówczas, że to ostatnie zadanie przed rozwiązaniem stowarzyszenia będzie to jedna z najniebezpieczniejszych przygód ich życia...
"Pałac Północy" to niesamowita historia, w której pełno jest tajemnicy. Mrok okala niemalże wszystkie stronice i, mimo że akcja toczy się w słonecznej Kalkucie, ten mrok dosięga również naszych bohaterów. Tajemnica, którą odkrywają stopniowo zdaje się być jednocześnie czymś fascynującym ale i przerażającym. Pięknie naszkicowane miejsca, to jest to co lubię najbardziej u Zafóna, nie szczędzi zdań na dokładne oddanie miejsca. Dzięki temu buduje klimat książki. Fabuła nie jest skomplikowana, ale przyciąga swoją innością. Oryginalność tkwi nie tylko w miejscu akcji, ale również w kreowaniu bohaterów. Każdy z nich jest przedstawiony szczegółowo. Każdy z nich ma swój własny, niepowtarzalny charakter- co dokładnie jest opisane na kartach książki. Czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Akcja wciąga, bo jest dynamiczna. Opowieści bohaterów są żywe i ciekawe.
Oprócz zalet tej książki, są i wady, które mi osobiście przeszkadzały. Za bardzo czuć, że jest to książka dla młodszego czytelnika (ale jak już we wstępie napisałam, nie jest to aż takie ważne w odbiorze tej pozycji), krwawe sceny nie są aż tak krwawe, mrok nie jest aż tak mroczny - to inny Zafón, niż ten, którego poznałam. Może i dlatego właśnie źle oceniam tę książkę. Może jestem zbyt krytyczna? Książka ta bowiem, nie zachwyciła mnie. Nie sprawiła, że po skończeniu czułam ukłucie żalu. Przeczytałam, dobrze bawiłam się ją czytając, ale zabrakło mi czegoś. Jakiejś głębi. Ot, czytadło na jeden raz. Lekkie i przyjemne.
Polecam, choć nie oczekujcie po niej czegoś więcej. Zachwyca natomiast przyjaźń bohaterów. Rozczula, bo w dzisiejszych czasach ciężko taką znaleźć. I to jest największy plus tej książki. Przyjaźń do samego końca.
"Pałac Północy" to niesamowita historia, w której pełno jest tajemnicy. Mrok okala niemalże wszystkie stronice i, mimo że akcja toczy się w słonecznej Kalkucie, ten mrok dosięga również naszych bohaterów. Tajemnica, którą odkrywają stopniowo zdaje się być jednocześnie czymś fascynującym ale i przerażającym. Pięknie naszkicowane miejsca, to jest to co lubię najbardziej u Zafóna, nie szczędzi zdań na dokładne oddanie miejsca. Dzięki temu buduje klimat książki. Fabuła nie jest skomplikowana, ale przyciąga swoją innością. Oryginalność tkwi nie tylko w miejscu akcji, ale również w kreowaniu bohaterów. Każdy z nich jest przedstawiony szczegółowo. Każdy z nich ma swój własny, niepowtarzalny charakter- co dokładnie jest opisane na kartach książki. Czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Akcja wciąga, bo jest dynamiczna. Opowieści bohaterów są żywe i ciekawe.
Oprócz zalet tej książki, są i wady, które mi osobiście przeszkadzały. Za bardzo czuć, że jest to książka dla młodszego czytelnika (ale jak już we wstępie napisałam, nie jest to aż takie ważne w odbiorze tej pozycji), krwawe sceny nie są aż tak krwawe, mrok nie jest aż tak mroczny - to inny Zafón, niż ten, którego poznałam. Może i dlatego właśnie źle oceniam tę książkę. Może jestem zbyt krytyczna? Książka ta bowiem, nie zachwyciła mnie. Nie sprawiła, że po skończeniu czułam ukłucie żalu. Przeczytałam, dobrze bawiłam się ją czytając, ale zabrakło mi czegoś. Jakiejś głębi. Ot, czytadło na jeden raz. Lekkie i przyjemne.
Polecam, choć nie oczekujcie po niej czegoś więcej. Zachwyca natomiast przyjaźń bohaterów. Rozczula, bo w dzisiejszych czasach ciężko taką znaleźć. I to jest największy plus tej książki. Przyjaźń do samego końca.
Moja ocena: 4-