2013-08-27

Legenda. Rebeliant, Marie Lu

Do niektórych książek chyba trzeba dorosnąć, co prawda, ta, której recenzję chcę Wam dzisiaj przedstawić, do tego grona nie należy (nastolatką przestałam być już dawno), niemniej z tą książką wiąże się wiele emocji. Książka wydaje się na pierwszy rzut oka lekka, ale im więcej czytasz, dostrzegasz jej antyutopijny charakter... 

Marie Lu to amerykański autor powieści dla tzw. młodych dorosłych. Niegdyś dyrektor artystyczny firmy zajmującej się tworzeniem gier komputerowych Online Alchemy, właścicielka marki Fuzz Academy.

Na wielu już blogach czytałam na temat tej książki wiele różnych opinii, głównie te pozytywne, z którymi w większym stopniu mogę się zgodzić. Jest to bowiem historia, którą połyka się w kilka chwil, wciągająca, mająca zaciekawić czytelnika i wciągnąć w świat przedstawiony i akcję od samego początku... niespodziewanie i ja zostałam wciągnięta w wartką akcję, doskonale skreślone opisy walk, nie męczące, napisałabym nawet, że wysublimowane, ze smakiem. Nie znajdziecie tam wielu bogatych językowo zdań, książka głównie skierowana jest do młodzieży, więc język jest prosty, ale- zaznaczam- nie prostacki. 

Tłumaczenie: Marcin Mortka
Tytuł oryginału: Legend
Seria: Legenda, tom 1
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Data wydania: 2012
ISBN: 9788326504662
Liczba stron: 304

Pierwszy tom trylogii Legenda jest początkiem: to właśnie w tym tomie, logicznie, poznajemy głównych bohaterów, Day'a- rebelianta ściganego przez Republikę i June, cudowne dziecko Republiki, która osiągnęła najwyższy wynik w Próbie (test, któremu poddawani są wszystkie dzieci mieszkające na terenie tego państwa w wieku dziesięciu lat). Ich drogi spotykają się, gdy pewnej nocy w rozpaczliwym akcie próby pomocy swojej rodzinie, Day wdziera się do laboratorium. Przy ucieczce rani starszego brata June... Dziewczyna postanawia pomścić brata i nie spocznie, dopóki nie odnajdzie przestępcy... Czy uda jej się wytropić najbardziej poszukiwanego przestępcy w Republice?

Dystopijny świat przedstawiony: świat zalany przez oceany, kraje podzielone przez walkę o ziemię i surowce, nieustanna wojna i Elektor Primo stanowiący jedyne prawo w Republice. Wciągająca plątanina dwóch światów - bogatych dzielnic Los Angeles, w których nadal jest prąd, dostatek pożywienia, szczepionki na szerzącą się epidemię i ten biedny, gdzie epidemia zbiera największe żniwo, a mieszkańcy najbiedniejszych sektorów pracują zarabiając grosze i kradnąc pożywienie. Ich światy, tak różne łączy jedno - kłamstwo, o którym będziecie musieli przeczytać sami.

Przyznaję się bez bicia - wciągnęłam się. I w świat i w przeżycia bohaterów. Zaczęłam pałać sympatią do każdego z głównych bohaterów bądź wiązać te bardziej negatywne uczucia do całkiem innych postaci. Jest to jedna z niewielu powieści, która skłoniła mnie do postawienia sobie pytania: co by było, gdyby nasz świat tak wyglądał? Co by było, gdyby lodowce stopniały, a oceany zalały świat dzieląc ludzkość bezpowrotnie? Co by było, gdyby okazało się, że rząd jest jedyną władzą, a zwykły obywatel nie ma prawa głosu?

Każde z tych pytań zawsze nasuwa mi się, gdy czytam podobne powieści należące do antyutopii (jeden z moich ulubionych rodzai literackich), zadawane pytania skłaniają do refleksji.

"Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętne czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz" (str. 298)

Jest w tej książce coś, co przeraża. Wzbudza szczególne emocje, buduje napięcie. Podzielona na dwoje bohaterów ( piętnastoletni, June i Day mają własne rozdziały napisane w ich własnym stylu, są po prostu w całości ich - nawet czcionka różni się diametralnie) daje pełen obraz przeżyć i zdarzeń. Oczami wyobraźni widziałam biegnącego Day'a przez slumsy. Tess, przyjaciółkę chłopaka, kradnącą z bazaru jedzenie. June wykonującą rozkazy swojej przełożonej, komandor Jameson. Wszystko tak realistyczne - dzięki dokładnym opisom, pozostawiającym jednak duże pole manewru naszej wyobraźni. 

Cóż mogę więcej napisać? Ciekawy pomysł w ciekawej odsłonie. Godna polecenia.

Moja ocena: 5






Za egzemplarz serdecznie dziękuję:


2013-08-22

Lecznica Stałych Doznań, Moje trudne dziecko (2011)

Dzisiejszy dzień stał się dniem wypełniony przez muzykę. Nowo odkryty zespół zrobił na mnie tak duże wrażenie, że postanowiłam napisać Wam o nim i o tej płycie kilka słów.

Kilka słów o zespole z ich strony na lastfm
Lecznica Stałych Doznań to nie tylko zespół muzyczny. To zespół nowych zewnętrznych przeżyć, mających na celu “aktywować” nowe przeżycia wewnętrzne. „Dzięki nim uzyska się podstawowe zrozumienie, że rzeczywistość, jaką widzimy (czyli zawierająca indywidualny świat każdego z nas), nie jest czymś raz na zawsze ustalonym, jedynym i absolutnym. Istnieje wiele rzeczywistości, a każda z nich stanowi wyraz innego poziomu świadomości osoby doświadczającej.” 

Strona zespołu: http://www.c20h25n3o.com 


Jest to pierwszy longplay w historii zespołu, można by rzec, że debiut. Wydana w 2011 roku, chyba nie odbiła się szerokim łukiem w świecie polskiej muzyki, nie jestem tego pewna. Nie zmienia to jednak faktu, że płyta, sama w sobie zawiera tak dużo przeróżnych dźwięków, mnogość aranżacji, psychodeliczne teksty piosenek, doskonałe przejścia i dziwne (ale nie rażące) połączenia międzygatunkowe. 

O Albumie
Wytwórnia: Lecznica Stałych Doznań
Długość: 11 utworów
Czas trwania: 48:55


Lista utworów

1 [Pierwszy Kontakt z Dźwiękiem] 3:11
2 Kanibalizm Naszych Czasów 6:21
3 Cirrus 4:24
4 Synestezja I 1:39
5 Synestezja II 3:45
6 Izo TV 8:28
7 po Drugiej Stronie Lustra 5:41
8 Autopsja I 3:04
9 Autopsja II 2:34
10 Świadek 5:41
11 Baranek Dolly 4:07

W typowej dla mnie recenzji zaznaczyłabym gwiazdką utwory, które stały się moimi ulubionymi, jednak z tą płytą jest zasadniczy problem: nie ma ani jednej piosenki, której nie lubię w znacznym stopniu. Jestem zachwycona płytą, rzadko się trafia, bym była jakąś płytą zachwycona do aż takiego stopnia.

Nie jest to jednak płyta dla wszystkich. Jest trudna w odbiorze, lekko dołująca, zajmująca dużą część naszej uwagi i po prostu nie da się jej słuchać w samochodzie czy do czytania książki. Jest to płyta z pogranicza rocka progresywnego z elementami (pokuszę się o takie sformułowanie  jednakże jestem świadoma, że nie do końca odpowiada ono prawdzie) poezji śpiewanej. Liryczność tekstów, ich chaotyczność może właśnie takie rozwiązanie sugerować.

Jest to płyta, która potrafi słuchacza wprowadzić w stan zadziwienia, słucha się jej kilka godzin, a ona nadal potrafi zaskoczyć, odnajdujemy w niej co rusz to nowe elementy. Zauważamy więcej.

Bez dłuższych wstępów dwa utwory do przesłuchania:

"Pierwszy Kontakt z Dźwiękiem"

"Autopsja II"


Oceńcie sami i napiszcie, co o tej płycie, czy podanych powyżej utworach myślicie :)
Moja ocena: 5


2013-08-21

W krainie czarów (2008)

Czy mieliście kiedykolwiek ochotę zniknąć z tej rzeczywistości i przenieść się do całkiem innej? Rzeczywistości, w której czulibyście się najlepiej, rzeczywistości, która maskowałaby każdy problem? Czy mieliście kiedykolwiek wrażenie, że dzieje się coś wbrew Waszej woli? 

Ten film pełen jest takich pytań, pytań, które wraz z rozwojem fabuły zyskują odpowiedzi. Zaskakujące niekiedy i niekiedy pełne emocji. To jest bowiem film wypełniony emocjami po brzegi.
Tytuł oryginału: Phoebe in Wonderland
Reżyseria: Daniel Barnz
Scenariusz: Daniel Barnz
Zdjęcia: Bobby Bukowski
Rok produkcji: 2008
Produkcja: USA
Gatunek: dramat
Czas trwania: 96 minut
Obsada: Felicity Huffman (Hillary Lichten), Patricia Clarkson (Panna Dodger), Elle Fanning (Phoebe Lichten)
Film opowiada historię dziewięcioletniej Phoebe, która boryka się z pewnym problemem. Problem ten z upływem czasu staje się coraz bardziej dokuczliwy. Dziewczynka nie chce jednak przyznawać się do niczego rodzicom, boi się. Rodzice zaczynają zauważać zmiany w zachowaniu córki, zwłaszcza, gdy po raz kolejny zostają wzywani na wizytę u dyrektora szkoły, do której uczęszcza Phoebe. Pewnego dnia, dziewczynka zauważa na szkolnym korytarzu ogłoszenie dotyczące naboru do szkolnego przedstawienia. Postanawia się zgłosić, w końcu "Alicja w Krainie Czarów" to jedna z jej ulubionych książek. Dopiero na próbach, dziewczynka zaczyna czuć się swobodnie. Odkrywa również, że zaczyna żyć tą sztuką znacznie bardziej niż jej rówieśnicy...


Film ten obejrzałam razem z moim przyjacielem Julianem (http://inner--sound.blogspot.com/), jest to bowiem, jeden z ulubionych jego filmów. Nie zdradzaj mi jednak z fabuły praktycznie nic, film oglądałam z zapartym tchem. Zachwyciło mnie kilka istotnych elementów: oprócz ciekawie skonstruowanej fabuły, mistrzowska gra aktorska, zwłaszcza małej Elle Fanning (siostry Dakoty). Dawno, naprawdę już dawno, nie widziałam takiej autentyczności w grze aktorskiej - nie tylko dziecięcej. 

Ta autentyczność sprawiała, że nie mogłam oderwać oczu od monitora, i razem z dziewczynką przeżywałam kolejne ujęcia i sceny. Wyzwalała we mnie niesamowite emocje. Sprawiała, że chciała jej pomóc, ulżyć w cierpieniu. Potrząsnąć ślepymi rodzicami. Chciałam ją, mimowolnie ochronić...

Historia ta niesie ze sobą ogromny przekaz emocjonalny. Skłania do refleksji. Daje nadzieję, wzrusza. I uczy. Uczy widzieć, nie popełniać błędów, umieć słuchać. I w porę zareagować. Stawić czoła problemom i wygrać z nimi. Lekko bajkowy klimat, piękna muzyka i zdjęcia - tworzą na swój nietuzinkowy sposób, obraz, który może zachwycić. Nie tyle wizualnie, co kompozycyjnie. Jest bowiem w tym filmie wszystko dokładnie przemyślane. 

"W krainie czarów" to film o wyrównanym, bardzo dobrym poziomie. Zafascynowała mnie rodzina Lichtenów, oddanie rodziców, ich niesamowite córki, które odbiegają od ogólnie pojętego wzorca. Mądre, ciekawe świata, umiejące docenić sztukę, np. balet. Schemat rodziny odbiegający od "normy", potrafi, sam w sobie wzruszyć. 

Do kogo skierowany jest ten film? Na pewno do osób, które szukają niesztampowego, ciekawego i emocjonalnego kina psychologiczno-obyczajowego. Dla osób, które nie boją się otwierać oczy na nowe doświadczenia. Dla osób, które szukają wzruszeń i głębokiej refleksji. Tutaj znajdziecie to wszystko, przyprószone szczyptą humoru i dziecięcego uśmiechu.

Polecam.




Moja ocena: 6


2013-08-18

Byzantium (2012)

Zaczynam coraz bardziej ufać swoim przeczuciom i intuicji, coraz rzadziej bowiem mnie zawodzą. Tym razem nie zawiodły jeśli chodzi o spontaniczny wypad z przyjacielem Julianem (klik, klik) do kina na film, o którym zaczęło być głośno kilka miesięcy temu. Nie lubię nagonki medialnej ani wszelakich medialnych "boom'ów" na daną powieść/film/muzykę. Uwielbiam sama odkrywać, co jest dobre, rzadko kierować się słowami, które wypowiadają dziennikarze: ot taka ciemna strona mojej dziwnej osobowości ;) Ale nie tym razem (w końcu wyjątki potwierdzają regułę ;p), a sam film zrobił na mnie ogromne wrażenie...
Reżyseria: Neil Jordan
Scenariusz: Moira Buffini
Na podstawie: Moira Buffini "A Vampire Story" (sztuka)
Zdjęcia: Sean Bobbitt
Rok produkcji: 2012
Produkcja: Irlandia, USA, Wielka Brytania
Gatunek: dramat, fantasy, thriller
Czas trwania: 118 min
Obsada: Gemma Arterton (Clara)Saoirse Ronan (Eleonor)Sam Riley (Darvell)Caleb Landry Jones (Frank)

"Byzantium" jest jak z dobrym ciastem: nie chcesz by się nigdy skończył. Może to porównanie nie jest zbyt adekwatne, co do treści filmu (chociaż...), ale oddaje cały sens, który chciałam zawrzeć. Nie ma się dość tego filmu. Ja nie miałam go dość...

Film ten opowiada historię dwóch kobiet: starszej Clare i młodszej Eleonor. Kobiety te skrywają tajemnice, uciekając przez wieki. Gdy je poznajemy, ponownie udają się w podróż, ścigane przez tajemnicze typy pragnące ich zguby...


Pojawiają się w jednym z nadmorskich miasteczek. I to właśnie w nim odnajdują zgubioną przeszłość i swoją własną przyszłość...

Film jest opowieścią o rodzicielskiej miłości, która pokonała wieki. I każdą z przeszkód. Nie jest to film stricte o wampirach,  cała ta wampirza otoczka jest tłem dla relacji międzyludzkich i rozważań na temat czasu. Przepięknie skomponowane utwory muzyczne sprawiły, że pokochałam ten film jeszcze bardziej. Czas przestał istnieć dla mnie, niemalże jak dla samych bohaterek. Film pełen zwrotów akcji, napięcia, melancholijnych kadrów, które mnie urzekły, prostoty (nie prostactwa), która dociera do najgłębszych zakamarków naszych dusz. Genialne kreacje aktorskie sprawiają, że film ogląda się jak projekcje własnych marzeń (bądź koszmarów), doskonale dobrane role.


Czytałam już wiele opinii na temat tego filmu, wiele było negatywnych, ocena na filmwebie również do wysokich nie należy (troszkę ponad pięć), zastanawiam mnie taki stan, nie dlatego, że jestem filmem zachwycona, z czystej ludzkiej ciekawości. Film, jest, owszem trudny w odbiorze, jest głębszy i potrzeba (tak myślę) kilka chwil, by zrozumieć, co autor miał na myśli... Jednak jeśli osoby nastawiają się na horror z dużą ilością krwi, muszę ich ostrzec: to nie jest tego typu film!

Wszystko w tym filmie tworzy idealne  komponenty: wszystko ma swoje miejsce i czas, wszystko ze sobą tworzy piękny obraz, który zachwyca i skłania do refleksji. Mój przyjaciel powiedział, że film jest momentami przewidywalny, ale nie w rażący sposób i jest opowieścią o czasie - muszę się zgodzić z tymi słowami. Czas jest tutaj materią, która odgrywa niesamowitą rolę, nie tylko poprzez cudownie zrekonstruowane wspomnienia bohaterek. Cudowny motyw.


Polecam, dla osób, które szukają całkiem innej opowieści o wampirach, która posiada głębię, wzrusza i skłania do refleksji.

Moja ocena: 6

***

Jak widać, zmiany nastały. Zmiana nazwy wiążę się z tym, że blog przestał być tylko zapisem refleksji dotyczących książek :) Zmiany te były mi wielce potrzebne i poinformuję większość z Was pisząc o tym na Waszych blogach :) Ale to z czasem... 

2013-08-17

Osculum Ignis

Iskry spadające na powieki
rozdmuchuje żar po moim ciele
wachlarzem ziaren ognistych,
pocałunkiem ognia
i splątanych nici życia
- tym oto jesteśmy
napełnieni pocałunkiem ognia
zapętleni w spirali życia
tworzymy własną historię
wypaloną ogniem 
katalizatorem naszych marzeń
pasją wypełniając po brzegi
kubki zbłąkanych dusz
teatrem jesteśmy
opowieścią napisaną światłem



[4.08.2013, niedziela, 2:36 - do poprawki]

2013-08-03

Wakacyjny stosik obfitości

Witajcie kochani w to jakże upalne popołudnie! Czekam właśnie na moich przyjaciół z Teatru Ognia Osculum Ignis (klikamy), dzisiaj bowiem mamy kolejny pokaz, tym razem we Wrocławiu. Nie mogę się już doczekać, a w wolnej chwili chciałabym pochwalić się ostatnimi zdobyczami i prezentami książkowymi!

Tak więc od góry mamy:


1. "Wojny futbolowe", R. Kapuściński (warszawski antykwariat)
2. "Desperacja", S. King (pożyczka od Juliana)
3. "Chrystus z karabinem...", R. Kapuściński (warszawski antykwariat)
4. "Dzieciństwo w oblężeniu...", J. Bakan (egzemplarz recenzencki)
5. "Miłostki królewskie", R. de ka Valette (wrocławski bazarek nieopodal PKP)
6. "Kłamca 3", J. Ćwiek (prezent od Juliana)
7. "Sekretna historia SAS", J.J. Cecile (egzemplarz recenzencki)
8. "Maria Skłodowska-Curie i jej córki", S. Emling (jak wyżej)



A jak wyglądają Wasze stosiki na wakacje? Co czytacie w sierpniowe dni? I gdzie chronicie się z książką przed słońcem najczęściej? :)

Follow