2014-03-26

wiosno trwaj

Wiosna zakorzeniła się we mnie na dobre. Uśmiech nie schodzi z twarzy, a ciepłe promienie rozjaśniają tęczówki oczu. Zachłannie łaknę każdego kontaktu z naturą, z tym budzącym się do życia światem. Większość z nas nie ma czasu doceniać piękno wiosennego zmartwychwstania. A czasem wystarczy na chwilę się zatrzymać, by zobaczyć, że wszystko się zmienia, co dzień. Nie tylko w przyrodzie, ale i w nas samych. Zachłannie stąpam poprzez ten bujny ogród, chłonę każdą z barw. Krokusy, fiołki czy przy blokowe narcyzy - podziwiam, wielbię platoniczną miłością. Czuję świeżość każdej z chwil. Sprawia, że nabieram wiary. Ładuję baterie. Wy też macie tak samo?

Kilka wiosennych kadrów, by odszukać, by docenić. [lepsza jakość zdjęć]











Zdjęcia wygrzebane, z różnych szufladek mojej cyfrowej skarbnicy. Niedługo wybiorę się na szukanie wiosny we wrocławskiej rzeczywistości :)

2014-03-19

Rozmówki międzystrefowe #2

Rozmówki międzystrefowe: posty, do których zapraszam Was, czytelników, blogerów, osoby dobrze mi znane i te mniej, wyrażające ochotę udzielenia w sposób analogowy (odręczny) odpowiedzi na kilka pytań. Cykl przypomina dawno zapomniane Złote Myśli z czasów dziecięcych.
Mamy końcówkę marca - czas tak szybko przecieka mi przez palce. Podobno szczęśliwi (i zakochani?) czasu nie liczą... ;) Wracam do cyklu, który w pierwszej odsłonie bardzo przypadł Wam do gustu! :) Nie sądziłam, że aż tyle osób chętnie oderwie się choć na chwilę od komputerowej klawiatury i napiszę parę zdań analogowym sposobem. Dlatego też uwielbiam blogować i rozmawiać z Wami: zawsze mnie pozytywnie zaskakujecie i dostarczacie pozytywnej energii! :)

Bez zbędnych słów moich:

Marysza (marysza.blogspot.com)

Moosiatko (martastreng.com/blog)

Natalia (photoblog.pl/diabolicalacting)

Hubert
Paulina (Lina Sakura)


Jeśli chciałbyś/chciałabyś wziąć udział w Rozmówkach międzystrefowych, napisz na: mia.89@wp.pl :)




Poprzednie posty z tego cyklu:

2014-03-17

Pejzaż w kolorze sepii, Kazuo Ishiguro

Są książki, które pozostawiają w nas samych ślad. Rzeźbią pokręconą dróżkę do naszego serca, by wniknąć w nie i pozostać z nami na zawsze. Są też książki, które zmieniają nasz sposób myślenia, widzenia otaczającej nas rzeczywistości. Nie piszę niczego odkrywczego, zdaję sobie z tego sprawę. A mimo to nadal jestem zaskoczona, jak napotykam na jedną z nich, o choćby minimalnym zakresie takiego oddziaływania na moją duszę, tak jak "Pejzaż w kolorze sepii" oddziaływał na mnie. 
Kazuo Ishiguro, powieściopisarz angielski. Urodzony w Japonii, od 1969 roku osiedlony w Anglii, odebrał brytyjskie wykształcenie i wniósł w angielską kulturę literacką własne dziedzictwo kulturowe, stając się - obok Rushdiego - najwyżej cenionym spośród "newcomers" pisarzy przybyłych z innych stron świata i innych kultur i współtworzących nową literaturę angielską. 
Etsuko prześladuje wizja samobójstwa najstarszej córki. Z młodszą nie może nawiązać nici porozumienia. Mijają się, nie rozumieją. Samotna, mieszkająca w Anglii Etsuko co chwilę powraca do pewnego, upalnego lata, tuż po zakończeniu II wojny światowej. Do Nagasaki, gdzie ona i jej przyjaciele chcieli odnaleźć swoje miejsce na ziemi, zasiedlając zniszczone połacie terenu. Powraca pamięcią również do przyjaźni z bardzo kontrowersyjną w zachowaniu i obyciu, Sachiko. Wspomnienia stają się na tyle silne, że Etsuko powoli zatraca jawę ze snem. 

Tłumaczenie: Krzysztof Filip Rudolf
Tytuł oryginału: Pale View of Hills
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 20 listopada 2009
ISBN: 978-83-7359-880-5
Liczba stron: 256
Zacierające się granice między jawą a snem, nadają książce trochę nierealny kształt. "Pejzaż..." czyta się bowiem, jakby słuchało się długiej opowieści, siedząc na babcinych kolanach. Opowieści o zamierzchłych czasach, o dobrobycie, którego dzisiaj nie znamy. O relacjach międzyludzkich dzisiaj nam obcych. Ishiguro ma niesamowitą moc tworzenia plastycznego obrazu. Nawet teraz, po dłuższym czasie, potrafię w pamięci odtworzyć obrazy, które malowały mi się przed oczyma wyobraźni, kiedy czytałam tę książkę, ciemną, zrujnowaną chatę Sachiko tuż nieopodal rwącej, miejscami rzeki. Jej niesforną córkę uciekającą z domu i bawiącą się z małymi kociakami. Samą Etsuko z wielkim brzuchem, noszącą w swoim łonie pierwszą córkę. Starannie wykonane szachy, którymi zajmowali sobie czas mężczyźni w życiu Etsuko, zanim wszystko się zmieniło: mąż i teść. 

Plastyka obrazów to nie jedyna zaleta tej książki. Ishiguro jest również niezwykłym kreatorem i obserwatorem ludzkich charakterów. Jego postaci żyją, naprawdę żyją na kartach powieści i stają się nam bliscy, bo są tak bardzo realni. Wzbudzają sympatię, potrafią rozczarować i podejmować niespodziewane decyzje.

"Pejzaż w kolorze sepii" to powieść, która wpoiła we mnie lekki smutek. Nie zasmuciła mnie historia samobójstwa najstarszej córki Etsuko, ale jej samotność. Przypomniała mi ona artykuł, który jakiś czas temu został przytoczony na którymś z blogów, artykuł o starości. O byciu niepotrzebnym, zbędnym dla młodych ludzi, dla własnych dzieci. 

Książka ta jest, według mnie książką o konflikcie pokoleń, o niezrozumieniu siebie nawzajem, o ostrych granicach oddzielających jedne od drugich, o nie możności odnalezienia dialogu. 

Jest to również historia wspomnień. Wspomnień wiecznie żywych, palących, wzbudzających w dalszym ciągu emocje. Wpływających na nas decyzji, zdarzeń.

Godna polecenia, a pomyśleć, że to debiut tego autora :)

2014-03-15

Odsłuchowisko #1

Kochani, witam Was w to sobotnie popołudnie, nowym cyklem postów. W nich będą pojawiać się utwory muzyczne, które ostatnimi czasy nie schodzą z mojej playlisty i słucham ich w kółko, w liczbie sztuk pięć. Mam nadzieję, że i Wy, w komentarzach, podzielicie się ze mną, swoimi zapętlonymi piosenkami ostatnich dni :) 


Marcelina & Roguc, "Karmelove" - mega wkręcający się w głowę tekst, charyzmatyczny, niezwykły głos wokalistki i wons Roguca. Hit murowany! :)



Hillsong United, "Oceans" - piosenka, którą pokochałam od pierwszych nutek. Będzie kojarzyć mi się z moją miłością. Piękna, pełna emocji.



"Let it go" z filmu "Frozen" - nie można się oprzeć tej piosence, a w każdej wersji językowej brzmi tak samo dobrze. Uwielbiam.



Krzysztof Zalewski, "Jaśniej" - piosenka ta jest niesamowicie energetyczna, strasznie lubię w niej ten rytm, budzi mnie, dodaje energii.




Jessie J., "Thunder" - piosenka dynamit. Idealny teledysk. Budzi mnie, tak jak poprzednia piosenka i dodaje energii życiowej.




A jakie są Wasze typy? :) 

2014-03-14

Wroclove jakiego nie znacie *

Przyjeżdżając do Wrocławia, te ponad pięć lat temu, nie sądziłam, że stanie się ono moim miejscem na ziemi. Ciekawym i ciągle zaskakującym miejscem na ziemi. Poplątaniem stylów, codzienności z jakąś elegancką nonszalancją. Pięknym, zadbanym (choć nie wszędzie, jak to bywa często) miastem, z piękną architekturą, a co najważniejsze, z sympatycznymi, pełnymi radości życia mieszkańcami. Lubię Wrocław za to, że daje mi odczuć powiew świeżości za każdym razem kiedy po dłuższej nieobecności do niego wracam. To miasto tętni życiem. Tym towarzyskim, ale i kulturalnym, sportowym... Dzieje się naprawdę dużo.

Kocham Wrocław za to, że otworzył swoje bramy i przygarnął mnie, zbłąkaną dziecinkę pod swe, metaforyczne ramiona. To właśnie tutaj czuję, że mam swój drugi dom. Ten bardziej dynamiczny. Ciągle się zmieniający, drugi dom. Pierwszy, na zawsze pozostanie ostoją spokoju, zwolnienia biegu czasu. 

W tym poście, chciałabym pokazać Wam, jak ja widzę ten mój Wrocław. Lepsze jakościowo zdjęcia na facebook'u.














Na koniec, szybkie pytanie: więcej postów z wrocławskimi kadrami na blogu? :)



* być może ;)

2014-03-12

Luty w skrócie.

Spóźniony post, mam jednak nadzieję, że mi moją opieszałość wybaczycie ;) Troszkę się rozleniwiłam w lutym, jeśli chodzi o robienie zdjęć. Wolałam przeżywać dni, nie czułam potrzeby uwieczniania czegokolwiek na zdjęciach w ten sposób (mam tutaj na myśli wrzucanie zdjęć na instagrama ;)). Stąd mała ilość zdjęć z tego, najkrótszego miesiąca w roku. A dla mnie najszczęśliwszego, zresztą pisałam o tym tutaj :)

Zakładka- serduszko, zrobiona z okazji Walentynek 

Portret, który dostałam od Izy z bloga: library-doodle

Przepiękny notes, który dostałam od Malwiny na urodziny! :)

Kolejna, pociągowa lektura :)

Mazurska wiosenna pogoda

Mój mąż, Adam

Może to nie zatrzęsienie zdjęciowe, ale są to ważne zdjęcia :)




2014-03-08

Emocjonalna czarna dziura

"Przyszłość zaczyna się dzisiaj, nie jutro"
- Jan Paweł II

Kiedyś, będąc jeszcze nastolatką, często wyobrażałam sobie swoją wielką, dorosłą przyszłość. Malowałam w wyobraźni obrazy, które krzepiły moje zbuntowane, młode serce. Wyjazd z mojej rodzinnej wioski do dużego miasta, skończone studia, dobra praca dająca satysfakcję- spełnienie marzeń. Nie cieszyłam się z rzeczywistości. Żyłam tą magiczną przyszłością, odległą sferą. Nie ma nic złego w marzeniach i ich realizacji, to oczywiste, ale gdy odebrałam sobie prawo do tego znanego mi świata, codzienności i mazurskiej rutyny dobrze znanych mi schematów, paradoksalnie zaczęłam tęsknić do przeszłości. Nie umiałam cieszyć się z tego, co udało mi się wypracować i co udało mi się osiągnąć (a jeśli już, ta radość była krótkotrwała). Czułam się rozdarta. Nie rozumiałam co się właściwie dzieje. Czemu nie potrafiłam się cieszyć teraźniejszością, której tak bardzo, przez lata pragnęłam?

Czarna dziura


Marcowy numer "Zwierciadła" a dokładnie, artykuł Katarzyny Miller, przyniósł odpowiedź. Pani Miller przytacza podobne do mojego, przykłady: osiągając pewien zamierzony cel, brakuje nam często "siły przerobowej" na odczuwanie jakiejkolwiek frajdy z uzyskanego efektu. Autorka upatruje taki stan rzeczy w naszym, często bolesnym bądź trudnym dzieciństwie. Nie odczuwamy dumy ani radości z teraźniejszości, a właśnie to, że sobie poradziliśmy, udało nam się zrealizować wyznaczone cele, osiągnęliśmy naprawdę wiele z tego, co sobie zaplanowaliśmy (czy to w sferze zawodowej, czy prywatnej), powinno być dla nas siłą, oparciem. Powinno pozwolić nam na odcięcie się od przeżyć, które wywarły na nas tak silny wpływ (brak wiary w swoje możliwości, nieśmiałość podejmowanych kroków, albo, tak jak w moim przypadku, początkowy kompleks prowincjusza). Nie wymazać tych wspomnień, a pozwolić na pożegnanie się raz na zawsze z tym bezradnym i przestraszonym dzieckiem. Zasypanie tej, naszej, osobistej czarnej dziury, wysysającej radość i wszelką dumę z naszych czynów. Tą motywującą radość.

Nie myślę o przyszłości. Moje plany zazwyczaj są pobieżne, skrojone na miarę moich możliwości, albo całkowicie spontaniczne. Boję się jeszcze robić milowe kroki, wykraczające poza mój bezpieczny azyl. Nie jest tak, że nie marzę, nie mierzę wysoko, nie... jednak, chcę być przygotowana. Mieć plan alternatywny, awaryjny. Skupiam się zatem na tym co teraz. Tworzę swoją teraźniejszość z pięknych wspomnień. I małych radości, które ładują moje baterie. Z osób, które wspierają. Przywalą mentalną patelnią, gdy trzeba i wyciągnął z łóżka na spacer w tych złych chwilach. Nie jestem gotowa jeszcze na zasypanie tej czarnej dziury we mnie. Jestem jednak na dobrej drodze. Nie czuję już napięcia, nie czuję presji. Zostałam w pewien sposób uwolniona. Artykuły Pani Miller zawsze potrafią trafić w sedno, trafiają prosto w źródło problemu.

A jak Wy radzicie sobie ze swoimi czarnymi dziurami? :)

●●●

Z okazji dzisiejszego Dnia Kobiet, pojawiła się ciekawa inicjatywa stworzona przez Magdę Bebenek, autorkę książki "Polka potrafi": 24hkobiecości.pl :) Jeśli wpiszecie swój adres e-mail, będziecie dostawać codziennie motywujące, rozwijające filmiki, zaproszonych do tego projektu kobiet, jak i samej autorki. Autorka chce dotrzeć do naszej kobiecości, porozmawiać o kobiecej seksualności i tego, jak siebie postrzegamy. Przyznam się szczerze, że jestem bardzo ciekawa :)

A ode mnie z okazji naszego babskiego święta, życzenia:



2014-03-06

Skrojeni na miarę

Najpiękniejsze historie, podobno zawsze pisze samo życie. Historie, których na próżno szukać w najpiękniejszych opowieściach, zarówno tych książkowych jak i filmowych. Są nieuchwytne. Zawsze gdzieś ponad nami, gdzieś blisko ale zarazem daleko...

Nie tym razem. Przerywam ciszę na blogu, by opisać swoją piękną historię. Jedną z tych, które na zawsze pozostają z nami, w naszych sercach i w naszych wspomnieniach. Historia rodzącej się miłości.

Wszystko zaczęło się od przypadku (a może to było przeznaczenie? nici naszych istnień wreszcie się skrzyżowały?), spontanicznego spotkania. Niepewności. I mojego zagubienia. Musiałam dojrzeć do tego uczucia. Bałam się go. Adam jednak cierpliwie czekał. Widział we mnie to, czego ja nie potrafiłam opisać. Zrozumiał. Każde nasze spotkanie budowało we mnie zalążki tego, co czuję teraz. Szczęścia. Miłości. Poczucia bezpieczeństwa. Wsparcia. Kompatybilności dwóch dusz. Niezwykłego czytania sobie w myślach. Każde nasze spotkanie, zostawiało we mnie cząstkę jego. Słów. Gestów. Emocji. 

● ● ●

Model: mąż Adaś

Stworzyliśmy siebie. W naszych najpiękniejszych marzeniach. Stworzyliśmy siebie z iluzji, ze snów. Z białych płatków śniegu i jasnej, księżycowej poświaty. Jesteśmy stałą, namacalną projekcją naszego idealnego tworzenia siebie nawzajem. Stworzeni dla siebie. Skrojeni na miarę. Jedność naszych dusz i myśli, sprawia, że czas zmienia tępo. Zwalnia. Nasza codzienność jawi się mi w słonecznym blasku i jego cieple. Te dwa tygodnie, które dla siebie ukradliśmy. Gorąca kawa, w wielkim, czerwonym kubku - idealna, słodka, z mleczną pianką i cynamonem. Wspólne czytanie książek. Spacery. Zwykłe codzienne, prozaiczne czynności, dla mnie nabrały całkiem innego wymiaru. Wymiaru wieczności. Miłości, którą cały czas widzę w jego jasnych, zielonych, wilczych oczach. W jego gestach. 

Prostota

Wszędzie zasypywani jesteśmy wizją ciężkiej miłości, nieszczęśliwej, albo po prostu bardzo problematycznej. Moja jest prosta. Wszystko przy nim wydaje się proste. Nie ma granic, nie ma murów, nie ma niepewności, nie ma wątpliwości. Budujemy podwaliny czegoś trwalszego. Taka powinna być miłość. Wypełniająca po brzegi człowieka życiową energią. Pewnością. Szczęściem niczym niezmąconym. Pełnym. 

Zdaję sobie sprawę, że post ten jest czystą emocją, ale pisząc go zadałam sobie pytanie: jaka miłość powinna być? Teraz już wiem. Taka jak teraz.


Miłośnie mi...
Follow