2012-02-27

Pragnienie, Carrie Jones

Sięgnęłam po tą książkę, częściowo dlatego, że dostałam do recenzji drugą część i chciałam poznać tą historię od początku, częściową dlatego, że oczarowała mnie okładka książki. Tajemnicza, z pozłacanymi elementami, ale nadal mroczna. Naczytałam się o tej książce już wiele, ale mimo to chciałam przekonać się na własnej skórze, czy słusznie jest wychwalana (bądź krytykowana)... Muszę przyznać, że przyjemnie mnie zaskoczyła.

Carrie Jones to amerykańska autorka. Jest autorką książek zarówno fantasy jak i innych fantastycznych gatunków, w tym paranormalnej serii powieści Pragnienie . Jones otrzymała wiele nagród i pojawiła się na liście New York Times Best Seller.

Tłumaczenie: Jankowska Dobromiła
Data wydania: 2010 (data przybliżona)
ISBN: 978-83-62478-08-8
Liczba stron: 308

Zara przeprowadza się do zimnego miasteczka w stanie Main, po śmierci ojczyma. Mieszka razem z babcią i próbuje pogodzić się z tym, że już nie ujrzy swojego ojca. Pierwsze dni w nowej szkole, Zara przyjmuje z zaskoczenie, dzięki nowo poznanym ludziom, powoli zaczyna odżywać. Jej nowe siły życiowe i szczęście psuje jednak tajemniczy osobnik, który wydaje się śledzić ją odkąd zginął jej ojciec. Kim on jest? I czego właściwie od niej chce?

Muszę się przyznać bez bicia, że podobała mi się ta książka. Sympatyczna bohaterka, która wpada w poważne tarapaty, a z nich ratuje ją 'rycerz-bohater' i grupa przyjaciół. Bohaterka kolekcjonująca fobie, co trzeba dodać, bo fobie w tej książce występują, co rozdział. (Nawiasem pisząc, nie zdawałam sobie nawet sprawy ile fobii w ogóle na świecie jest i jakie, niekiedy mają przedziwne nazwy!) Sama historia przywodzi na myśl tą z serii "Zmierzch" (przynajmniej mi się takie skojarzenie nasunęło), powiela identyczny schemat: bohaterka z ciepłego regionu przeprowadza się niemalże na Antarktydę (według jej mniemania, oczywiście), poznaje bohatera, który tylko w części jest człowiekiem; wpada w gigantyczne tarapaty etc. Inaczej jednak, niż w przypadku "Zmierzchu" były moje odczucia: akcja jest wartka, czytając książkę nie da się nudzić. 

Jeśli ktoś ma ochotę na lekką, ale i ciekawą książkę, polecam.

Moja ocena: 4+

2012-02-23

Kiedy ulegnę, Chang-Rae Lee

Sięgnęłam po tą książkę spontanicznie, pod wpływem dobrych recenzji. Byłam jej ciekawa. Dobrze wiedziałam, że opisuje wojnę w Korei, ale nie sądziłam, że będzie aż tak ciężka do przełknięcia... (ciężka nie oznacza wcale kiepska!)


Chang-Rae Lee (ur. 29 lipca 1965) jest to koreańsko-amerykański pisarz i profesor wykładający na Uniwersytecie Princeton.
Lee urodził się w Korei Południowej w 1965 roku. Wyemigrował do Stanów Zjednoczonych wraz z rodziną, gdy miał 3 lata. Wychowywał się w Westchester w stanie Nowy Jork. Jest absolwentem Uniwersytetu Yale z dyplomem z języka angielskiego oraz Uniwersytetu w Oregonie. Pracował na Wall Street jako analityk finansowy.
Pierwsza powieść Lee, Native Speaker (1995), zdobyła wiele nagród w tym PEN. W 1999 roku ukazała się jego druga powieść Life Gest. Ta książka otrzymała nagrodę Asian American Literary Award.


Tłumaczenie: Andrzej Leszczyński
Tytuł oryginału: The Surrendered
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: marzec 2011
ISBN: 978-83-247-1925-9
Liczba stron: 496

"Kiedy ulegnę" to złożona opowieść opowiadająca historię kilkorga bohaterów, których losy w jakiś niepojęty sposób łączą się ze sobą. June straciła w wojnie całą rodzinę, a piętno, które odcisnęły na niej wydarzenia, których była świadkiem, na zawsze zmieniły ją. Hector zaciągnął się do wojska nie mając innego pomysłu na swoje życie. Uratował June i sprowadził ją do sierocińca, który powstał by zaopiekować się osieroconymi dziećmi. Tam June i on sam znaleźli swój azyl. I tam poznali Sylvie Tanner, żonę pastora. Wprowadziła ona promyk nadziei i miłości do ich małego świata. Los Sylvie nie był dla niej łaskawy... bardzo szybko straciła rodziców, sama próbowała dorównać im swoją chęcią pomocy innym i miłosierdziem...

Każdy z bohaterów "Kiedy ulegnę" został ciężko naznaczony przez życie. Każdy z nich przepełniony cierpieniem, przepełniony żalem próbowało żyć i znaleźć swoje własne miejsce na świecie. Czuło pustkę i samotność- wszakże gdy cierpimy, zostajemy sami ze swoim cierpieniem.
"Miłość może zranić bardziej niż wojna" - hasło reklamowe wskazywałoby na to, że to opowieść o miłości niespełnionej, przynoszącej smutek i ból. Moim zdaniem jednak jest to książka o popełnianiu błędów i żałowaniu tego, co się zrobiło, albo i nie zrobiło. Ciężko malujący się obraz zmarnowanego życia- tak widzę tę książkę. Zapis zmarnowanego życia, napiętnowanego przez złośliwy los... i ludzi, którzy są zbyt słabi by naprawić wyrządzone zło.

Ciężko mi było dokończyć tę książkę, nie dlatego, że była kiepska... było w niej jednak coś, co sprawiło, że odkładałam ją na bok i nie chciałam czytać więcej. Sprawiała, że zaczęłam zastanawiać się nad swoim życiem, czułam przeszywający ból... Mimo to były momenty, kiedy wracałam do niej z utęsknieniem.

Muszę przyznać, że okładka jest niezwykła. Melancholijna. I przykuwająca wzrok.

Polecam, bo warto.

Moja ocena: 5-

2012-02-20

TOP 10: Dziesięciu muzycznych idoli.


Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.


Dziś przyszła pora na... Dziesięciu muzycznych idoli! Pomysłodawczynią jest, oczywiście Kreatywna :)

Bardzo spodobał mi się pomysł powstania tego rankingu, bo wszakże mole książkowe nie żyją tylko czytając książki! :) Większość z nas ma o wiele więcej pasji, coś co pochłania go bez reszty... moją drugą największą pasją, jak wiecie jest fotografia, ale muzyka zajmuje miejsce tuż za nią. Bez muzyki, jak bez powietrza- żyć nie umiem. Słucham codziennie, po kilka godzin, jadąc tramwajem na uczelnię, wracając z wystawy czy spotkania ze znajomymi... Kocham dźwięki. Kocham rytmikę tych dźwięków. Kocham jak tekst piosenki i to, jak jest zaśpiewana wnika w moje serce i przyspiesza jego rytm. Muzyka mnie zachwyca, wzrusza... i w jakiś dziwny sposób również nastraja pozytywnie do życia :)

Jedyną trudność w tym rankingu przyniosło mi wybranie tylko dziesięciu muzycznych idoli... było naprawdę ciężko! ;)

Kliknij aby powiększyć.

Każdy z powyżej wymienionych wykonawców, na dzień dzisiejszy zajmuje w moim sercu naprawdę dużo miejsca. Są to zespoły, wykonawcy, których słucham od lat, ale są to też muzyczne odkrycia ostatnich miesięcy. Z każdym z nich mam jakieś wspomnienia, to udany koncert, to noce ze słuchawkami na uszach i w kółko puszczanymi utworami z danej płyty... 

A czego Wy słuchacie? :)

2012-02-19

Słownik adaptacji filmowych, Andrzej Kołodyński i Konrad J. Zarębski


Słownikadaptacji filmowych autorstwa Andrzeja Kołodyńskiego (doktora filmologii, krytyka filmowego, redaktora naczelnego miesięcznika KINO) oraz Konrada J. Zarębskiego (krytyka i dziennikarza filmowego, sekretarza redakcji miesięcznika KINO) wydany w 2011 roku (wydanie II, pierwsze miało miejsce w 2006 roku) w Warszawie i Bielsko - Białej nakładem Wydawnictwa Park Edukacja, współpracującego z Wydawnictwem Szkolnym PWN jest kompilacją wiedzy o około 120 adaptacjach filmowych dzieł literackich (głównie powieści, rzadziej dramatów). Zawiera kolorowe i czarno-białe ilustracje uzupełniające treść haseł uporządkowanych alfabetycznie. Format książki to 21 cm, a objętość 384 strony, oprawa miękka broszurowa.
Słownikadaptacji filmowych zawiera w sumie, sześć indeksów przedmiotowych oraz osobowych: indeks dzieł literackich, indeks autorów, indeks adaptacji filmowych, indeks reżyserów, indeks scenarzystów oraz indeks wykonawców- każdy z nich jest również indeksem alfabetycznym, dzięki czemu w sposób łatwy i przyjemny możemy odnaleźć interesujące nas hasło.
Każde hasło opatrzone jest biogramem autora powieści czy dramatu, w którym odnajdziemy takie informacje jak, przykładowo: daty urodzin i śmierci, największe osiągnięcia literackie, pochodzenie, źródła inspiracji, jakie czerpał do stworzenia danego dzieła literackiego; opis fabuły książki oraz filmu, razem z twórcami (w tym reżyserem, scenarzystą, aktorami) i scenariuszem. Ciekawostki i anegdoty ubarwiają hasła, stając się ciekawsze i lepiej oddające historię, którą mają za zadanie przekazać.
Według twórców, Słownik adaptacji filmowych ma za zadanie ukazać na wielu przykładach korelacje między literaturą a filmem, ale także adaptację i jej mnogość gatunkową, która objawia się poprzez złożony proces modyfikacji i przystosowywania danego dzieła na potrzeby filmu. Niekiedy dzieło literackie przechodzi swego rodzaju inwersję, zmieniane jest niemal wszystko w fabule, amplifikuje się elementy, by film stał się znacznie bardziej ciekawy (według zamysłu twórców danego dzieła) zmieniając jego pierwotny układ. Przeniesienie fabuły książki ze stronic i słów, na taśmę filmową jest żmudną i ciężką pracą, o której autorzy Słownika adaptacji filmowych nie zapominają i rzetelnie, starają się w każdym haśle do tego nawiązać: do zmian jakie zostały wprowadzone do filmu, a może wręcz odwrotnie- film jest wierny książce w całości.
W Słowniku adaptacji filmowych odnajdziemy swego rodzaju kanon adaptacji filmowych, począwszy od kinematografii amerykańskiej, po ekranizacje europejskie i polskie. Wszystkie filmy zamieszczone w tym słowniku są znane większości czytelników, są łatwo dostępne, często bywają lekturami szkolnymi, na przykład Chłopi, czy Faraon.
Słownikadaptacji filmowych ma ograniczony zakres: zawarte w nim hasła ograniczają się tylko do adaptacji filmowych, dobrych adaptacji filmowych, które wniosły wiele do kinematografii, nie tylko polskiej, ale i światowej. Jak sami autorzy piszą we wstępie: 
„O doborze poszczególnych tytułów decydowała zasada równowagi: zarówno same filmy, jak i inspirująca je literatura muszą reprezentować określony, wysoki poziom, za którym stoją z jednej strony prestiżowe nagrody, z drugiej zaś- popularność wśród czytelników i widzów, mierzona ilością wznowień i miejscem na filmowych listach przebojów.”
Książka ta jest przeznaczona do użytku szkolnego, o czym informuje nas czwarta strona okładki, zapewne jako uzupełnienie wiadomości zdobywanych na lekcjach języka polskiego.
Wydawnictwo Szkolne PWN jest członkiem Grupy Wydawniczej PWN i działa na rynku książki edukacyjnej od stycznia 1997 roku wydając podręczniki (szkolne i akademickie), słowniki, encyklopedie, leksykony... a współpracujące z nim Wydawnictwo PARK od 2007 roku, na rynku polskim jest od 1990 roku, specjalizując się w publikacjach z dziedziny prawa i ekonomii, oraz wydając słowniki, leksykony, tablice naukowe.
Doskonale przedstawiona treść (nie tylko ze względów merytorycznych, ale i typograficznych- bardzo przejrzysty układ strony, czcionka czytelna; zastosowanie wyróżnień i koloru), w ciekawy sposób zawarto wszystkie ważne dla danego hasła informacje, między innymi, oprócz noty o autorze zawarto również dane dotyczące reżysera, scenarzysty, kiedy i gdzie film był kręcony, kto był odpowiedzialny za kostiumy, muzykę, kto wyprodukował dany film oraz, oczywiście informacje dotyczące obsady aktorskiej. Wszystkie te informacje przybliżają nas do historii kinematografii i pozwalają dostrzec powiązanie z literaturą- w końcu pierwowzorami, oprócz codziennych czynności i zdarzeń życia ludzkiego, była również literatura, której magiczny świat przenoszono
(i nadal się przenosi) na srebrny ekran.
Oprawa miękka i odpowiedni format idealnie nadają się do zabierania Słownika adaptacji filmowych nie tylko do szkoły, na lekcje języka polskiego, ale i również w podróż, bowiem słownik ten nie jest tradycyjnym słownikiem ze sztywnym językiem, czyta się go raczej jak artykuł w czasopiśmie- napisany językiem prostym i przystępnym.
Treść Słownika adaptacji filmowych oprócz obszernego streszczenia filmu, ciekawostek z planu filmowego, zawiera również zamierzenia twórców danego filmu, czym się inspirowali i czy wiernie oddali fabułę książki. Znajdziemy tam również informacje o wcześniejszych adaptacjach danych książek, ich ocenę według autorów.
Podobnie jest z tekstami dotyczącymi książek- każdy z nich wypełniony jest maksymalnie informacjami: o inspiracjach autora, z czego czerpał autor, na czym się wzorował, co chciał przekazać pisząc daną książkę. Wszystko to wzbogaca naszą wiedzę zdobytą w szkolnych latach, bowiem ten słownik, z pewnością zainteresuje nie tylko ucznia, ale i osoby, które pałają miłością do kina i literatury, albo tylko do kina, albo tylko do literatury- znajdą tu wiele interesujących informacji, których nie przeczytają nigdzie indziej (wyłączają internet) skondensowane i rzetelnie opracowane.
Wszystkie, wymienione cechy zdają się przemawiać tylko na korzyść Słownika adaptacji filmowych i rzeczywiście tak jest. Próżno doszukać w nim wad- kompilacja utworów literackich i ich adaptacji wydaje się dobrze przemyślana. Jedyną wadą może być samo wydanie, które po kilkunastu czy kilkudziesięciu przejrzeniach przez zainteresowanych zniszczeje i straci na wartości estetycznej.
Słownikadaptacji filmowych to obowiązkowa pozycja dla miłośników kinematografii i dla ciekawych świata literatury w całkiem nowej odsłonie. Słownik ten, na pewno doskonale sprawdzi się podczas pisania prezentacji maturalnej z języka polskiego o tematyce adaptacji filmowych danych powieści.
Słownik ten jest jedną z niewielu pozycji na rynku traktującą o tematyce adaptacji filmowych, który zyskał rzeszę czytelników oraz, który pokazując nam zachodzącą relację między literaturą a filmem nie zapomina o tych mniej znanych publikacjach, czy też adaptacjach mniej znanych publikacji. Dzięki temu odkrywa na nowo dawno zapomniane utwory i kusi, by po nie sięgnąć- tak samo po film, jak i po książkę.

[recenzja napisana na Źródła Informacji]

Moja ocena: 4 

2012-02-18

Śniadanie u Tiffany'ego, Truman Capote

Zanim sięgnęłam po tę powieść, wiele razy oglądałam adaptację z fenomenalną Audrey Hepburn w roli głównej i byłam nią niesamowicie zachwycona (nie tylko kreacją aktorską, ale i samą historią opowiedzianą w filmie). Nigdy jednak nie miałam okazji sięgnąć po książkę... aż do czasu, kiedy natrafiłam na nią w Bibliotece Uniwersyteckiej mojego Uniwersytetu. (Czy już mówiłam, że ją uwielbiam? :D) Od pierwszych stronic wyczułam ten niepowtarzalny klimat, jaki miał również film...

Truman Capote, prozaik amerykański. Wywodził się z Południa, dzieciństwo spędził w Luizjanie, Alabamie i Missisisipi. Po ukończeniu szkoły średniej przez pewien czas pracował jako goniec w redakcji tygodnika "The New Yorker", co stworzyło mu okazję do nawiązania pierwszych kontaktów literackich. Debiutował jako nowelista zbiorem "Zatrzaśnij ostatnie drzwi" (1943, "Shut the Final Door"), po którym wydał kilka jeszcze tomów opowiadań wyróżniających się subtelnością psychologicznego rysunku postaci, ulotnością nastroju i wdziękiem stylistycznym, ale uznaną pozycję literacką zdobył dzięki dwóm powieściom - "Inne głosy, inne ściany" (1948, "Other Voices, Other Rooms"), zawierającej wyraźne pierwiastki autobiograficzne opowieści o dojrzewaniu uczuciowym młodego chłopca, i "Harfa traw" (1951, "The Grass Harp"), której bohaterowie uciekają w dzieciństwo, chroniąc się w ten sposób przed okrucieństwem "normalnego" życia, i rezydują gromadnie w rozrosłym drzewie. Podobne przesłania zawiera głośna powieść "Śniadanie u Tiffany'ego" (1958, "Breakfast at Tiffany's"), portretująca młodą dziewczynę, która nie chce stabilizacji i nawet na wizytówce umieszcza informację, że znajduje się permanentnie "w podróży". Więcej tutaj.


Tłumaczenie: Rafał Śmietana
Tytuł oryginału: Breakfast at Tiffany's
Seria/Cykl wydawniczy: Kolekcja Gazety Wyborczej - XX wiek tom 13
Wydawnictwo: Mediasat Poland
Data wydania: 2004
ISBN: 8389651629
Liczba stron: 87


"Śniadanie u Tiffany'ego" opowiada historię młodej amerykanki, zagubionej w pełnym blichtru Nowym Jorku, prowadzącej rozrywkowe życie, łamiącej serca mężczyznom, odważnej i nieposkromionej polującej na męża milionera. Holly nie chce stabilizacji, nie chce osiadać w miejscu, które nie jest jej miejscem. Ciągle poszukuje i ciągle wymyka się spod sztywnych konwenansów. 

Książka ta, mimo swoich małych rozmiarów, pobudza wyobraźnię. Człowiek w jednej minucie potrafi zakochać się w Nowym Jorku lat 40'stych, zamarzyć zjeść śniadanie u Tiffany'ego, przejść się nadbrzeżem... Książkę tę czytać się, jakby się słuchało opowieści przyjaciela, czuło się niemalże rzeczywistość opisanych wydarzeń i bliskość każdej z naszkicowanych postaci. Szczera i pełna refleksji podróż w głąb ludzkich charakterów i tego, co tak naprawdę siedzi w każdym z nas. 

Bardzo mi się podobała (choć, oczywiście, film nieco odbiega od swojego pierwowzoru ;)), czytało się ją lekko i niezwykle przyjemnie. Autor zachęcił mnie do swojej twórczości i z pewnością sięgnę po kolejną z jego książek :)

Polecam, nie tylko miłośnikom filmu, ale każdym, kto choć na chwilę chce się oderwać od zaśnieżonych połaci polskich ulic i przenieść się w całkiem inny, równie magiczny świat nowojorskich ulic, uliczek i kawiarni...

Moja ocena: 5

2012-02-11

Lista rzeczy, które chciałabym zrobić przed śmiercią.

Nostalgicznie mi w ostatnich czasach, dlatego powstała ta oto lista. Może ulec zmianie (część rzeczy pewnie uda mi się zrobić przed śmiercią, części pewnie nie...*), coś pewnie jeszcze dodam, jak sobie przypomnę.


  1. Zwiedzić Europę autostopem, czy w ogóle wyruszyć w nieznane autostopem.
  2. Mieć cudownego rudego kota (ewentualnie czarnego i, z wyższej półki, niebieskiego rosyjskiego)
  3. Mieć własny dom w górach, albo nad morzem, z dala od miasta, ale nie w aż takiej odległości - gdzieś pracować trzeba! 
  4. Mieć dom z drewnianą podłogą, kuchnią w jasnych barwach, sypialnia w bieli, a łazienka w błękitach. Urządzić dom, tak jak ja chcę.
  5. Otoczyć się pięknymi rzeczami: obrazami znanych i nie-znanych artystów, które w jakiś sposób mnie zachwycą; mieć zbiór naczyń z różnych epok... etc.
  6. Otoczyć się twórczością własną: pełną zdjęć, ozdób, handmade'owych tworów...
  7. Polecieć do Japonii i zamieszkać tam na kilka miesięcy, albo lat.
  8. Zobaczyć na żywo chociaż raz ulubionych wykonawców.
  9. Mieć własny ogród, sad i hodować w nim warzywa, owoce...
  10. Mieć ogromną biblioteczkę!
  11. Kupić kilka aparatów analogowych, lomograficznych itp. i stworzyć własną ciemnię.
  12. Kupić włóczkę i udziergać z niej szal/komin/czapkę...
  13. Mieć pracownię krawiecką w swoim domu.
  14. Kupić rower i jeździć codziennie na wycieczki rowerowe.
  15. Znaleźć miłość na całe życie.
  16. Mieć garbusika. (chodzi mi o samochód)
  17. Przełamać wszystkie lęki i fobie, jakie we mnie siedzą.
  18. Zrobić zielnik i co roku go uzupełniać o nowe rośliny.
  19. Kupić komplet farb, pędzli, gąbek i innych przyborów plastycznych i do robótek handmade'owych.
  20. Odwiedzać grób babci co roku w rocznicę jej śmierci.
  21. Kreować dobro wokół siebie, nie zło.
  22. Wyzbyć się zahamowań i lęków, które nie pozwalają mi się rozwijać.
  23. Znaleźć swoje miejsce i swój czas.
  24. Tworzyć, tworzyć, tworzyć.
  25. Pisać, więcej pisać. Przełamać blokadę, którą mam w sercu.
  26. Zdrowo się odżywiać, więcej gotować.
  27. Starać się być konsekwentna w swoich decyzjach i w ich podejmowaniu.
  28. Obejrzeć wszystkie filmy z Johnnym Deppem.
  29. Nauczyć się wytwarzać mydło.
  30. Chodzić wcześniej spać (albo późno się kłaść?)
  31. Znaleźć pracę, która będzie mi odpowiadać i, w której będę się realizować.
  32. Skończyć studia i studia podyplomowe, które sobie wymarzyłam oraz szkołę projektowania odzieży.
  33. Fotografować i nie bać się fotografować.
  34. Nauczyć się grać na fortepianie/pianinie.
  35. Usłyszeć płacz swojego dziecka przy narodzinach i śmiech, gdy dorasta. (gdy będę na to gotowa)
  36. Nie dać się nikomu ograniczyć ani tłamsić. A szczególnie ŻĄDNEMU MĘŻCZYŹNIE.
  37. Wrócić na stałe do pisania wierszy i do śpiewania.
  38. NICZEGO NIE ŻAŁOWAĆ, bo to nie ma sensu. Nigdy się nie wróci do danej sytuacji, więc po co rozdrapywać ciągle to na nowo...?
  39. Nie bać się miłości, kochać i być kochaną. Czuć to całym sercem. Odważyć się na coś nowego.
  40. Zmienić wygląd na taki, na jaki chcę: ufarbować włosy, zrobić kolczyk i tatuaż... NIE BAĆ SIĘ TYCH ZMIAN.
  41. Czerpać z życia całymi garściami, cieszyć się z małych rzeczy.
  42. Częściej się uśmiechać.
  43. Częściej chodzić do lekarzy/dentystów. DBAĆ O SWOJE ZDROWIE. (wyzbyć się lęku przed lekarzami)
  44. Nauczyć się: japońskiego, fińskiego, hiszpańskiego...
Moja lista jest chaotyczna, ale dzięki niej wiem, co jest dla mnie ważne w tej chwili. Do czego chcę dążyć. I co chcę zrobić. I, jak widać marzy mi się stabilizacja. I niekoniecznie u boku mężczyzny.

* Pewnie zastanawiacie się więc jaki jest sens w ogóle w tworzeniu takich list? Uporządkowują nasze myśli i priorytety. Pisane, tak jak ta powyżej, spontanicznie, pokazują uczucia, jakie w człowieku naprawdę siedzą. 

A jak wyglądałaby Wasza lista?


2012-02-07

Stosik lutowy.

Wybaczcie kochani za ten zastój recenzyjny! Mogę winę za to rzucić na nieustanną naukę w czasie trwania sesji i niemalże brak przerwy między sesją a nowym semestrem, ale jest to też wina mojego rozleniwienia w ostatnich wolnych dniach- po prostu nie miałam ani siły ani ochoty płodzić recenzyjne twory :)
Wracam do Was tymczasem z lutowym stosikiem, który lutowym nazywać się nie powinien, ponieważ większość z książek, które widzicie poniżej dostałam/pożyczyłam/wypożyczyłam jeszcze w styczniu :)


Od dołu:
* Józef Hen, "Szóste, najmłodsze i inne opowiadania" od Wydawnictwa WAB
* Anna Onichimowska, "Koniec Gry" od Znaku Emotikonu
* Hubert Selby ,"Requiem dla snu" z Biblioteki Uniwersyteckiej Uniwersytetu Wrocławskiego
* Jarosław Kamiński, "Rozwiązła" od Wydawnictwa WAB
* Carrie Jones, "Pragnienie" pożyczona od Magdy 


Ogarnę tylko ten tydzień zajęć (pierwszy tydzień nowego semestru) i postaram się wreszcie napisać jakąś porządną recenzję :) A jak mijają Wam, kochani pierwsze dni lutego? Przymroził nam nieźle, co nie? :P

2012-02-01

Sesja egzaminacyjna.

Oto co właśnie mnie zajmowało przez długie dwa tygodnie: egzaminy, zaliczenia, kolokwia... codzienność została podporządkowana terminom egzaminów. Poranne wstawanie i codzienne zakuwanie, czytanie, ogarnianie notatek, wypijanie hektolitrów kawy... ah co to był za czas! Człowiek zmobilizowany do ostatek sił i próbujący ogarnąć materiał, którego nazbierało się już naprawdę dużo. Na szczęście, to już za mną. Kilka nocy nie przespanych i kilka dobrych ocen wpisanych do indeksu. Wreszcie wolność, wreszcie swoboda, ale tylko do poniedziałku! Nowy semestr zaczyna się w tym roku znacznie wcześniej, brak ferii i odpoczynku doprowadza mnie na skraj załamania nerwowego, ale cóż poradzisz biedny studencie?! 

Kilka zdjęć, wygrzebanych w google'u, które najpełniej oddają studenckie zmagania z egzaminami w czasie sesji:

Sesja, aż strach się bać! :P

Zaskoczyła, zaskoczyła. Zwłaszcza tych mniej ogarniających rzeczywistość ;)





Znam i takie przypadki :>







hahahaha.

A jak wygląda Wasza sesja? :)

Follow