Właśnie skończyłam oglądać jeden z tych filmów, o których się myśli dużo dłużej niż zazwyczaj. Tak więc czeka Was recenzja "na gorąco" :)
***
Tytuł oryginalny: "Ondine"
Reżyseria: Neil Jordan
Scenariusz: Neil Jordan
Premiera: 23 kwietnia 2010 (Polska) 2010-04-23
14 września 2009 (Świat) 2009-09-14
Produkcja: Irlandia, USA
Gatunek: Romans
Czas trwania: 103 min.
Zwiastun: klik
'Magiczna opowieść o przystojnym Irlandczyku Syracusie (Colin Farrell), który pewnego dnia wyławia z morza piękną i niezwykle tajemniczą dziewczynę (Alicja Bachleda-Curuś). Mieszkańcy pobliskiej wioski przekonani są, że kobieta jest mityczną nimfą – Ondine. Wiedziony uczuciem o niespotykanej mocy Irlandczyk zakochuje się w odnalezionej przez siebie niezwykłej dziewczynie.'
Źródło: strona filmu na filmwebie.
Film obejrzałam z ciekawością. Nie dlatego, że chciałam zobaczyć początki romansu Alicji z Colinem, tylko dlatego, że uwielbiam legendy, nie tylko z Irlandii. Piękne zdjęcia do filmu wprost zapierają dech w piersiach. Na szczęście nie jest to jeden z tych nadętych filmów w stylu hollywoodzkim, gdzie po pół godzinie człowiek zaczyna się wiercić i ziewać. Fabuła dość dziwna, ni to prosta, ni to skomplikowana. Może po prostu życiowa? Nie chcę zdradzać Wam całej fabuły, ale człowieka w życiu dotyka tak wiele różnego rodzaju tragedii, że czasem chce wierzyć w bajki i legendy...
Poza tym, muszę nadmienić, że przyśnił mi się ten film.
We śnie byłam nim oczarowana, czyżby sen proroczy? :)
Mimo tych wszystkich zachwytów, czegoś mi brakuje.
A Wy, jakie macie wrażenia po obejrzeniu tego filmu, jeśli go w ogóle oglądaliście? :)
Moja ocena: 4+
Jeszcze nie widziałam, ale zbieram się w sobie... Po raz pierwszy usłyszałam o nim zanim jeszcze obiegła świat informacja, że tych dwoje ma się ku sobie, więc szczerze mogę powiedzieć, że to nie osoba Farrella wpłynęła na moją chęć obejrzenia, lecz właśnie to, że Curuś wspięła się tak wysoko. Później byłam nieco zawiedziona i zniesmaczona, że podobnie jak pierwsza lepsza Amerykanka, wspięła się tam przez buduar, ale z drugiej strony... Czyż aktorki nie są od wieków uważane za..?? ;] Tylko dziś robi się z nich poważane panie, kiedyś bycie aktorką uważano za wstyd a na wet hańbę, w dzisiejszym świecie wygląda to jednak na szczęście troszkę inaczej. I całe szczęście :)
OdpowiedzUsuńFilm obejrzę na pewno, jak znajdę tylko odrobinę wolnego czasu :)
Pozdrawiam serdecznie :)