Do niektórych książek chyba trzeba dorosnąć, co prawda, ta, której recenzję chcę Wam dzisiaj przedstawić, do tego grona nie należy (nastolatką przestałam być już dawno), niemniej z tą książką wiąże się wiele emocji. Książka wydaje się na pierwszy rzut oka lekka, ale im więcej czytasz, dostrzegasz jej antyutopijny charakter...
Marie Lu to amerykański autor powieści dla tzw. młodych dorosłych. Niegdyś dyrektor artystyczny firmy zajmującej się tworzeniem gier komputerowych Online Alchemy, właścicielka marki Fuzz Academy.
Na wielu już blogach czytałam na temat tej książki wiele różnych opinii, głównie te pozytywne, z którymi w większym stopniu mogę się zgodzić. Jest to bowiem historia, którą połyka się w kilka chwil, wciągająca, mająca zaciekawić czytelnika i wciągnąć w świat przedstawiony i akcję od samego początku... niespodziewanie i ja zostałam wciągnięta w wartką akcję, doskonale skreślone opisy walk, nie męczące, napisałabym nawet, że wysublimowane, ze smakiem. Nie znajdziecie tam wielu bogatych językowo zdań, książka głównie skierowana jest do młodzieży, więc język jest prosty, ale- zaznaczam- nie prostacki.
Tytuł oryginału: LegendSeria: Legenda, tom 1Wydawnictwo: Zielona SowaData wydania: 2012ISBN: 9788326504662Liczba stron: 304
Pierwszy tom trylogii Legenda jest początkiem: to właśnie w tym tomie, logicznie, poznajemy głównych bohaterów, Day'a- rebelianta ściganego przez Republikę i June, cudowne dziecko Republiki, która osiągnęła najwyższy wynik w Próbie (test, któremu poddawani są wszystkie dzieci mieszkające na terenie tego państwa w wieku dziesięciu lat). Ich drogi spotykają się, gdy pewnej nocy w rozpaczliwym akcie próby pomocy swojej rodzinie, Day wdziera się do laboratorium. Przy ucieczce rani starszego brata June... Dziewczyna postanawia pomścić brata i nie spocznie, dopóki nie odnajdzie przestępcy... Czy uda jej się wytropić najbardziej poszukiwanego przestępcy w Republice?
Dystopijny świat przedstawiony: świat zalany przez oceany, kraje podzielone przez walkę o ziemię i surowce, nieustanna wojna i Elektor Primo stanowiący jedyne prawo w Republice. Wciągająca plątanina dwóch światów - bogatych dzielnic Los Angeles, w których nadal jest prąd, dostatek pożywienia, szczepionki na szerzącą się epidemię i ten biedny, gdzie epidemia zbiera największe żniwo, a mieszkańcy najbiedniejszych sektorów pracują zarabiając grosze i kradnąc pożywienie. Ich światy, tak różne łączy jedno - kłamstwo, o którym będziecie musieli przeczytać sami.
Przyznaję się bez bicia - wciągnęłam się. I w świat i w przeżycia bohaterów. Zaczęłam pałać sympatią do każdego z głównych bohaterów bądź wiązać te bardziej negatywne uczucia do całkiem innych postaci. Jest to jedna z niewielu powieści, która skłoniła mnie do postawienia sobie pytania: co by było, gdyby nasz świat tak wyglądał? Co by było, gdyby lodowce stopniały, a oceany zalały świat dzieląc ludzkość bezpowrotnie? Co by było, gdyby okazało się, że rząd jest jedyną władzą, a zwykły obywatel nie ma prawa głosu?
Każde z tych pytań zawsze nasuwa mi się, gdy czytam podobne powieści należące do antyutopii (jeden z moich ulubionych rodzai literackich), zadawane pytania skłaniają do refleksji.
"Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny. Z każdym kolejnym dniem wszystko na nowo staje się możliwe. Obojętne czy żyjesz, czy giniesz, możesz mieć tylko jeden dzień naraz" (str. 298)
Jest w tej książce coś, co przeraża. Wzbudza szczególne emocje, buduje napięcie. Podzielona na dwoje bohaterów ( piętnastoletni, June i Day mają własne rozdziały napisane w ich własnym stylu, są po prostu w całości ich - nawet czcionka różni się diametralnie) daje pełen obraz przeżyć i zdarzeń. Oczami wyobraźni widziałam biegnącego Day'a przez slumsy. Tess, przyjaciółkę chłopaka, kradnącą z bazaru jedzenie. June wykonującą rozkazy swojej przełożonej, komandor Jameson. Wszystko tak realistyczne - dzięki dokładnym opisom, pozostawiającym jednak duże pole manewru naszej wyobraźni.
Cóż mogę więcej napisać? Ciekawy pomysł w ciekawej odsłonie. Godna polecenia.
Nie ukrywam, że mnie zachęciłaś. Jeśli będę miała okazję to na pewno zajrzę.
OdpowiedzUsuńZajrzyj, bo myślę, że naprawdę warto, zwłaszcza, jeśli lubi się takie klimaty :)
Usuńale śliczna ta kobieta *o*
OdpowiedzUsuńnie powieziałabym nigdy w życiu, ze zajmuje się grami *o*
takie, życie, no coż c:
ja też nie i w dodatku wydała tak ciekawą książkę :D
UsuńMam w plamach tę książkę. Lubię gdy książka jest tak bardzo dopracowana pod względem wizualnym i nawet czcionka się różni.
OdpowiedzUsuńTe Azjatki są po prostu przepiękne!
Też właśnie lubię to w książkach :D
Usuń