2014-01-15

Igrzyska Śmierci, Suzanne Collins

Pamiętam ten dzień jak dziś. Siedziałam w kinie na adaptacji tej książki i cały czas myślałam o tym, jak mogłam przejść obojętnie obok niej, chociaż czytałam tyle recenzji. Film, a właściwie fabuła skradła moje serce, więc musiałam też zaopatrzyć się w wersję papierową, po prostu nie było innego wyjścia. Od tamtego czasu minęło naprawdę sporo miesięcy, a książka jak kurzyła się na półce, tak się kurzyła. Aż do teraz. Zawsze wolę przeczekać boom na wszelkie zjawisko literackie. Lubię sama odkrywać historie. Tym razem jednak żałuję, że najpierw obejrzałam film (choć, tak jak mój przyjaciel Julian, wszelkie adaptacje traktuję jak dowolne interpretacje - zupełnie jak z poezją, każdy widzi inaczej dane strofy, inaczej je rozumie i inaczej wyobraża sobie dane odczucia). Żałuję, że historię tą poznałam poprzez obrazy, smak słowa pisanego osłabł troszkę, w końcu doskonale wiedziałam co będzie się działo po kolei... Niemniej nie żałuję spędzonego czasu nad książką.

Suzanne Collins swoją pisarską karierę rozpoczęła w 1991 roku jako twórczyni telewizyjnych programów dla dzieci.
Zanim stworzyła bestsellerową powieść "Igrzyska śmierci" będącą pierwszą częścią trylogii o mieszkańcach futurystycznego państwa Panem, napisała  pięcioczęściowy cykle kronik o podziemnym świecie i Gregorze - chłopcu, który odkrywa nieznane nikomu obszary.

Rozpoczynając przygodę z Panem i bohaterami powieści, tak naprawdę nie wiedziałam czego spodziewać się po języku powieści. Wiedziałam, że będzie to prosty język, by jak najlepiej dotrzeć do czytelników, język na tyle obrazowy i mocny, który pobudził wyobraźnię tysięcy czytelników na całym świecie. Język, który potrafił współgrać z wydarzeniami i oddać charakter postaci. Zdziwiło mnie jednak to, że pomimo lekkiej (pozornie) formy i pierwszoosobowej narracji, książkę czytało mi się dosyć topornie. Nie wiem czy to wina tłumacza, czy po prostu mój odwyk książkowy padł mi na głowę już całkowicie... Nie potrafiłam oderwać się od książki, więc czemu tak ciężko mi się ją czytało?

Tłumaczenie: Małgorzata Hesko-Kołodzińska, Piotr Budkiewicz
Tytuł oryginału: The Hunger Games
Seria: Igrzyska Śmierci, tom 1
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 21 marca 2012
ISBN: 9788372786371
Liczba stron: 352

Panem, kraj powstały po zagładzie globalnej, która niemal doszczętnie zniszczyła dobrze znany nam obecnie świat. Rządzony przez okrutne władze, które nie cofnął się przed niczym, by osiągnąć to, czego pragnął najbardziej - zachowania w nienaruszonym stanie luksusów stolicy państwa, Kapitolu i niewolniczej pracy w Dystryktach, niemalże całkowicie odciętych od świata. Na pamiątkę buntu, który wybuchł niosąc ze sobą nadzieję, ale i rozlew krwi, co roku urządzane są Igrzyska Głodowe. Z każdego z dwunastu Dystryktów wybierane są dwie osoby, chłopak i dziewczyna w wieku od dwunastu do osiemnastu lat. Katniss poznajemy w dniu losowania, kiedy to zgłasza się na wolontariuszkę w zamian za swoją siostrę Prim. Od tamtej pory los dziewczyny złożony zostaje na karb jej własnych umiejętności, które doskonalić ma pod okiem swoich opiekunów- Haymitcha (jednego ze zwycięzców Igrzysk z Dystryktu 12) oraz wyznaczonej z Kapitolu opiekunki, Effie. Razem z nią na arenę, gdzie rozpocznie się bój na śmierć i życie trafia Peeta, chłopak, który niegdyś okazał Katniss życzliwość i dobre serce. 

Brutalność świata przedstawionego przeszywa. Rozrywka dostarczana mieszkańcom Kapitolu jest barbarzyńska, brutalna, pozbawiona jakiegokolwiek sensu... ale przecież historia ludzkości wypełniona jest takimi aktami bezsensownej przemocy i śmiercią niewinnych osób. 

Trzymająca w napięciu wartka akcja nie nudzi. Wręcz przeciwnie, sprawia, że nie ma się ochoty odkładać ją nawet na chwilę. Świetnie wyważony klimat powieści, nie nazbyt patetyczny, powiedziałabym nawet, że bardzo realistyczny. Uczucia bohaterów ukazane w mistrzowski, ciekawy, nie sztampowy sposób, poprzez ich charaktery. 

"Igrzyska Śmierci" są opowieścią o utracie niewinności, o odwadze, którą w razie najwyższego zagrożenia, potrafi z siebie wykrzesać człowiek. O sile przyjaźni i miłości przewyższającej strach przed śmiercią. O próbie odzyskania nadziei na lepsze życie. O ponurej rzeczywistości w Dystryktach, biedzie i głodzie tak kontrastującej z przepychem Kapitolu - czyżby metaforą ładu, jaki i w naszej rzeczywistości możemy zauważyć? 

Mądra, niosąca ze sobą wiele refleksji książka. Nie tylko dla młodzieży. Wryła się w moją świadomość bardzo głęboko. I może nie przyniosła nic nadzwyczaj odkrywczego, przeszyła swoim okrucieństwem. Wzruszyła i dotknęła mojej duszy. Po skończeniu, przez dłuższą chwilę milczałam. Sugestywna historia splotła się z moimi myślami i snami. Nie potrafiłam przestać o niej myśleć. Uzależnia, ostrzegam.

Polecam.

8 komentarzy:

  1. Mam z tą książką problem. Tzn. pamiętam, że kiedy czytałam recenzje to bardzo się na nią napalałam.. potem obejrzałam film i bańka pękła. Film był taki przewidywalny, taki prosty. A dodatkowo pechowo jakiś czas wcześniej oglądałam genialny Battle Royale, gdzie jest dość zbliżona fabuła i ten film bije na głowę Igrzyska.. no ale tak czy owak chciałabym przeczytać i jest to jeden z tytułów mojego własnego wyzwania 52 książek na 2014 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może pierwsza część filmu nie zachwyciła mnie, ale oglądając drugą miałam takie ciarki, że postanowiłam w końcu przeczytać książkę. I mimo tego, że znałam fabułę dosyć dokładnie, podobała mi się :)

      Usuń
    2. Dokładnie tak. Battle Royal bije na głowę Igrzyska Śmierci :) Ale tak jest praktycznie w każdym przypadku kina japońskiego;)
      Co więcej patrząc na Igrzyska Śmierci widziałam, że dużo rzeczy było po prostu "zerżnięte" z Battle Royal. Przykre to ale w pewnym sensie prawdziwe.

      Nie zmienia to faktu, że ksiażki posiadam i zabieram się za czytanie.

      Usuń
    3. Zapewne macie rację, niestety Battle Royal nie widziałam jeszcze, ale coś czuję, że niedługo obejrzę, zwłaszcza, że książkę mam (po japońsku ;p) a kino japońskie kocham całym serduszkiem :D

      Usuń
  2. Czytałam całą trylogię już w liceum i śmiało stwierdzam, że dwójka najlepsza!
    A co do jedynki - też dobra i na szczęście najpierw czytałam; potem oglądałam i byłam rozczarowana straaasznie. Z 2 częścią już trochę lepiej, jednak filmy nie są w stanie oddać napięcia, jakie buduje w czytelniku tekst, mocnego ściskania książki, szeroko otwartych oczu, nastroju oczekiwania na to, co będzie się działo na kolejnej stronie, a przede wszystkim - własnego wyobrażenia, w tym przypadku choćby np.o Effie, czy Kapitolu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamy całkiem inne zdanie na temat filmów, oba mi się podobały, druga część bardziej, bo miała lepszy, mroczniejszy klimat, szczegóły były dopracowane i piękne. Staram się nie robić porównań książka/film, bo, tak jak pisałam film też jest interpretacją. Rodzaje napięcia też są różne, w moim odczuciu. Wracając do książki, jest w niej coś, co sprawia, że cierpnie skóra i nie można się od niej oderwać, to fakt. Moim zdaniem, filmowe wyobrażenie Kapitolu i postacie było trafne, fantazyjne :)

      Usuń
    2. Cała trylogia jest... oszałamiająca. Jestem zahipnotyzowana historią i zbudowanym w nich światem! Druga część oczywiście momentalnie stała się moją ulubioną, ale nie miały z tym związku żadne historie miłosne. Była taka... ludzka. "Walka" ludzi z Kapitolem była dla mnie tym, bez czego czułam pewien niedosyt w pierwszej części. Książki zupełnie nieszablonowe, być może powielają utarte schematy ale w sposób wyszukany i pomysłowy. :) Dla mnie epickie, dzień po skończeniu 3 części na nowo zaczęłam czytać 1, ponieważ po 3 pozostał mały... niesmak. Nie do końca tego się spodziewałam będąc oczarowana dwoma poprzednimi. :) Niestety w kontekście filmów wolałabym się nie wypowiadać, bo za wiele rzeczy mnie denerwuje - zwłaszcza w pierwszym filmie. Poczynając od doboru aktorów, poprzez kiepsko wykadrowane sceny, luki w fabule i "spłaszczanie" całej historii, aż do zaniedbania swego rodzaju "wiarygodności" i w pewien sposób inteligentnego prowadzenia widza przez film. Drugiej części najbardziej służyła zmiana osób pracujących nad filmem - i za co chwała im wielka! - to, ze nie zmieniono obsady. Teraz pewnie coś Ci nie gra: obsada be, ale dobrze, że jej nie zmienili? Dokładnie! Widz zapamiętuje bohaterów z pierwszej części i choć są okropnie dobrani (Peeta... błagam... 140cm w kapeluszu...) widz przywiązuje się do nich i nie wyobrażam sobie nagłej zmiany. Wybacz za tak obszerne "wypracowanie". Zwyczajnie uważam, że to literatura wiele znacząca i mam na jej temat wypracowane dobitne zdanie. ;)

      Usuń
    3. Ja jestem jeszcze "w polu" z książkami, teraz na pewno zaopatrzę się w dwie następne części :) masz rację, już dawno żadne książki nie sprawiły, że śniły mi się po nocach :D

      Usuń

Follow