Dzisiaj nietypowo. Dwie recenzje książek jednej autorki, Moniki Fudali. Książek grozy, które pomimo małej objętości zmroziły krew w moich żyłach. No i bonus, którym jest cudowna zakładka od Gift UP, o której nie mogłam nie napisać, bo mnie zaskoczyła. Ale po kolei.
Wielu ludzi wierzy, że w murach są zapisane emocje mieszkańców. Ich radości albo cierpienia. Mury budynków przyswajają je, oddając tym, którzy są bardziej podatni na tego typu wpływy. Niektórzy stają się pożywką dla demonów, które przez stulecia znalazły swoje miejsce pomiędzy składowymi budynków. Niektóre z nich próbują się z nich przedostać do naszego świata, próbują zebrać żniwo w postaci ofiar, które oddadzą życie i swoją życiową energię dla nich. Staną się inkubatorem dla przerażającego istnienia, które nie ma litości dla nikogo. Takimi istotami w "Kumulacji cierpień" zajmuje się młody chłopak imieniem Keisuke. Keisuke posiada dar, który wykorzystuje do pomocy zbłąkanym duszom, z jakiegoś powodu niemogącym opuścić doczesny świat i zaznać spokoju. Keisuke z bratem, Sato, muszą uporać się z potężnym demonem, który wybrał sobie na ofiarę pewną rodzinę.
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza |
"Kumulacja gniewu" jest kontynuacją wyżej wymienionej książki. Tym razem rodzeństwo muszą rozwiązać zagadkę dziecka, a właściwie jego duszy, która nęka swoją rodzinę. Dusze takie jak tego małego chłopczyka, Jimiego, szukają pomocy. Chcą sprawiedliwości za krzywdy im wyrządzone. Zrobią wszystko, by zwrócić uwagę. By ktoś coś zrobił. Trawiące je emocje, te ostatnie z chwil przed śmiercią wykruszają się, tworząc powłokę wokół domu rodziny. Takie, niespokojne, gniewne dusze chcą zemsty. Rozwiązanie przychodzi, okupione wysokim poświęceniem.
Książki Moniki Fudali łączą w sobie to, co kocham w tym gatunku literatury: grozę bijącą od pierwszych stronic, klimat wypełniający nasze płuca lodowatym powietrzem przyprawiającym o gęsią skórkę. Pomimo małej objętości, są niebywale pełne treści. Łączą w sobie ciekawe postacie i historie, miejskie legendy poniekąd, które (w takiej czy innej formie) każdy z nas słyszał. Nie są odkrywcze, ale przez sposób poprowadzenia opowieści wyróżniają się spoza innych. Język jest miękki, żywy, a jednocześnie ostry, zapadający w pamięć. Poprzez obrazy, bardzo plastyczne, ale jednocześnie proste. Wiele nie potrzeba naszej wyobraźni. Wszystko jest na swoim miejscu: i konstrukcja i odpowiednie dawkowanie napięcia. Żałuję tylko, że są tak krótkie (ale za to idealne na podróże!), życzę autorce, by kiedyś wszystkie te historie-opowiadania, rozrosły się do powieści wielostronicowej.
Nie przeczę, że dla mnie są to książki, które na nowo napełniły moje serce wiarą, że jeszcze nie wszystko zostało powiedziane, nie wszystko zostało napisane. Zwłaszcza w literaturze grozy. Gorąco i szczerze polecam.
I dziękuję autorce, pani Monice, za książki.
Razem z książkami zawędrowała do mnie również ta piękna zakładka ze sklepu Gift UP, którą zdążyliście już zobaczyć na moim instagramie. Jak przystało na prawdziwego mola książkowego i zakładkoholiczkę jestem nią zauroczona. Jest piękna! Zaskoczyła mnie jakością wykonania i już teraz wiem, że warto Wam polecić zakładki z tego sklepu. Są tanie jak barszcz, a w dodatku bardzo szczegółowe. Z pewnością w najbliższym czasie moje kolekcja powiększy się o kolejne! :)
Zwłaszcza o tą:
(c) źródło |
Oczywiście na stronie sklepu znajdziemy również ręcznie wykonaną biżuterię, zobaczcie koniecznie, może znajdziecie coś dla siebie, albo dla swoich bliskich na święta :) Szczerze polecam.
* * *
PS Macie ochotę na konkurs z zakładkami Gift UP? (Planuję konkurs wypełniony cudownościami z okazji świąt i urodzin bloga!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz