Za tą książkę, którą pożyczył mi Paweł (za co Ci jeszcze raz dziękuję!) zabierałam się dość długo. Nie mogłam się skupić na fabule, ani zmusić swoją wyobraźnię- zastanawiałam się nawet czy przypadkiem nie wyrosłam z takich powieści i już nawet postanowiłam odłożyć ją w ciemny kąt i nie dokończyć. Ostatnio jednak postanowiłam dać jej drugą szansę... i muszę przyznać, że nie żałuję! :) Ale zanim zacznę się rozpisywać nad powieścią, krótkie info na temat autora :)
Gene Rodman Wolfe (ur. 7 maja 1931 roku w Nowym Jorku) amerykański pisarz science fiction i fantasy.
Najbardziej znany i ceniony jest za książki składające się na serie "The Book of the New Sun" (Księga Nowego Słońca) i "The Book of the Long Sun" (Księga Długiego Słońca). Opowiadają one historię świata, gdzie ziemia się starzeje a słońce gaśnie. Młody kat o imieniu Severian, którego przymiotem jest to, że nigdy niczego nie zapomina, zostaje wygnany z konfraterni. Pierwsza seria składa się z następujących części:
- The Shadow of the Torturer (1980) (Cień kata)
- The Claw of the Conciliator (1981) (Pazur Łagodziciela)
- The Sword of the Lictor (1982) (Miecz liktora)
- Citadel of the Autarch (1983) (Cytadela Autarchy)
- The Urth of the New Sun (1987) (Urth Nowego Słońca) - chociaż połączona wątkami, to jednak uznawana za oddzielna pracę. W Polsce ukazała się jako piąta część cyklu, tak też umieszczona jest w bibliografii.
Więcej informacji: Wikipedia.
Powieść zaczyna się, gdy główny bohater, Severian, wraz z przyjaciółmi z Bractwa Katów zakradają się do Nekropolii. Tam Severian jest świadkiem ekshumacji grobu przez Vodalusa i jego współpracowników, m.in. Thei, jego kochanki. Dochodzi do walki pomiędzy Vodalusem a strażnikami Nekropolii. W ostatniej chwili życie ratuje mu Severian, podglądający całe zajście z ukrycia. Po jakimś czasie dowiaduje się, że Vodalus jest przywódcą rebeliantów, którzy walczą przeciw Autarsze. Severian staje się pełnoprawnym członkiem Bractwa Katów w dniu swego wyniesienia na czeladnika. Od tej pory musi bezwzględnie przestrzegać zasad swojej konfraterni. Jego praca polega na torturowaniu i zabijaniu skazanych i zesłanych do Wieży Matachina.
Pewnego dnia w Wieży pojawia się nowa klientka przepiękna arystokratka Thecla. Severianowi przydzielone zostało zadanie zabawiania Thecli, ponieważ była bardzo wysoko urodzona i przysługiwały jej większe przywileje niż innym klientom. Severian zakochuje się w niej. Kiedy przychodzi czas, by ją torturować, nie może jej pomóc. Jedyną pomocą jaką może jej udzielić, jest umożliwienie samobójstwa. Zostawia więc nóż w jej celi. Zobaczywszy pod drzwiami strużkę krwi udaje się do swego mistrza i przyznaje się do winy.
Zgodnie z zasadami Bractwa, powinien zostać skazany na śmierć. Sprowadziłoby to jednak hańbę na ich konfraternię, więc zostaje zesłany do odległego Thrax. Na drogę dostaje płaszcz z fulinu, najczarniejszego z materiałów, miecz katowski, zwany przez jego mistrza Terminus Est, list do Archona miasta Thrax oraz trochę pieniędzy.
Od tego dnia w życiu Severiania zachodzą wielkie zmiany, a jego dość monotonny żywot przerywany jest serią niezwykłych przygód, jakich do tej pory mógł doświadczać tylko na kartach ksiąg...
Muszę przyznać, że już dawno nie spotkałam się z tak rozbudowanym światem przedstawionym. Czytając to, o czym opowiada Severian ma się wrażenie jakby mówił nam o sprawach/ rzeczach, które nie są dla niego niczym niezwykłym, a dla nas są nowością. Nie umiem lepiej opisać tego dziwnego wrażenia. Świat razi swoją dziwną hierarchią wartości. W tym świecie pojedynki roztrzyga się na Polu Śmierci za pomocą Kwiatów Śmierci.
Moim zdaniem już dawno tak dobrego fantasy nie czytałam. Mimo to główny bohater jest dla mnie trochę płytki i nierealny. Może to tylko moje odczucie? ;)
Moja ocena: 4+
Hmmm, chyba nie moje klimaty :) A już na pewno - nie jest to czas na tę książkę :)
OdpowiedzUsuńBo - wybacz, że zaczynam od brzydkiego "bo", ale potrzeba mi go - widzisz słońce, klasyka s-f nigdy się nie starzeje. Za to właśnie ją cenię a także za to, że chociaż wielu jej zarzuca płytkość w istocie swej niewielu w skali światowej, a już na pewno w Polsce czyta ją od A do Z, a krytykować wielu potrafi, tylko dziwnym trafem ich wyobraźnia kończy się tylko na tym, co realne. Podczas gdy - moim skromnym zdaniem - literatura fantastyczna i ci, co ją tworzą niejednokrotnie wzbijają się na wyżyny, które dostępne są chyba tylko bogom. Nie jest wszak łatwo wyśnić sobie coś i spisać, co nigdy się nie wydarzyło, co nie ma przełożenia na phisis.
OdpowiedzUsuńDlatego coraz bardziej przestawiam się na fantastykę. Ostatnio pisałam o Dukaju, to znacznie cięższy rodzaj, ale szczerze polecam każdemu, kto wypatruje nowych horyzontów w tym gatunku :) Jakby cio...
Pozdrawiam ciepło i serdecznie :)