Uwielbiam zasiadać jesiennymi wieczorami, w gronie przyjaciół i cieszyć oczy, uszy doskonałymi filmowymi obrazami i dźwiękami. Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam cztery filmy, które w sposób niesamowity wywarły na mnie wrażenie: niektóre w mniejszym, niektóre w większym stopniu... idealne na deszczowe, zimne wieczory.
"Wielkie Nadzieje" (2012), reż. Mike Newell
Podobno jest to adaptacja najbardziej oddająca prozę Dickensa. Podobno takie adaptacje udają się rzadko... Niemniej ten film jest jednym z najlepszych jakie widziałam do tej pory. Doskonale zagrane role (i dobrane!), świetny scenariusz, muzyka i zdjęcia. Ponadto: powieści Dickensa chyba nie trzeba przedstawiać, sama w sobie jest perełką, a film, który nie jest luźną interpretacją, a doskonałą adaptacją takiej perły... Zachwycająca Helena Bonham Carter, doskonała scenografia i kostiumy. Już dawno, naprawdę dawno nie byłam tak wizualnie zauroczona obrazem, który widzę na ekranie. Dziwią mnie oceny na filmwebie, jedyne 6,3/10. Nie wiem czym ten obraz zasłużył sobie na tak niskie loty... niezrozumieniem? W każdym razie, jeden z tych filmów, po który pragnie się sięgać częściej, poznając go niemalże na pamięć.
▲ Moja ocena: 6/6 ▲
"Now Is Good"(2012), reż. Ol Parker
Prawdą jest, że w ostatnim czasie coraz częściej porusza się kwestie związane ze zdrowiem lub, kiedyś uznawane za temat tabu, nieuleczalne choroby. "Now Is Good" nie odbiega od tego schematu. Główna bohaterka, grana przez znakomitą w każdym filmie Dakotę Fanning, musi zmierzyć się z chorobą, która wymyka się spod kontroli. Nie jest to jednak melodramatyczna opowiastka ze wzruszającym zakończeniem. Nazwałabym ten film czymś pomiędzy dramatem a romansem. Duży nacisk, bowiem położony jest na relacji głównych bohaterów. Ogromnym plusem jest nastawienie chorej dziewczyny: brak zamykania się w sobie, pragnienie wypełnienia wszystkich marzeń etc. Jednak, gdybym miała zrobić listę najlepszych filmów o tej tematyce, "Now Is Good" raczej by się tam nie znalazł. Mimo ciężkiego emocjonalnie tematu, jest w tym filmie jakaś płycizna.
Niemniej, dla osób pragnących dawki emocji, podanych w smaczny sposób, film jak znalazł.
▲ Moja ocena: 3+/4= ▲
"Ginger & Rosa"(2012), reż. Sally Potter
Jest to trudna historia. Emocjonalnie ciężka do udźwignięcia, wrzynająca się w skórę i przyprawiająca o dreszcze. Skomplikowana, piękna w kompozycji obrazów i charakterów. Dwie przyjaciółki, Ginger i Rosa znają się od niemowlaka. Spędzają ze sobą każdy wolny czas, próbują nowych, czasem zakazanych dla nich rzeczy. Pewnego dnia, tajemnica Rosy zostaje wyjawniona... i już nic nie jest takie samo.
Bardzo dobrze budowane napięcie, niespieszne, wysmakowane obrazowo, doskonale dobrana sceneria do lat, w których jest osadzona fabuła, rok 1962, Londyn. Jestem zachwycona grą aktorską Elle Fanning i Kayi Scodelario, niezwykle utalentowane i bardzo realistyczne w swoich rolach.
"Ginger & Rosa" to nie tylko film o problemach nastoletnich dziewczyn, ale też o wpływie na nie społeczeństwa, rodzin... i o chęci poznania. Chęci bycia zauważonym. O niemym krzyku, który doprowadza do tragedii...
▲ Moja ocena: 4+ ▲
Kawałek już czasu temu czytałam książkę, na podstawie której powstał ten film. Pamiętam, jakie silne wywarła na mnie wrażenie - do dziś dzień autor powieści, Kazuo Ishiguro jest moim jednym z ulubionych pisarzy. Podeszłam do adaptacji z dużym dystansem. Szczerze powiedziawszy, bałam się jej.
Kathy, Ruth i Tommy są przyjaciółmi w szkole, która przygotowuje żyjących tam ludzi do zostania dawcami. Dawcami organów. Historia wypełniona jest wszechobecną klęską. Antyutopia, jak się patrzy. Film do końca tego nie oddaje. Widz jest w pewnym stopniu zdezorientowany. Sielankowe obrazy, kontrastują z emocjonalnym obciążeniem, to jest główna zaleta tego filmu. Strasznie nie podobała mi się Keira Knightley, nie jestem uprzedzona do tej aktorki, ale w tym filmie wydawała mi się strasznie sztuczna. Zachwyciła mnie natomiast Carey Mulligan, niesamowicie autentyczna.
Film potrafi zachwycić, zwłaszcza jeśli nie porównuje się go z książką, potrafi wprawić w zadumę i skłonić do refleksji. Takie filmy uwielbiam.
▲ Moja ocena: 5▲
Oglądaliście? Co sądzicie?
Jeśli pozwolisz, chciałbym wyrazić swoją opinię na temat dwóch z powyższych filmów.
OdpowiedzUsuńZacznę od "Now is good".
Zgodzę się z Tobą, że jest w tym filmie duży nacisk na relację między Tessą a Adamem. Nie jest on jednak najważniejszy. Większość filmu skupia się na relacji dziewczyny, która jest już de facto zmęczona tym całym użalaniem się nad jej losem, z rodziną, przyjaciółmi i przede wszystkim samą sobą. Nie sądzę, by film ten trącał płycizną. Jest może mało zaskakujący, ale nie brakuje mu ciężkości w gatunku, który ja określiłbym jako komediodramat. Co najbardziej podoba mi się w tym filmie to to, iż przez cały film budowane jest napięcie w taki sposób, by na koniec "zmiażdżyć" widza. Moim zdaniem, jest to jeden z najlepszych filmów, jakie oglądałem, przynajmniej w tej tematyce.
Drugim filmem jest "Never let me go".
Niestety nie czytałem powieści, więc ciężko mi się ustosunkować do Twojej opinii, jednakże film ten wywarł na mnie duże wrażenie. Gdy go oglądałem po raz pierwszy nie zrozumiałem go w pełni. Był dla mnie zbyt męczący, zbyt ciężki - najprawdopodobniej nie dojrzałem wtedy do niego. Gdy oglądałem go kolejne razy, historia przedstawiana w owym filmie poruszała najgłębsze zakamarki mojej duszy. Budziła we mnie poczucie sprawiedliwości, chęć uratowania tych małych dzieci, które miały zostać skazane na tak okrutny los. Bo przecież nie mają prawa się zbuntować, z resztą nie wiedzą czym bunt jest.
Zgodzę się, że Keira Knightley nie pasowała za bardzo w tym filmie, niemniej nie nazwałbym jej gry sztuczną.
Abstrahując od tematu, sądzę, iż nigdy nie powinno się porównywać książki do adaptacji filmowej - wszak jest ona wizją kogoś innego, niż my sami, a nasza wyobraźnia rzadko kiedy jest podobna do wyobraźni twórców. Należy też wziąć poprawkę na to, że słowami odda się więcej niż obrazem, przynajmniej takie jest moje zdanie.
Co do pozostałych dwóch filmów. Recenzja jednego z nich mnie zaciekawiła, więc z pewnością w najbliższym czasie go obejrzę, zwłaszcza, że lubię jedną z aktorek, która w tym filmie występuje.
Dziękuję Ci za tą dogłębną wypowiedź! Pozwól, że się do niej ustosunkuje :)
UsuńCo do "Now is good" nie potrafiłam zżyć się z bohaterami w takim stopniu w jakim chciałam. Coś mi przeszkadzało. Nie potrafię do końca powiedzieć co takiego...
Co do "Never let me go"... masz rację, nie powinno się oceniać filmu/adaptacji i książki, porównując je, ale tutaj nie mogłam powstrzymać się przed porównaniem, niemniej, film ten jest jednym z najważniejszych jakie w życiu widziałam. :)
Mhm, chyba wiem, o którym filmie mówisz :D
Z chęcią obejrzałabym film "Now is good". Ten film trafia w moje gusta.
OdpowiedzUsuńw moje również trafia :)
UsuńNIE OPUSZCZAJ MNIE - b. fajny film, wyciskacz chlipków na jesienne wieczory ;)
OdpowiedzUsuńteż tak uważam :) na jesienne wieczory jak znalazł :3
UsuńObejrzę "Wielkie nadzieje" z powodu Heleny, o "Now is good" słyszałam wiele dobrego, więc również mam go w planach, a do pozostałych dwóch zachęciła mnie Twoja opinia i właśnie dodałam je do listy "must watch" :)
OdpowiedzUsuńOh, bardzo miło mi to czytać :) Helena jest niesamowita w "Wielkich nadziejach" i również z jej powodu je oglądałam :)
UsuńJak obejrzysz, koniecznie daj znać, jak wrażenia! :D
Nie czytałam jeszcze "Wielkich nadziei" i tylko to powstrzymuje mnie przed obejrzeniem filmu, ale mam je w planach na najbliższą przyszłość. "Now is good" szczerze mówiąc zaczęłam oglądać i szybko wyłączyłam, bo zwyczajnie się nudziłam, ale może kiedyś spróbuję jeszcze raz. Za to z "Nie opuszczaj mnie" dałam radę ;))
OdpowiedzUsuń