Zbyt dużo czasu minęło nim sięgnęłam po kolejną książkę pióra Murakamiego. Zapomniałam już ile potrafi ten człowiek wpleść znaczeń w kilku zdaniach. I jak potrafi przeszyć ludzką duszę, otulić ją w fabularną cząstkę i wymierzyć policzek albo mentalnie przytulić. Druga książka, którą przeczytałam (wcześniejsza, "Po zmierzchu" - recenzja tutaj) jego autorstwa to zbiór opowiadań. Opowiadań łączących jedno wydarzenie: trzęsienie zmieni w Kobo. Opowiadania, które wryły się głęboko w moją duszę.
O Haruki Murakami pisałam pod poprzednią recenzją, gdyby kogoś ciekawiły informacje o autorze, odsyłam do notki o "Po zmierzchu".
Są to naprawdę zróżnicowane opowiadania, jedno z nich, przykładowo, opowiada o mężczyźnie, którego zostawiła żona, niemalże bez pożegnania. Inne z nich opowiada o trójce przyjaciół od czasów studenckich i ich perypetiach. O niespełnionych miłościach. O poszukiwaniu siebie. O pogodzeniu się z własnym losem. O dotarciu do siebie samego.
Każde z nich opowiada o drodze, którą nasi bohaterowie muszę przejść: tej wewnętrznej, metaforycznej, poznawczej wręcz, ale i tej geograficznej. Wszystko okraszone niedomówieniami, które pozwalają nam wyłuskać z nich refleksje, zastanowić się nad naszym życiem. Otwarte zakończenia, budują napięcie. Przy wielu z nich, odkładałam książkę na bok, zatapiałam się we własnych myślach, uśmiechałam do prawd, które nigdy u Murakamiego, nie są podane na tacy. Woalka metafor nie jest zawsze przejrzysta. Czasem trzeba "przetrawić" przeczytane słowa, by dostrzec to drugie dno. Sedno. I, dlatego też autor za każdym razem podbija moje serce na nowo.
Zmusza do indywidualnego podejścia do czytanego tekstu i skłania do własnej, na swój sposób oryginalnej interpretacji. Czasem, czytając prozę Murakamiego, czuję się, jakbym czytała najpoczytniejszych poetów europejskich, tyle przesłań w tak prostych zdaniach. Kompilacja emocji i surowości obrazów. Połączenie doskonałej obserwacji natury ludzkiej i otoczenia z niezwykłym stylem narracji.
Poznajemy w nich wnętrza ludzkie, ale i Japonię, jakiej nie znamy - jej ciemne, pełne napięcia miejsca, ale i te urokliwe, wiejskie. Mamy tutaj też wgląd na widzenie świata przez Japończyka, turystę (nie w stereotypowym tego słowa znaczeniu), choć też nie do końca.
Historie opisane w "Wszystkie boże dzieci tańczą" z pozoru proste, przedstawiają wiele wartości, nie są jednak moralizatorskie. Murakami nie ocenia, jest jedynie obserwatorem, słucha i widzi więcej. Opisując wszystko, stwarza wrażenie współczującego ojca, pokazującego drogę. W tych opowiadaniach jest wiele nadziei. Wiele mądrości, czasem oczywistych prawd ubranych w zdarzenia i osoby. Są pewnego rodzaju kluczem, kluczykiem do zrozumienia.
"Najwyższą mądrością jest przezwyciężenie strachu"
Murakami nie mydli oczu, w piękny sposób ukazuje prawdę. Kto nie czytał żadnej prozy tego autora, może ciężko zrozumieć mój zachwyt nad jego pisaniem. Są w nim coś bliskiego, choć jednocześnie dalekiego. Coś wypełnionego ciepłem, ale i bólem. Trzęsienie ziemi w Kobe, które stało się tłem dla tego zbioru opowiadań, jest w pewnym sensie metaforą zmian ludzkich. Przełomowych zmian, do których człowiek dąży przez całe życie. Wszakże podjęcie niektórych decyzji wymaga od nas dojrzenia do nich i innego spojrzenia na dany problem. Są to opowiadania, w gruncie rzeczy, właśnie o takich przełomowych zmianach.
Polecam bez dwóch zdań.
Moja ocena: 6
Mam za sobą jedną lekturę Murakamiego, "Przygodę z owcą" i mi samej się nie podobała. Prawdą jest, że tego typu książki to dla mnie filozoficzny bełkot, a zamiast mądrości wypowiedzianych przez bohaterów, choćby w sposób metaforyczny, wolę gdy przez ich akcje i czyny odnajdujemy przesłanie. Nie odpowiada mi konwencja absurdu i nie czuję się przekonana. Planuję jednak dać autorowi jeszcze jedną szansę przy "Norwegian Wood", od której podobno najlepiej zacząć.
OdpowiedzUsuńTeż słyszałam, że najlepiej od niej zacząć, a ja zaczynałam, oczywiście od czegoś zupełnie innego i Norwegian Wood nadal nie przeczytałam ;)
UsuńCzytałam tę książkę, ale uważam, że jest jedną z gorszych Murakamiego ;)
OdpowiedzUsuńBardzo możliwe, jednak nie mam zbyt dużego jeszcze porównania :)
Usuńnominowałam Cię do LBA :) celadonheart.blogspot.com/2013/09/liebster-blog-award-2.html
OdpowiedzUsuńI chcę podejść do twórczości Murakamiego, koleżanka może mi pożyczyć Norwegian Wood. Jestem ciekawa ;)
Dziękuję Ci bardzo, odpowiem na pytania wkrótce :) Co do Norwegian Wood, nie czytałam jeszcze, czeka grzecznie u mnie na półce :)
UsuńInteresująca pozycja. Lubię właśnie takie, nad którymi trzeba się trochę zastanowić. A nie wziąć, odłożyć, zapomnieć.
OdpowiedzUsuń- - -
www.extremely.naturally.blogspot.com
Też takie właśnie uwielbiam :)
Usuńwww.extremely-naturally.blogspot.com*
OdpowiedzUsuńPróbowałam kiedyś przebrnąć przez książki tego autora, ale jakoś jego styl mi nie odpowiada :)
OdpowiedzUsuń