Sięgając po tę książkę z bibliotecznego regału, nie byłam pewna co w niej znajdę. Nie byłam uprzedzona, z autorem spotykałam się po raz pierwszy. Po raz pierwszy również, miałam okazję przeczytać książkę z serii Nowy Kanon, co mnie niezmiernie ucieszyło, bo to jedna z najpiękniej wydanych serii, jakie widziałam - i tak, wiem, nie ocenia się książek po okładce, ale spójność typograficzna tej serii mnie zauroczyła. Doskonale wpasowuje się w moje gusta, a znając to wydawnictwo, nie zawiodę się. Moje myśli kłębiły się, gdy książka wędrowała ze mną do mieszkania. Zaczęłam czytać i przepadłam...
Albert Cossery (1913-2008) - francuski pisarz pochodzenia egipskiego, nazywany „Wolterem znad Nilu". Urodził się w Kairze, ale pod koniec drugiej wojny światowej osiadł w Paryżu, gdzie mieszkał do śmierci. Przyjaźnił się m.in. z Albertem Camusem, Jeanem Paulem Sartre'em, Tristanem Tzarą, Lawrence'em Durrellem i Jeanem Genetem. Autor ośmiu powieści. Akcja wszystkich utworów rozgrywa się w Egipcie lub krajach arabskich.
Sam pisarz zafascynował mnie swoją postacią. Nigdy dotąd nie miałam, bowiem do czynienia z pisarzem pochodzącym z Egiptu. Co innego czytać książki o Egipcie "turystycznych" pisarzy, a co innego autora, który całe swoje życie spędził w tym pustynnym zakątku świata.
Jest to w gruncie rzeczy, bardzo inna książka, niż wszystkie, które do tej pory udało mi się przeczytać. Ciekawa stylistycznie, pełna językowych ozdobników. Dbająca o każdy szczegół językowej poprawności. Inteligentna, nasączona w roztworze z trudnych słów i trudnych emocji. Książka będąca miedzą łączącą dżentelmeńską elokwencję i powab kurtyzany. Książka będąca egzotyczną podróżą do irracjonalnego świata...
Akcja powieści rozgrywa się w latach 60'tych XX wieku w Egipcie rządzonym przez dyktatora. Nadętego tyrana, który własne interesy przedkłada nad interesami ludu. Wieczne bale, przyjęcia wydawane w pełnych splendoru miejscach i oni: rewolucjoniści, którzy za wszelką cenę pragną obalić gubernatora. Krwawy zamach, to jest to, co im odpowiada najbardziej.
Główni bohaterowie tej powieści, to również przeciwnicy rządu pragnący poprawy stanu miasta i jego mieszkańców, ale w całkiem zgoła inny sposób. Tworzą całkiem ciekawą i kolorową grupę: konstruktor latawców, wieczny dandys o wysublimowanych manierach, nauczyciel z przedziwnej szkoły prywatnej oraz brzuchaty kupiec. Każdy z nich pełen werwy i chęci. Każdy z nich pragnie tego samego: dobrej zabawy... którą dostarczy im sam gubernator.
Historia piękna, bo pełna ironizowania. Postacie żywcem wycięte z kolorowych żurnalowych czasopism. Każdy inny, ale łączący ich cel zacieśnia więzi. Jest to mądra, niosąca przesłanie powieść, jednak nie dla każdego. Nie każdy zostanie oczarowany przez stylistykę komponowania fabuły i język. Pod całą fasadą śmieszności, igraszek i kokieterii znajdziemy klucz do szczęścia. Odnajdziemy prawdy życiowe. Odnajdziemy sposób na bezkrwawą rewolucję. Odnajdziemy własne jestestwo.
Książka przekazująca zbyt dużo jak na jeden raz. Pewnie powtórzę jej czytanie za jakiś czas, by dogłębnie ją zrozumieć. Niemniej polecam!
▲ Moja ocena: 5 ▲
Jestem zaskoczona, że książka "rewolucyjna", a po mojemu po prostu wojenna mogła Cię tak zainteresować. Ale po tej recenzji sama z ciekawością sięgnęłabym po nią, by poznać konstruktora latawców (osobliwe zajęcie) i zobaczyć, jakiej to rozrywki dostarczał bohaterom gubernator :D
OdpowiedzUsuńnie jest to książka wojenna ani rewolucyjna, chociaż o rewolucji poniekąd mówi ;) jest to osobliwa książka, ciężka do zdefiniowania :)
Usuń