Siadając z tą książką do lektury byłam przekonana, że natrafiłam na lekką i przyjemną książkę o urzekającej okładce. Książkę, która w jakiś sposób oderwie mnie od wszystkich problemów krążących wokół i w jakiś sposób pocieszy - mimo, że byłam świadoma tematyki jaką porusza. Myliłam się. Jest to bowiem książka, która lekkością pióra może zmylić czytelnika, bowiem gabaryty emocji są w niej znacznie większe.
Małgorzata Kalicińska jest absolwentką SGGW-AR w Warszawie. Była zbieraczką wiadomości w TVP1 w programie Kawa czy herbata. Ma dwoje dorosłych dzieci: Stanisława i Barbarę (jest również autorką książki "Irena").
Historie pisane przez życie bywają bardziej dramatyczne niż te opisywane w książkach, czy pokazywane na szklanym ekranie. Każda z takich historii niesie ze sobą ładunek emocji, zdarzeń i dziwnych splotów ludzkich losów, cały czas nas zadziwiając i wprawiając w osłupienie. Niekiedy jednak dane uczucia, czy zachowania to następstwa danych decyzji, które w prosty sposób wymuszają daną reakcję. Jesteśmy bowiem rezultatem reakcji i interakcji. I ta książka jest właśnie o takich decyzjach, o ich konsekwencjach i sposobie dotarcia do, zdawałoby się zamkniętego serca...
Tytułowa Irena traci męża, Felka. Dorota i jej córka Jagoda również przeżywają śmierć staruszka. Podobno wszystko ma swoje miejsce i czas - w tym przypadku śmierć Felka wyzwoliła w matce i córce nieznane dotąd pokłady dziwnych, złych emocji. Konflikt narastał, kłótnia za kłótnią sprawiała, że kobiety się od siebie oddaliły, a tajemnice, które skrywają nie pozwalają przerwać tej kaskady złych wydarzeń.
Ale w pewnym momencie wszystko się zmienia...
Historia znana w świecie: konflikt pokoleń. Motyw poruszany bardzo często w literaturze, nieco odkurzony z kurzu czasu i podany w bardziej rześkiej i nowoczesnej wersji pewnie do wielu przemówił. Nie do mnie. Nie potrafiłam przez bardzo długi czas znaleźć "wspólnego języka" z bohaterkami. Nie wzbudzały we mnie prawie żadnych pozytywnych uczuć. Potrafiły irytować. Prostolinijna Dorota przypominała mi raczej babcię niż matkę, Jagoda zbyt zapatrzoną w siebie ignorantkę... Wszystko jednak zmieniało się z każdą stroną. Zmianie ulegało nie tylko moje widzenie postaci, ale również i one same. Zaczęły rozumieć i zaczęły słuchać.
Książka skierowana do osób, które mają podobne problemy, skłania bowiem do refleksji nad tym, jak szybko najbliżsi potrafią obrócić się w nieznane nam w ogóle osoby. Jak wiele potrzeba odwagi, by powiedzieć prawdę. I jak wiele czasu potrzeba, by zrozumieć i naprawić krzywdy.
Wielkim minusem jest samo zakończenie - według mnie strasznie spłaszczone, obniżające dobry poziom książki, a szkoda!
Moja ocena: 3+/4=
Ja tej książki nie dałam rady doczytać do końca. Strasznie mnie nudziła.
OdpowiedzUsuńJa miałam parę razy mały "kryzys" i chciałam rzucić ją w cholerę, ale potem zaczęła mnie nawet wciągać :)
UsuńMoże warto przeczytać tę książkę :)
OdpowiedzUsuńjeśli lubi się takie książki, to myślę, że warto :)
UsuńChyba z niej zrezygnuję.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej powieści Kalicińskiej i mówiąc szczerze jakoś mnie do jej twórczości nie ciągnie. Po "Irenę" też raczej nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńKilkukrotnie widziałam tą książkę na półce w Empiku, okładka pociągająca... A jakoś jednak do tej pory jej nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zakończenie psuje całość. Mimo wszystko książka jest godna uwagi.
OdpowiedzUsuń