Bardzo sceptycznie podchodziłam do tej autorki, jak i jej książek. Przez długi czas, wcale nie zależało mi na przeczytaniu którejś z nich. Zbyt duży szum powstały wokół Masłowskiej, później ekranizacja "Wojny polsko-ruskiej", wiele Masłowskiej było w mediach, a mi nie do końca odpowiadał cały ten szum. Postanowiłam poczekać, przeczekać. I teraz, kiedy to ten szum lekko ucichł... sięgnęłam po "Między nami dobrze jest" (była w końcu lekturą zadaną na wykłady z literatury) i zostałam pozytywnie zaskoczona.
Dorota Masłowska dorastała w Wejherowie. Zaczęła studiować psychologię na Uniwersytecie Gdańskim, następnie przeniosła się do Warszawy, aby studiować kulturoznawstwo. Jej pierwsza książka, Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną, reklamowana jako "pierwsza polska powieść dresiarska", spotkała się z bardzo przychylnymi recenzjami i stała się bestsellerem wydawniczym.
Postanowiłam sięgnąć po "Między nami dobrze jest", nie tylko ze względu na studia, ale również z faktu, że wolałam poznać książkę, o której jak najmniej słyszałam. Chciałam mieć czysty umysł, niemalże nie skalany czyjąś opinią. Udało się. Mimo tych wcześniejszych obaw i uprzedzeń. Książka nie pozostawiła we mnie żadnej namiastki nawet, wątpliwości. Może to styl Masłowskiej przypominający mi trochę lirykę współczesnych, ulubionych moich poetów polskich, a może to całkiem inaczej przedstawione społeczeństwo polskie, w całkiem innej formie? Dotarła do mnie jednak bardzo szybko...
Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły tej książki, wspomnę jednak tylko, że możemy spotkać się w niej z przekrojem społeczeństwa, z problemami pokoleniowymi, z Osowiałą Babcią, która cały czas pamięta czasy II wojny światowej i nie omieszka o nich mówić, z Małą Metalową Dziewczynką, która nie umie słuchać, jest wścibska i chce wiedzieć jak najwięcej o wszystkim, z jej matką, Haliną, pracującą kobietą w wieku średnim miotającą się pomiędzy swoją kuchnią a salonem, oglądającą telewizję, ignorującą Osowiałą Babcię i czytającą magazyn "Nie Dla Ciebie" kupiony z pojemnika na makulaturę za darmo...
Wszystko to pokazane w tak groteskowy, ironiczny sposób, że aż śmieszny. Odrażające, przerażające niekiedy obrazy biedy, upadku ludności polskiej, ciekawie wkomponowane w obraz wielkiej machinerii miasta, Wisły płynącej nieopodal, nazywanej przez Małą Metalową Dziewczynkę, "gnojówką", wspomnienia przeplatane są ze słowami wyniesionymi z magazynu bądź z rozmów Bożeny (nazywanej tutaj "grubą świnią") i Heleny.
Adaptacja dramatu, reżyseria Grzegorz Jarzyna, więcej tutaj. |
Dramat czyta się przyjemnie, choć czasem ciężko podążyć za tokiem akcji, wszystko potrafi zmienić się z minuty na minutę. W jednej chwili siedzimy wygodnie w fotelu i przysłuchujemy się rozmowom, a w następnej słuchamy wywiadu, albo zwierzeń reżysera filmu "Koń, który jeździł konno".
Kocham tę poetykę, porównania, namacalność liter. I sarkastyczność, a jednocześnie trafność wszystkich sformułowań i kreacji bohaterów.
Tego nie da się opisać, trzeba to przeżyć, przeczytać i samemu ocenić, czy warto było poświęcić tych kilka chwil na tę książeczkę.
Moja ocena: 5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz