Przybierająca na sile jesienność, doprowadza moją bezsenność do poziomu mistrzostw olimpijskich: ile jeszcze zdołam przeżyć bez snu? Druga doba idzie. W międzyczasie miliony różnych spraw do załatwienia, nadrabianie wszelakich braków, spełnianie marzeń, realizacja planów i twarde stąpanie po ziemi, by zapracować na powodzenie i zadowolenie. Nieodłączną towarzyszką mojej małej niedoli, jest oczywiście muzyka... a w dzisiejszym zestawieniu:
Dzień 21: Piosenka z imieniem w tytule.
Tutaj problemy raczej być nie będzie, jedna z moich ulubionych piosenek/coverów:
Charyzmatyczna para, utalentowani muzycy, którzy od pierwszego usłyszenia, skradli moje serduszko.
Dzień 22: Piosenka, która trwa więcej niż 7 minut.
Ostatnie z odkryć, strasznie energetyczny zespół:
Ich utwory od samego początku przypadły mi do gustu, a ten jest najdłuższym z tej płyty :)
Dzień 23: Piosenka bez słów.
Nic na to nie poradzę, że moja miłość do soundtracków jest wielka. Bogata, ścieżka dźwiękowa, doskonale wpasowuje się w temat tego dnia :)
Dzień 24: Dobra piosenka z lat 70tych.
Szanuję i kocham starą, dobrą Budkę Suflera, niemalże się na niej wychowałam. Wielki sentyment pozostał po dziś dzień :)
Dzień 25: Piosenka, o której zagranie poprosisz DJ’a na imprezie.
Ciężki wybór, bo zazwyczaj nie proszę DJ'ów o nic i rzadko bywam na tego typu imprezach, zdecydowanie wolę koncerty... ale jeśli miałabym coś wybrać, pewnie wybrałabym zespół i piosenkę, z którą mam miłe wspomnienia:
To były czasy, zbierało się karteczki do segregatorów ze Spicetkami, wymieniało kasetami... :)
Inne dni tego wyzwania:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz